sobota, 7 grudnia 2013

Reaktywacja!

Witam tych, którzy jeszcze tu zaglądają.
To prawda, przezwałam pisanie, sama nie wiem dlaczego. Najpierw nie miałam czasu, później chęci. Ale jestem znowu.


,,Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę lądujemy”.
Niall wyjrzał przez okno samolotu. Było szaro i nieprzyjemnie, krople deszczu spływały po szybie. ,,Witamy w UK” - pomyślał, uśmiechając się do siebie.
- O której masz masz samolot? - spytał siedzący koło niego Liam
- O 13. Nie zostanę z wami zbyt długo – odpowiedział
Niall rozweselił się na samą myśl o powrocie do ojczyzny. Tęsknił za rodziną, przyjaciółmi. Kochał kolegów z zespołu jak braci, ale czuł, że potrzebuje od nich chwili odpoczynku.

- Trzymaj się, stary! - wykrzyknął za nim Louis, gdy razem z innymi oddalał się w stronę wyjścia
- Nie siedź długo w Irlandii, wracaj do nas szybko! - dodał Liam
- Jak mógłbym zostawić moich braci? - zaśmiał się Niall
Jednak po chwili, gdy chłopcy zniknęli za obrotowymi drzwiami, Niall został sam na sali przylotów. W jednej chwili poczuł się bardzo samotny. Wiedział, że właśnie skończył się pewien rozdział jego życia.


*
- Louis, tu jestem! - znajomy głos od razu przykuł uwagę Tomlinsona
Obejrzał się w tamtą stronę, a na jego ustach niemal od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć, El – przywitał się
- Jak minął ci lot? - zainteresowała się dziewczyna
- Nie było tak źle. Co u ciebie?

Louis objął Eleanor i wspólnie podążyli za ochroniarzem, który pomagał nieść bagaże. Chłopak zatrzymał się przed samochodem i sięgnął do kieszeni po kluczyki. Otworzył drzwi pasażera i pozwolił swojej ukochanej zająć miejsce. Obszedł pojazd i sam usiadł na miejscu kierowcy.
- No to jedziemy do domu – szepnął

*
Samochód zatrzymał się pod domem z piskiem opon. Harry westchnął głęboko i chwycił leżący obok niego na siedzeniu plecak. Rzucił krótkie ,,dziękuję” taksówkarzowi i zatrzasnął za sobą drzwi auta.
Uniósł oczy w górę, spojrzał na fasadę budynku, którego nie widział od tak długiego czasu. Zacisnął oczy, powstrzymywał łzy. Sam nie wiedział, czy płacze ze szczęścia czy z żalu. Stojąc wtedy na chodniku, otoczony walizkami, układał sobie plan na najbliższe dni i tygodnie. Nie był przyzwyczajony do bezczynności, w trasie zawsze coś się działo, wokół kręciło się pełno ludzi. W tej chwili był sam.
Słońce zaczynało już powoli zachodzić, nadchodził chłodny, jesienny wieczór. Harry chwycił wszystkie torby i wspiął się po schodach do wejścia.
Klucz zazgrzytał w zamku a drzwi otworzyły się. Oczom Harry'ego ukazał się korytarz, jasny i przestronny. Korytarz w jego własnym domu. Ile czasu nie mógł nazwać miejsca, w którym się znajduje ,,domem”? Spał w hotelach, autobusie, ale nigdzie nie czuł się tak dobrze jak tutaj. Po raz pierwszy od miesięcy był w domu, swoim domu.


*
Liam rzucił się na łóżko. Był zmęczony, od dawna nie przespał całej nocy, ponadto odbył długą podróż. Przymknął oczy i wsłuchał się w łagodne dźwięki otoczenia. Za ścianą sąsiad słuchał muzyki, w kuchni krzątała się pomoc domowa. Dzieci za oknem bawiły się w berka. Nie mógł nadziwić się, że jest miejsce na świecie, gdzie może być aż tak cicho. Tu nie mieszkało dziesięć osób, z których każda miała coś do powiedzenia, nie ważne, która była godzina. Nie było wrzeszczących fanek czy stresu przed wywiadem. To był jego dom, jego pokój, jego łózko. Miejsce, gdzie zawsze może wrócić.
Czuł, że oczy powoli mu się zamykają. Nie protestował. Czuł, że wreszcie może pozwolić sobie na odrobinę relaksu.


*
- Zayn, czy to ty?
- A spodziewasz się kogoś innego? - zażartował
Przez chwilę słychać było tylko stukot obcasów, aż w drzwiach pojawiła się przepiękna dziewczyna. Miała długie, jasne włosy, które opadały jej delikatnie na ramiona. Szczupłe ciało opinała błyszcząca, krótka sukienka.
- Perrie, wyglądasz... wspaniale – odrzekł Zayn

Dziewczyna uśmiechnęła się, zadowolona z siebie. Złapała ukochanego za rękę i pociągnęła w stronę salonu.
Wszystko było już przygotowane. W pomieszczeniu panował półmrok, na ławie paliło się kilka świeczek. W DVD kręciła się płyta z ich ulubionym filmem, przekąski tylko na nich czekały.
- Tęskniłem – szepnął Zayn

Objął swoją dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie. Zapowiadała się przyjemna noc.

*powyższy tekst nie ma nic wspólnego z opowiadaniem



Opowiadanie odnosi się do zmian w życiu One Direction, a dokładnie końca trasy i powrotu do domu, ponieważ to się właśnie zmieniło, od czasu mojego ostatniego wpisu. Ostatni raz, kiedy tu byłam, chłopcy promowali jeszcze płytę Take Me Home. Teraz dorośli, zmienili się. Nie wiem, czy uda mi się pisać o nich jako o dorosłych mężczyznach, jakimi teraz są, ale przynajmniej spróbuję.

Postaram się dodawać nowy rozdział co tydzień, może częściej. Zapraszam do lektury zarówno starych czytelników jak i tych, którzy dopiero co tutaj trafili <3

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 28

***Dominika***
Obudziłam się, jak co dzień, wtulona w ciepły tors Zayna, rozkoszując się łączącą nas bliskością. Nigdy nie pomyślałabym, że podejmując tu naukę języka, mogę poznać pięć tak wspaniałą osobę, jaką jest Zayn. Zawsze, nawet przy mnie, grał bad boya, ale wiedziałam, że to tylko maska, której ciężko mu się pozbyć, po latach przyzwyczajenia.
Czułam, że nie tylko ja nie śpię w tym pokoju. Odwróciłam głowę i ujrzałam Zayna, wpatrującego się w moje nagie ciało z zagryzioną wargą. Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomimo, że nasz pierwszy raz wydarzył się ponad miesiąc temu, nadal patrzył na mnie w ten sam sposób, co wtedy.
- Mógłbyś przestać rozbierać mnie wzrokiem? - spytałam, ale z moich ust nie schodził uśmiech
- Przecież już jesteś naga - mruknął mi do ucha zachrypniętym głosem, znacząc opuszkami palców ślad od mojego pępka w dół
Zaśmiałam się.
- Zayn... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi namiętnym pocałunkiem, którego nie mogłam nie odwzajemnić
- Co się stało? - Zayn spojrzał na mnie, zdziwiony, że odsunęłam się pierwsza. Zazwyczaj to on był ,,tym rozsądnym"
Nie odpowiedziałam. Nagle poczułam wielką gulę w przełyku, pragnącą natychmiast wydostać się na zewnątrz.
Zakryłam usta ręką i wyślizgując się spod zdziwionego Zayna, pobiegłam do łazienki. Klęknęłam przed sedesem i pozwoliłam guli wydostać się na zewnątrz.
Odgarnęłam włosy z twarzy i oparłam się o zimną ścianę.
- Co się stało? - powtórzył pytanie Zayn, przykładając mi rękę do czoła, najwyraźniej sprawdzając temperaturę
- Nic mi nie jest - powiedziałam, odgarniając jego dłoń
- Jesteś zielona na twarzy! - podniósł głos
Uciszyłam go ruchem ręki.
- Najwidoczniej zjadłam wczoraj coś nieświeżego, to wszystko
- Naprawdę tak uważasz? - nadal mi nie dowierzał
Pokiwałam głową, a Zayn złożył na moich spierzchniętych ustach szybki pocałunek.
- Zejdź zaraz na dół, zrobię ci jakieś śniadanie - powiedział i nadal z zatroskaną miną opuścił łazienkę
- Hej Domi! - okrzyki przywitały mnie, gdy tylko weszłam do kuchni
Na moje usta od razu wkradł się promienny uśmiech, gdy Zayn postawił przede mną talerz z wielkim omletem.
- Smacznego - mruknął mi do ucha i odszedł, by zająć się swoim śniadaniem
- Idziesz do niej? - odezwał się siedzący w kącie Niall, tym samym, bezbarwnym głosem, którego używał od miesiąca
Pokiwałam głową. Co dzień zadawał mi to samo pytanie, a ja co dzień odpowiadałam to samo. Powoli stawało się to męczące, kilka razy nawet chciałam powiedzieć mu, żeby wreszcie dał sobie z tym spokój, ale odpuszczałam, gdy tylko widziałam w czego oczach te iskierki nadziei.
- Jak z nią? - zainteresował się Liam
- Tak, jak niedawno - wzruszyłam ramionami, wsadzając sobie do ust wielki kawałek omletu
Nie było to prawdą. Ostatnio coraz częściej wydawało mi się, że Iza robi się coraz weselsza i odzyskuje dawne barwy. Było to zupełne przeciwieństwo Nialla, który z każdym dniem coraz bardziej zapadał się w depresję, utwierdzając nas w przekonaniu, że to nie my możemy mu pomóc.
- Dzisiaj nie pójdę z tobą - powiedział Zayn, spuszczając głowę - Musimy być w studiu, przecież wydajemy płytę
Pokiwałam głową, ale wcale nie byłam zdziwiona. Zayn wymyślał różne powody, żeby tylko nie towarzyszyć mi w wizycie u Izy, dlatego skazana byłam na pokonanie tej drogi sama, choć przerażała mnie nocna wędrówka wąskimi, ciemnymi uliczkami. Postanowiłam jednak nie dać tego po sobie poznać, szczególnie w obecności chłopaków.
- Nic się nie stało - powiedziałam głosem, w którym słychać było wymuszoną beztroskę i zabrałam się do kończenia omleta
Gdy widelec stuknął po raz ostatni o szklaną powierzchnię talerza, wymknęłam się z towarzystwa i udałam się na górę, ubrać się i umyć. Odruchowo sięgnęłam po leżący przy łóżku telefon i odblokowałam ekran. Natychmiast na wyświetlaczu pojawił się znaczek nowej wiadomości.

Spotkajmy się u mnie o 10. Ubierz coś eleganckiego. Xo, Iza

Zmarszczyłam brwi. Iza nigdy nie zapraszała mnie do siebie, między nami istniała niepisana umowa, że zaglądam do niej codziennie bez uprzedzenia. Może planowała dziś coś szczególnego?
Otworzyłam drzwi szafy i przerzuciłam kilka wieszaków. Jak na złość, nie przewidziałam, że eleganckie sukienki będą mi potrzebne, dlatego zabrałam do Londynu tylko kilka z nich,.reszta pewnie kurzyła się teraz w domowej garderobie.
Po przerzuceniu prawie wszystkich ubrań i zdecydowaniu się na prostą, niebieską bez ramiączek, stwierdziłam w panice, że straciłam zbyt dużo czasu. Złapałam ubrania i pobiegłam do łazienki, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
*
Ostrożnie stawiałam kroki na chodniku, przeklinając cicho Izę, która kazała mi się w to ubrać. Dawno nie miałam na sobie wysokich szpilek, dlatego teraz chodzenie sprawiało mi niemały problem.
Odliczałam przecznice, które zostały mi do pokonania. Jeszcze trzy, jeszcze dwie... Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko wyłoniłam się zza ostatniego rogu i ujrzałam stojącą przed budynkiem Izę. Wyglądała wspaniale w czarnej, opiętej sukni i wysokich butach. Zupełnie nie przypominała samej siebie sprzed niecałego tygodnia, kiedy dnie spędzała leżąc skulona na łóżku, z wiecznie czerwonymi od płaczu oczami.
- Hej - przywitała mnie radośnie całusem w policzek
- Cześć, czekamy jeszcze na kogoś? - spytałam, bo dopiero teraz dotarł do mnie, że zamiast w domu, witamy się na ulicy
- Nie, przynajmniej na razie - zaśmiała się - Chciałabym ci dzisiaj kogoś przedstawić
Zanim zdążyłam zapytać się o szczegóły, przed budynkiem zatrzymał się z piskiem opon czerwony, sportowy samochód, podobny do tych, jakimi jeżdżą chłopcy. Z auta natychmiast wyszedł łysiejący mężczyzna, ubrany w ciemny garnitur i ze sztucznym uśmiechem na ustach otworzył tylne drzwi do samochodu. Spojrzałam zdziwiona na Izę, ale ona zadowolona siedziała już na siedzeniu. Domyśliłam się, że może być to jakiś rodzaj taksówki, więc podążyłam śladami przyjaciółki i zapięłam się w pasy zaraz obok niej.
*
- Możesz wyjaśnić mi cały ten cyrk? - szepnęłam, gdy włączone radio mogło zagłuszyć naszą rozmowę
Iza zawahała się przez chwilę, ale po chwili spojrzała się na mnie niepewnie.
- Kojarzysz nazwisko Wasilewski? - spytała
- Wasilewski?* - zdziwiłam się - Nie
- Może dlatego, że na co dzień używa innego nazwiska. A Wesley?
Zmarszczyłam brwi.
- Ron? Przyjaciel Harrego Pottera? O co chodzi?
Iza zmroziła mnie wzrokiem i westchnęła głośno. Miałam wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć, ake w tej samej chwili samochód stanął. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich niskiego, grubego mężczyznę, z tak samo sztucznym uśmiechem przyklejonym na ustach, jak nasz szofer. Iza wysiadła z gracją prawdziwej damy, ja, nadal nieprzyzwyczajona do niewygodnych szpilek, niezgrabnie stanęłam na chodniku.
Dopiero teraz zainteresowałam się miejscem, do którego zostałam zawieziona. Była to ekskluzywna restauracja, jedna z najlepszych w Londynie. Nawet nie marzyłam, że kiedyś przekroczę przez jej próg, a dzisiaj miało się to spełnić. Zerknęłam na Izę. Dziewczyna zdawała się nie zwracać uwagi na prestiż tego miejsca, ale znałam ją zbyt długo, żeby wiedzieć, że to tylko maska, którą wkłada, by upodpbnić się do otaczających ją, eleganckich gości. Ja nie dbałam o pozory. Wytrzeszczonymi oczami chłonęłam wszystkie ozdoby, które oglądać mogłam dziś zarówno pierwszy, jak i ostatni raz. Zajęta byłam podziwianiem pięknego obrazu, który zawisł nad jednym ze stolików, gdy nagle przestałam go widzieć.
- Iza... - wyszeptałam
Dziewczyna spojrzała na mnie z troską, a ja oparłam się o zimną ścianę. Kręciło mi się w głowie, więc zamknęłam oczy. Słyszałam, jak Iza prosi o pomoc przechodzącego obok kelnera, a ja skupiałam się na jednej myśli: żeby nie zemdleć, nie tu i teraz, nie w otoczeniu tych wszystkich ludzi. Ktoś wetknął mi w dłoń szklankę wody, którą drżącą ręką podniosłam do ust.
- Przepraszam - szepnęłam, gdy ciemność przed oczami równie szybko przeszła, co przyszła
- Nie masz za co - powiedziała Iza, poprawiając moją fryzurę - Moim zdaniem powinnaś przejść się do lekarza, tego nie można tak zostawić
Wywróciłam oczami i już miałam zaprotestować, ale zamilkłam, gdy napotkałam poważną minę Izy.
- Dobrze, pójdę - poddałam się - Ale najpierw poznaj mnie z.. hm, z tym, kim miałaś
Iza uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę przez restaurację. Zwolniła dopiero, gdy doszłyśmy już prawie do końca, gdzie wolnych stolików był dużo więcej. Usiadła przy jednym z nich, trzyosobowym, w mi wskazała krzesło obok.
Po niedługiej chwili czekania usłyszałyśmy głośne piski w przedniej części restauracji, jednak z zajmowanych przez nas miejsc nie mogłam niczego zobaczyć. Iza uśmiechnęła się pod nosem, co mnie bardzo zdziwiło.
- Przyszedł - powiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do mnie
Zanim zdążyłam zastanowić się nad jej słowami, zobaczyłam nad sobą wysokiego, przystojnego mężczyznę. Mało tego, wydawało mi się, że już go kiedyś widziałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Myślałam, że przystojniak zabłądził, a do naszego stolika trafił zupełnie przypadkowo, ale zaraz podszedł do Izy i przywitał ją buziakiem w policzek.
Następnie odwrócił się w moją stronę i ukłonił się lekko, całując w rękę.
- Mówisz po polsku? - spytał
- Oczywiście - odpowiedziałam zdezorientowana
- Jestem Paweł Wasilewski - przedstawił się
- Dominika Jabłońska
Wtedy mój mózg zaczął w końcu pracować. ,,Pamiętniki Wampirów"! - miałam ochotę wykrzyknąć. Dotarło do mnie, że jedyne miejsce, gdzie mogłam zobaczyć Pawła był mój własny telewizor, gdy moja siostra oglądała ten właśnie serial.
Nadal jednak nie rozumiałam, dlaczego spotkałyśmy się ze znanym aktorem. Żałuję, że nie dopytałam się o to jeszcze w samochodzie, przynajmniej nie wyszłabym teraz tak źle.
Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane znacznie wcześniej, niż przypuszczałam. Podczas wertowania podanej przez kelnera karty dań, podniosłam na chwilę wzrok, a moje serce na chwilę stanęło.
Paweł i Iza siedzieli teraz bardzo blisko siebie. W pewnym momencie aktor objął ją w talii, a ona oparła się o jego ramię.
Wtedy wszystko zrozumiałam.

*Paul Wesley, aktor z Pamiętników Wampirów naprawdę nazywa się Paweł Wasilewski, a jego rodzice pochodzą z Polski.


***********
Straaasznie przepraszam Was za moją nieobecność, ale nie była ona do końca moją winą. Gdy już wróciłam z dwutygodniowych wakacji, okazało się, że w domu czeka mnie ,,miła" niespodzianka, a mianowicie brak internetu..

Co do rozdziału... Jakiś taki dziwny, a Paul Weasley wcale mi tam nie pasuje, no ale uległam prośbą siostry i jednak zdecydowałam się właśnie na niego.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 27

***Kelly***
Zapukałam.
- Chyba mówiłem, żebyście nie przychodzili! - usłyszałam po drugiej strony ściany, ale nie przejęłam się tym. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do pokoju.
Zdziwiłam się, widząc panujący we wnętrzu bałagan. Niall nigdy nie dbał o czystość w swoim pokoju, ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak go zapuścił. Całą podłogę pokrywały brudne ubrania i resztki jedzenia, wśród których ukrywał się ich właściciel. Zaciągnięte, bordowe zasłony nie przepuszczały ani odrobiny światła, tak, że w pomieszczeniu panował półmrok. W kącie, obok szafy, zauważyłam kilka pogniecionych kartek i długopis. To właśnie tam Niall musiał pisać rano list do Izy.
Chrząknęłam znacząco, patrząc z współczuciem na podkrążone oczy chłopaka
Niall ani drgnął. Wciąż wpatrywał się pustym wzrokiem w ciemną plamę na ścianie. Zrobiło mi się go żal. Z trudem przedostałam się przez leżące na podłodze przedmioty i podeszłam do chłopaka. Zawahałam się, ale usiadłam obok niego objęłam go mocno rękami od tyłu. Ani drgnął.
- Będzie dobrze, zobaczysz - szepnęłam mu na ucho, chociaż nie widziałam, czy sama w to wierzę
- Tak uważasz? - odezwał się cicho Niall, odwracając głowę i spoglądając na mnie
Pokiwałam głową.
- Gdyby do mnie ktoś napisał romantyczny list... - zaczęłam
- Romantyczny list! - przerwał mi, zdejmując sobie moje ręce z pleców i odsuwając się ode mnie - Żaden romantyczny list! To było wyjaśnienie, tak, wyjaśnienie, dlaczego byłem takim chujem, chociaż tego nie można usprawiedliwić, nie można zachowywać się tak, jak ja się zachowałem! Mówcie sobie, co chcecie, ale ona mi nie wybaczy, znajdzie sobie kogoś innego, lepszego, kto doceni jaka jest cudowna!
Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie ruszałam się, w obawie, że znowu wybuchnie. Sprawiał wrażenie, jakby chciał obudzić swoimi wrzaskami cały Londyn.
Wpatrywałam się w niego tak długo, aż zobaczyłem błyszczące w kącikach oczu samotne łzy. Podeszłam do niego szybko i mocno przytuliłam. Niall wtulił głowę w moje ramiona.
- Nie można tak tu siedzieć i użalać się nad sobą - szepnęłam
- W dupie mam to, co można, a co nie - powiedział i spróbował znowu się ode mnie odsunąć, ale tym razem byłam na to przygotowana. Ścisnęłam mocniej ręce wokół niego brzucha, to tylko tak nisko sięgałam, nie pozwalając mu odejść
- Chodź do nas na dół, wszyscy się ucieszą - spróbowałam jeszcze raz - Wiem, że już późno, ale chłopaki dopiero się rozkręcają
Poczułam, na wysokości swojego ramienia, jak Niall delikatnie kręci głową na boki.
- Jeśli się rozmyślisz, jesteśmy w salonie albo w kuchni - powiedziałam i wyszłam z pokoju, nie oglądając się w tył
Na dole zabawa trwała w najlepsze. Czterech największych wariatów, jakich znam, wydawało się być pogrążonych we własnym, szalonym świecie. Żadne z tarzających się po podłodze ciał nie zwróciło uwagi na moje wejście, dopóki nie podeszłam do Zayna i nie poklepałam go mocno w ramię.
- O, już jesteś - odwrócił się do mnie - Nie zgodził się przyjść, prawda?
Pokiwałam głową. Po dzisiejszej rozmowie zrobiło mi się bardzo żal Nialla i obiecałam sobie, że niezależnie od tego, co o tym pomyśli Iza, zrobię wszystko, żeby ich pogodzić.



***Dominika***
Szłam wolno uliczkami centrum Londynu, powoli powłóczając nogami. Nie spieszyło mi się do domu, o wiele bardziej wolała kontynuować wieczorny spacer, nie zważając nawet na późną porę. Delikatny, chłodny wiatr drażnił moje słabo zakryte ciało, powodując dreszcze na mojej skórze. Spojrzałam na zegarek. Było wpół do jedenastej wieczorem, chłopcy na pewno się już o mnie martwili. Westchnęłam cicho i podążyłam szybszym krokiem w stronę mieszkania One Direction.
- Domi? To ty? - usłyszałam już od progu znajome głosy
- A spodziewaliście się kogoś jeszcze? - odkrzyknęłam, uśmiechając się pod nosem
Rzuciłam w kąt wygodne trampki i udałam się do salonu, gdzie wieczorami zbierali się wszyscy na wspólne oglądanie kolejnego głupawego filmu. Wcisnęłam się w jedyne wolne miejsce, pomiędzy Zaynem i Harrym, chwytając od tego drugiego garść popcornu. Dzisiaj zdecydowali się na nowego Supermana, jeden z ulubionych filmów Louisa.
Oparłam się wygodnie o tors Zayna i zaczęłam śledzić losy bohatera z zainteresowaniem, które powoli gasło, wraz z przesuwaniem się wskazówek zegara. W miarę upływu czasu powieki robiły się coraz cięższe, a składane co jakiś czas przez Zayna pocałunki na moim czole uspokajały mnie jeszcze bardziej.
- Pójdę do łóżka, jestem zmęczona - mruknęłam w pewnym momencie, tłumiąc potężne ziewnięcie
Chłopcy poliwali zgodnie głowami, a Zayn złożył na moich ustach namiętny pocałunek, tak niespodziewanie, że aż zabrakło mi tchu.
Oderwałam się od chłopaka w momencie, gdy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. To Harry opuścił pokój i udał się do swojej sypialni, głośno tupiąc po schodach.
Jeszcze raz pożegnałam się z chłopakami, którzy wpatrywali się we mnie z lekkim rozbawieniem. Zignorowałam ich i podążyłam śladami Harrego na górę.
Zimna woda spływała strumieniami po moim nagim ciele, zmywając ze mnie wszystkie troski i zmartwienia. Jej szum skutecznie zakłócał inne dźwięki otoczenia,.dlatego zdziwiłam się, gdy drzwi kabiny prysznicowej uchyliły się, a moim oczom ukazała się roześmiana twarz.
- Mogę? Wszystkie inne łazienki zajęte - spytał Zayn i dołączył do mnie bez pozwolenia
Zaśmiałam się, ale po chwili znów zostałam uciszona przez namiętny pocałunek.
- Zayn, masz na sobie ubrania, wiesz? - dopiero, gdy to powiedziałam, zorientowałam się, ża sama jestem naga, choć wcale mnie to nie skrępowało
- Racja - pokiwał głową Zayn, szybkim ruchem zrzucając z siebie mokrą już koszulkę i prezentując mi swój umięśniony tors
Delikatnie przejechałam opuszkami palców po jego idealnym brzuchu i zagryzłam mimowolnie wargę.
- Nie, to ty jesteś piękna - zaśmiał się Zayn i wrócił do obdarowywania mnie pocałunkami, przechodząc powoli z ust, coraz niżej, dochodząc aż do biustu
- Chcesz tego? - spytał, przerywając na chwilę pieszczoty, chociaż byłam pewna, że znał odpowiedź, a pokiwanie przeze mnie głową było tylko niepotrzebną formalnością



Tymczasem, w pokoju za ścianą, Harry leżał na łóżku, z twarzą zatopioną głęboko w poduszce, wściekły nie na przyjaciela, ale na samego siebie, że pozwolił się wyprzedzić w wyścigu o tą dziewczynę, którą doskonale słyszał nawet w innym pokoju, doskonale zdając sobie sprawę, co w tej chwili robi.





********************************
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać, ale nie wiem kto i nie wiem jak
usuwa napisane przez mnie rozdziały...

Pamiętacie Kelly? Wyciągnęłam ją znowu i użyłam do opowiadania,
bo koniecznie potrzebowałam jakiejś dziewczyny, a ona
była przecież dobrą przyjaciółką Nialla. ;)

Od jutra (niedziela) wyjeżdżam na 2 tygodnie, a rozdziały będę
wstawiała, kiedy złapię internet.

Jedzie ktoś od jutra do Władysławowa z ZMW?