***Dominika***
Obudziłam się, jak co dzień, wtulona w ciepły tors Zayna, rozkoszując się łączącą nas bliskością. Nigdy nie pomyślałabym, że podejmując tu naukę języka, mogę poznać pięć tak wspaniałą osobę, jaką jest Zayn. Zawsze, nawet przy mnie, grał bad boya, ale wiedziałam, że to tylko maska, której ciężko mu się pozbyć, po latach przyzwyczajenia.
Czułam, że nie tylko ja nie śpię w tym pokoju. Odwróciłam głowę i ujrzałam Zayna, wpatrującego się w moje nagie ciało z zagryzioną wargą. Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomimo, że nasz pierwszy raz wydarzył się ponad miesiąc temu, nadal patrzył na mnie w ten sam sposób, co wtedy.
- Mógłbyś przestać rozbierać mnie wzrokiem? - spytałam, ale z moich ust nie schodził uśmiech
- Przecież już jesteś naga - mruknął mi do ucha zachrypniętym głosem, znacząc opuszkami palców ślad od mojego pępka w dół
Zaśmiałam się.
- Zayn... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi namiętnym pocałunkiem, którego nie mogłam nie odwzajemnić
- Co się stało? - Zayn spojrzał na mnie, zdziwiony, że odsunęłam się pierwsza. Zazwyczaj to on był ,,tym rozsądnym"
Nie odpowiedziałam. Nagle poczułam wielką gulę w przełyku, pragnącą natychmiast wydostać się na zewnątrz.
Zakryłam usta ręką i wyślizgując się spod zdziwionego Zayna, pobiegłam do łazienki. Klęknęłam przed sedesem i pozwoliłam guli wydostać się na zewnątrz.
Odgarnęłam włosy z twarzy i oparłam się o zimną ścianę.
- Co się stało? - powtórzył pytanie Zayn, przykładając mi rękę do czoła, najwyraźniej sprawdzając temperaturę
- Nic mi nie jest - powiedziałam, odgarniając jego dłoń
- Jesteś zielona na twarzy! - podniósł głos
Uciszyłam go ruchem ręki.
- Najwidoczniej zjadłam wczoraj coś nieświeżego, to wszystko
- Naprawdę tak uważasz? - nadal mi nie dowierzał
Pokiwałam głową, a Zayn złożył na moich spierzchniętych ustach szybki pocałunek.
- Zejdź zaraz na dół, zrobię ci jakieś śniadanie - powiedział i nadal z zatroskaną miną opuścił łazienkę
- Hej Domi! - okrzyki przywitały mnie, gdy tylko weszłam do kuchni
Na moje usta od razu wkradł się promienny uśmiech, gdy Zayn postawił przede mną talerz z wielkim omletem.
- Smacznego - mruknął mi do ucha i odszedł, by zająć się swoim śniadaniem
- Idziesz do niej? - odezwał się siedzący w kącie Niall, tym samym, bezbarwnym głosem, którego używał od miesiąca
Pokiwałam głową. Co dzień zadawał mi to samo pytanie, a ja co dzień odpowiadałam to samo. Powoli stawało się to męczące, kilka razy nawet chciałam powiedzieć mu, żeby wreszcie dał sobie z tym spokój, ale odpuszczałam, gdy tylko widziałam w czego oczach te iskierki nadziei.
- Jak z nią? - zainteresował się Liam
- Tak, jak niedawno - wzruszyłam ramionami, wsadzając sobie do ust wielki kawałek omletu
Nie było to prawdą. Ostatnio coraz częściej wydawało mi się, że Iza robi się coraz weselsza i odzyskuje dawne barwy. Było to zupełne przeciwieństwo Nialla, który z każdym dniem coraz bardziej zapadał się w depresję, utwierdzając nas w przekonaniu, że to nie my możemy mu pomóc.
- Dzisiaj nie pójdę z tobą - powiedział Zayn, spuszczając głowę - Musimy być w studiu, przecież wydajemy płytę
Pokiwałam głową, ale wcale nie byłam zdziwiona. Zayn wymyślał różne powody, żeby tylko nie towarzyszyć mi w wizycie u Izy, dlatego skazana byłam na pokonanie tej drogi sama, choć przerażała mnie nocna wędrówka wąskimi, ciemnymi uliczkami. Postanowiłam jednak nie dać tego po sobie poznać, szczególnie w obecności chłopaków.
- Nic się nie stało - powiedziałam głosem, w którym słychać było wymuszoną beztroskę i zabrałam się do kończenia omleta
Gdy widelec stuknął po raz ostatni o szklaną powierzchnię talerza, wymknęłam się z towarzystwa i udałam się na górę, ubrać się i umyć. Odruchowo sięgnęłam po leżący przy łóżku telefon i odblokowałam ekran. Natychmiast na wyświetlaczu pojawił się znaczek nowej wiadomości.
Spotkajmy się u mnie o 10. Ubierz coś eleganckiego. Xo, Iza
Zmarszczyłam brwi. Iza nigdy nie zapraszała mnie do siebie, między nami istniała niepisana umowa, że zaglądam do niej codziennie bez uprzedzenia. Może planowała dziś coś szczególnego?
Otworzyłam drzwi szafy i przerzuciłam kilka wieszaków. Jak na złość, nie przewidziałam, że eleganckie sukienki będą mi potrzebne, dlatego zabrałam do Londynu tylko kilka z nich,.reszta pewnie kurzyła się teraz w domowej garderobie.
Po przerzuceniu prawie wszystkich ubrań i zdecydowaniu się na prostą, niebieską bez ramiączek, stwierdziłam w panice, że straciłam zbyt dużo czasu. Złapałam ubrania i pobiegłam do łazienki, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
*
Ostrożnie stawiałam kroki na chodniku, przeklinając cicho Izę, która kazała mi się w to ubrać. Dawno nie miałam na sobie wysokich szpilek, dlatego teraz chodzenie sprawiało mi niemały problem.
Odliczałam przecznice, które zostały mi do pokonania. Jeszcze trzy, jeszcze dwie... Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko wyłoniłam się zza ostatniego rogu i ujrzałam stojącą przed budynkiem Izę. Wyglądała wspaniale w czarnej, opiętej sukni i wysokich butach. Zupełnie nie przypominała samej siebie sprzed niecałego tygodnia, kiedy dnie spędzała leżąc skulona na łóżku, z wiecznie czerwonymi od płaczu oczami.
- Hej - przywitała mnie radośnie całusem w policzek
- Cześć, czekamy jeszcze na kogoś? - spytałam, bo dopiero teraz dotarł do mnie, że zamiast w domu, witamy się na ulicy
- Nie, przynajmniej na razie - zaśmiała się - Chciałabym ci dzisiaj kogoś przedstawić
Zanim zdążyłam zapytać się o szczegóły, przed budynkiem zatrzymał się z piskiem opon czerwony, sportowy samochód, podobny do tych, jakimi jeżdżą chłopcy. Z auta natychmiast wyszedł łysiejący mężczyzna, ubrany w ciemny garnitur i ze sztucznym uśmiechem na ustach otworzył tylne drzwi do samochodu. Spojrzałam zdziwiona na Izę, ale ona zadowolona siedziała już na siedzeniu. Domyśliłam się, że może być to jakiś rodzaj taksówki, więc podążyłam śladami przyjaciółki i zapięłam się w pasy zaraz obok niej.
*
- Możesz wyjaśnić mi cały ten cyrk? - szepnęłam, gdy włączone radio mogło zagłuszyć naszą rozmowę
Iza zawahała się przez chwilę, ale po chwili spojrzała się na mnie niepewnie.
- Kojarzysz nazwisko Wasilewski? - spytała
- Wasilewski?* - zdziwiłam się - Nie
- Może dlatego, że na co dzień używa innego nazwiska. A Wesley?
Zmarszczyłam brwi.
- Ron? Przyjaciel Harrego Pottera? O co chodzi?
Iza zmroziła mnie wzrokiem i westchnęła głośno. Miałam wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć, ake w tej samej chwili samochód stanął. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich niskiego, grubego mężczyznę, z tak samo sztucznym uśmiechem przyklejonym na ustach, jak nasz szofer. Iza wysiadła z gracją prawdziwej damy, ja, nadal nieprzyzwyczajona do niewygodnych szpilek, niezgrabnie stanęłam na chodniku.
Dopiero teraz zainteresowałam się miejscem, do którego zostałam zawieziona. Była to ekskluzywna restauracja, jedna z najlepszych w Londynie. Nawet nie marzyłam, że kiedyś przekroczę przez jej próg, a dzisiaj miało się to spełnić. Zerknęłam na Izę. Dziewczyna zdawała się nie zwracać uwagi na prestiż tego miejsca, ale znałam ją zbyt długo, żeby wiedzieć, że to tylko maska, którą wkłada, by upodpbnić się do otaczających ją, eleganckich gości. Ja nie dbałam o pozory. Wytrzeszczonymi oczami chłonęłam wszystkie ozdoby, które oglądać mogłam dziś zarówno pierwszy, jak i ostatni raz. Zajęta byłam podziwianiem pięknego obrazu, który zawisł nad jednym ze stolików, gdy nagle przestałam go widzieć.
- Iza... - wyszeptałam
Dziewczyna spojrzała na mnie z troską, a ja oparłam się o zimną ścianę. Kręciło mi się w głowie, więc zamknęłam oczy. Słyszałam, jak Iza prosi o pomoc przechodzącego obok kelnera, a ja skupiałam się na jednej myśli: żeby nie zemdleć, nie tu i teraz, nie w otoczeniu tych wszystkich ludzi. Ktoś wetknął mi w dłoń szklankę wody, którą drżącą ręką podniosłam do ust.
- Przepraszam - szepnęłam, gdy ciemność przed oczami równie szybko przeszła, co przyszła
- Nie masz za co - powiedziała Iza, poprawiając moją fryzurę - Moim zdaniem powinnaś przejść się do lekarza, tego nie można tak zostawić
Wywróciłam oczami i już miałam zaprotestować, ale zamilkłam, gdy napotkałam poważną minę Izy.
- Dobrze, pójdę - poddałam się - Ale najpierw poznaj mnie z.. hm, z tym, kim miałaś
Iza uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę przez restaurację. Zwolniła dopiero, gdy doszłyśmy już prawie do końca, gdzie wolnych stolików był dużo więcej. Usiadła przy jednym z nich, trzyosobowym, w mi wskazała krzesło obok.
Po niedługiej chwili czekania usłyszałyśmy głośne piski w przedniej części restauracji, jednak z zajmowanych przez nas miejsc nie mogłam niczego zobaczyć. Iza uśmiechnęła się pod nosem, co mnie bardzo zdziwiło.
- Przyszedł - powiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do mnie
Zanim zdążyłam zastanowić się nad jej słowami, zobaczyłam nad sobą wysokiego, przystojnego mężczyznę. Mało tego, wydawało mi się, że już go kiedyś widziałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Myślałam, że przystojniak zabłądził, a do naszego stolika trafił zupełnie przypadkowo, ale zaraz podszedł do Izy i przywitał ją buziakiem w policzek.
Następnie odwrócił się w moją stronę i ukłonił się lekko, całując w rękę.
- Mówisz po polsku? - spytał
- Oczywiście - odpowiedziałam zdezorientowana
- Jestem Paweł Wasilewski - przedstawił się
- Dominika Jabłońska
Wtedy mój mózg zaczął w końcu pracować. ,,Pamiętniki Wampirów"! - miałam ochotę wykrzyknąć. Dotarło do mnie, że jedyne miejsce, gdzie mogłam zobaczyć Pawła był mój własny telewizor, gdy moja siostra oglądała ten właśnie serial.
Nadal jednak nie rozumiałam, dlaczego spotkałyśmy się ze znanym aktorem. Żałuję, że nie dopytałam się o to jeszcze w samochodzie, przynajmniej nie wyszłabym teraz tak źle.
Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane znacznie wcześniej, niż przypuszczałam. Podczas wertowania podanej przez kelnera karty dań, podniosłam na chwilę wzrok, a moje serce na chwilę stanęło.
Paweł i Iza siedzieli teraz bardzo blisko siebie. W pewnym momencie aktor objął ją w talii, a ona oparła się o jego ramię.
Wtedy wszystko zrozumiałam.
*Paul Wesley, aktor z Pamiętników Wampirów naprawdę nazywa się Paweł Wasilewski, a jego rodzice pochodzą z Polski.
***********
Straaasznie przepraszam Was za moją nieobecność, ale nie była ona do końca moją winą. Gdy już wróciłam z dwutygodniowych wakacji, okazało się, że w domu czeka mnie ,,miła" niespodzianka, a mianowicie brak internetu..
Co do rozdziału... Jakiś taki dziwny, a Paul Weasley wcale mi tam nie pasuje, no ale uległam prośbą siostry i jednak zdecydowałam się właśnie na niego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ