sobota, 7 grudnia 2013

Reaktywacja!

Witam tych, którzy jeszcze tu zaglądają.
To prawda, przezwałam pisanie, sama nie wiem dlaczego. Najpierw nie miałam czasu, później chęci. Ale jestem znowu.


,,Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę lądujemy”.
Niall wyjrzał przez okno samolotu. Było szaro i nieprzyjemnie, krople deszczu spływały po szybie. ,,Witamy w UK” - pomyślał, uśmiechając się do siebie.
- O której masz masz samolot? - spytał siedzący koło niego Liam
- O 13. Nie zostanę z wami zbyt długo – odpowiedział
Niall rozweselił się na samą myśl o powrocie do ojczyzny. Tęsknił za rodziną, przyjaciółmi. Kochał kolegów z zespołu jak braci, ale czuł, że potrzebuje od nich chwili odpoczynku.

- Trzymaj się, stary! - wykrzyknął za nim Louis, gdy razem z innymi oddalał się w stronę wyjścia
- Nie siedź długo w Irlandii, wracaj do nas szybko! - dodał Liam
- Jak mógłbym zostawić moich braci? - zaśmiał się Niall
Jednak po chwili, gdy chłopcy zniknęli za obrotowymi drzwiami, Niall został sam na sali przylotów. W jednej chwili poczuł się bardzo samotny. Wiedział, że właśnie skończył się pewien rozdział jego życia.


*
- Louis, tu jestem! - znajomy głos od razu przykuł uwagę Tomlinsona
Obejrzał się w tamtą stronę, a na jego ustach niemal od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć, El – przywitał się
- Jak minął ci lot? - zainteresowała się dziewczyna
- Nie było tak źle. Co u ciebie?

Louis objął Eleanor i wspólnie podążyli za ochroniarzem, który pomagał nieść bagaże. Chłopak zatrzymał się przed samochodem i sięgnął do kieszeni po kluczyki. Otworzył drzwi pasażera i pozwolił swojej ukochanej zająć miejsce. Obszedł pojazd i sam usiadł na miejscu kierowcy.
- No to jedziemy do domu – szepnął

*
Samochód zatrzymał się pod domem z piskiem opon. Harry westchnął głęboko i chwycił leżący obok niego na siedzeniu plecak. Rzucił krótkie ,,dziękuję” taksówkarzowi i zatrzasnął za sobą drzwi auta.
Uniósł oczy w górę, spojrzał na fasadę budynku, którego nie widział od tak długiego czasu. Zacisnął oczy, powstrzymywał łzy. Sam nie wiedział, czy płacze ze szczęścia czy z żalu. Stojąc wtedy na chodniku, otoczony walizkami, układał sobie plan na najbliższe dni i tygodnie. Nie był przyzwyczajony do bezczynności, w trasie zawsze coś się działo, wokół kręciło się pełno ludzi. W tej chwili był sam.
Słońce zaczynało już powoli zachodzić, nadchodził chłodny, jesienny wieczór. Harry chwycił wszystkie torby i wspiął się po schodach do wejścia.
Klucz zazgrzytał w zamku a drzwi otworzyły się. Oczom Harry'ego ukazał się korytarz, jasny i przestronny. Korytarz w jego własnym domu. Ile czasu nie mógł nazwać miejsca, w którym się znajduje ,,domem”? Spał w hotelach, autobusie, ale nigdzie nie czuł się tak dobrze jak tutaj. Po raz pierwszy od miesięcy był w domu, swoim domu.


*
Liam rzucił się na łóżko. Był zmęczony, od dawna nie przespał całej nocy, ponadto odbył długą podróż. Przymknął oczy i wsłuchał się w łagodne dźwięki otoczenia. Za ścianą sąsiad słuchał muzyki, w kuchni krzątała się pomoc domowa. Dzieci za oknem bawiły się w berka. Nie mógł nadziwić się, że jest miejsce na świecie, gdzie może być aż tak cicho. Tu nie mieszkało dziesięć osób, z których każda miała coś do powiedzenia, nie ważne, która była godzina. Nie było wrzeszczących fanek czy stresu przed wywiadem. To był jego dom, jego pokój, jego łózko. Miejsce, gdzie zawsze może wrócić.
Czuł, że oczy powoli mu się zamykają. Nie protestował. Czuł, że wreszcie może pozwolić sobie na odrobinę relaksu.


*
- Zayn, czy to ty?
- A spodziewasz się kogoś innego? - zażartował
Przez chwilę słychać było tylko stukot obcasów, aż w drzwiach pojawiła się przepiękna dziewczyna. Miała długie, jasne włosy, które opadały jej delikatnie na ramiona. Szczupłe ciało opinała błyszcząca, krótka sukienka.
- Perrie, wyglądasz... wspaniale – odrzekł Zayn

Dziewczyna uśmiechnęła się, zadowolona z siebie. Złapała ukochanego za rękę i pociągnęła w stronę salonu.
Wszystko było już przygotowane. W pomieszczeniu panował półmrok, na ławie paliło się kilka świeczek. W DVD kręciła się płyta z ich ulubionym filmem, przekąski tylko na nich czekały.
- Tęskniłem – szepnął Zayn

Objął swoją dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie. Zapowiadała się przyjemna noc.

*powyższy tekst nie ma nic wspólnego z opowiadaniem



Opowiadanie odnosi się do zmian w życiu One Direction, a dokładnie końca trasy i powrotu do domu, ponieważ to się właśnie zmieniło, od czasu mojego ostatniego wpisu. Ostatni raz, kiedy tu byłam, chłopcy promowali jeszcze płytę Take Me Home. Teraz dorośli, zmienili się. Nie wiem, czy uda mi się pisać o nich jako o dorosłych mężczyznach, jakimi teraz są, ale przynajmniej spróbuję.

Postaram się dodawać nowy rozdział co tydzień, może częściej. Zapraszam do lektury zarówno starych czytelników jak i tych, którzy dopiero co tutaj trafili <3

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 28

***Dominika***
Obudziłam się, jak co dzień, wtulona w ciepły tors Zayna, rozkoszując się łączącą nas bliskością. Nigdy nie pomyślałabym, że podejmując tu naukę języka, mogę poznać pięć tak wspaniałą osobę, jaką jest Zayn. Zawsze, nawet przy mnie, grał bad boya, ale wiedziałam, że to tylko maska, której ciężko mu się pozbyć, po latach przyzwyczajenia.
Czułam, że nie tylko ja nie śpię w tym pokoju. Odwróciłam głowę i ujrzałam Zayna, wpatrującego się w moje nagie ciało z zagryzioną wargą. Uśmiechnęłam się pod nosem. Pomimo, że nasz pierwszy raz wydarzył się ponad miesiąc temu, nadal patrzył na mnie w ten sam sposób, co wtedy.
- Mógłbyś przestać rozbierać mnie wzrokiem? - spytałam, ale z moich ust nie schodził uśmiech
- Przecież już jesteś naga - mruknął mi do ucha zachrypniętym głosem, znacząc opuszkami palców ślad od mojego pępka w dół
Zaśmiałam się.
- Zayn... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi namiętnym pocałunkiem, którego nie mogłam nie odwzajemnić
- Co się stało? - Zayn spojrzał na mnie, zdziwiony, że odsunęłam się pierwsza. Zazwyczaj to on był ,,tym rozsądnym"
Nie odpowiedziałam. Nagle poczułam wielką gulę w przełyku, pragnącą natychmiast wydostać się na zewnątrz.
Zakryłam usta ręką i wyślizgując się spod zdziwionego Zayna, pobiegłam do łazienki. Klęknęłam przed sedesem i pozwoliłam guli wydostać się na zewnątrz.
Odgarnęłam włosy z twarzy i oparłam się o zimną ścianę.
- Co się stało? - powtórzył pytanie Zayn, przykładając mi rękę do czoła, najwyraźniej sprawdzając temperaturę
- Nic mi nie jest - powiedziałam, odgarniając jego dłoń
- Jesteś zielona na twarzy! - podniósł głos
Uciszyłam go ruchem ręki.
- Najwidoczniej zjadłam wczoraj coś nieświeżego, to wszystko
- Naprawdę tak uważasz? - nadal mi nie dowierzał
Pokiwałam głową, a Zayn złożył na moich spierzchniętych ustach szybki pocałunek.
- Zejdź zaraz na dół, zrobię ci jakieś śniadanie - powiedział i nadal z zatroskaną miną opuścił łazienkę
- Hej Domi! - okrzyki przywitały mnie, gdy tylko weszłam do kuchni
Na moje usta od razu wkradł się promienny uśmiech, gdy Zayn postawił przede mną talerz z wielkim omletem.
- Smacznego - mruknął mi do ucha i odszedł, by zająć się swoim śniadaniem
- Idziesz do niej? - odezwał się siedzący w kącie Niall, tym samym, bezbarwnym głosem, którego używał od miesiąca
Pokiwałam głową. Co dzień zadawał mi to samo pytanie, a ja co dzień odpowiadałam to samo. Powoli stawało się to męczące, kilka razy nawet chciałam powiedzieć mu, żeby wreszcie dał sobie z tym spokój, ale odpuszczałam, gdy tylko widziałam w czego oczach te iskierki nadziei.
- Jak z nią? - zainteresował się Liam
- Tak, jak niedawno - wzruszyłam ramionami, wsadzając sobie do ust wielki kawałek omletu
Nie było to prawdą. Ostatnio coraz częściej wydawało mi się, że Iza robi się coraz weselsza i odzyskuje dawne barwy. Było to zupełne przeciwieństwo Nialla, który z każdym dniem coraz bardziej zapadał się w depresję, utwierdzając nas w przekonaniu, że to nie my możemy mu pomóc.
- Dzisiaj nie pójdę z tobą - powiedział Zayn, spuszczając głowę - Musimy być w studiu, przecież wydajemy płytę
Pokiwałam głową, ale wcale nie byłam zdziwiona. Zayn wymyślał różne powody, żeby tylko nie towarzyszyć mi w wizycie u Izy, dlatego skazana byłam na pokonanie tej drogi sama, choć przerażała mnie nocna wędrówka wąskimi, ciemnymi uliczkami. Postanowiłam jednak nie dać tego po sobie poznać, szczególnie w obecności chłopaków.
- Nic się nie stało - powiedziałam głosem, w którym słychać było wymuszoną beztroskę i zabrałam się do kończenia omleta
Gdy widelec stuknął po raz ostatni o szklaną powierzchnię talerza, wymknęłam się z towarzystwa i udałam się na górę, ubrać się i umyć. Odruchowo sięgnęłam po leżący przy łóżku telefon i odblokowałam ekran. Natychmiast na wyświetlaczu pojawił się znaczek nowej wiadomości.

Spotkajmy się u mnie o 10. Ubierz coś eleganckiego. Xo, Iza

Zmarszczyłam brwi. Iza nigdy nie zapraszała mnie do siebie, między nami istniała niepisana umowa, że zaglądam do niej codziennie bez uprzedzenia. Może planowała dziś coś szczególnego?
Otworzyłam drzwi szafy i przerzuciłam kilka wieszaków. Jak na złość, nie przewidziałam, że eleganckie sukienki będą mi potrzebne, dlatego zabrałam do Londynu tylko kilka z nich,.reszta pewnie kurzyła się teraz w domowej garderobie.
Po przerzuceniu prawie wszystkich ubrań i zdecydowaniu się na prostą, niebieską bez ramiączek, stwierdziłam w panice, że straciłam zbyt dużo czasu. Złapałam ubrania i pobiegłam do łazienki, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
*
Ostrożnie stawiałam kroki na chodniku, przeklinając cicho Izę, która kazała mi się w to ubrać. Dawno nie miałam na sobie wysokich szpilek, dlatego teraz chodzenie sprawiało mi niemały problem.
Odliczałam przecznice, które zostały mi do pokonania. Jeszcze trzy, jeszcze dwie... Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko wyłoniłam się zza ostatniego rogu i ujrzałam stojącą przed budynkiem Izę. Wyglądała wspaniale w czarnej, opiętej sukni i wysokich butach. Zupełnie nie przypominała samej siebie sprzed niecałego tygodnia, kiedy dnie spędzała leżąc skulona na łóżku, z wiecznie czerwonymi od płaczu oczami.
- Hej - przywitała mnie radośnie całusem w policzek
- Cześć, czekamy jeszcze na kogoś? - spytałam, bo dopiero teraz dotarł do mnie, że zamiast w domu, witamy się na ulicy
- Nie, przynajmniej na razie - zaśmiała się - Chciałabym ci dzisiaj kogoś przedstawić
Zanim zdążyłam zapytać się o szczegóły, przed budynkiem zatrzymał się z piskiem opon czerwony, sportowy samochód, podobny do tych, jakimi jeżdżą chłopcy. Z auta natychmiast wyszedł łysiejący mężczyzna, ubrany w ciemny garnitur i ze sztucznym uśmiechem na ustach otworzył tylne drzwi do samochodu. Spojrzałam zdziwiona na Izę, ale ona zadowolona siedziała już na siedzeniu. Domyśliłam się, że może być to jakiś rodzaj taksówki, więc podążyłam śladami przyjaciółki i zapięłam się w pasy zaraz obok niej.
*
- Możesz wyjaśnić mi cały ten cyrk? - szepnęłam, gdy włączone radio mogło zagłuszyć naszą rozmowę
Iza zawahała się przez chwilę, ale po chwili spojrzała się na mnie niepewnie.
- Kojarzysz nazwisko Wasilewski? - spytała
- Wasilewski?* - zdziwiłam się - Nie
- Może dlatego, że na co dzień używa innego nazwiska. A Wesley?
Zmarszczyłam brwi.
- Ron? Przyjaciel Harrego Pottera? O co chodzi?
Iza zmroziła mnie wzrokiem i westchnęła głośno. Miałam wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć, ake w tej samej chwili samochód stanął. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich niskiego, grubego mężczyznę, z tak samo sztucznym uśmiechem przyklejonym na ustach, jak nasz szofer. Iza wysiadła z gracją prawdziwej damy, ja, nadal nieprzyzwyczajona do niewygodnych szpilek, niezgrabnie stanęłam na chodniku.
Dopiero teraz zainteresowałam się miejscem, do którego zostałam zawieziona. Była to ekskluzywna restauracja, jedna z najlepszych w Londynie. Nawet nie marzyłam, że kiedyś przekroczę przez jej próg, a dzisiaj miało się to spełnić. Zerknęłam na Izę. Dziewczyna zdawała się nie zwracać uwagi na prestiż tego miejsca, ale znałam ją zbyt długo, żeby wiedzieć, że to tylko maska, którą wkłada, by upodpbnić się do otaczających ją, eleganckich gości. Ja nie dbałam o pozory. Wytrzeszczonymi oczami chłonęłam wszystkie ozdoby, które oglądać mogłam dziś zarówno pierwszy, jak i ostatni raz. Zajęta byłam podziwianiem pięknego obrazu, który zawisł nad jednym ze stolików, gdy nagle przestałam go widzieć.
- Iza... - wyszeptałam
Dziewczyna spojrzała na mnie z troską, a ja oparłam się o zimną ścianę. Kręciło mi się w głowie, więc zamknęłam oczy. Słyszałam, jak Iza prosi o pomoc przechodzącego obok kelnera, a ja skupiałam się na jednej myśli: żeby nie zemdleć, nie tu i teraz, nie w otoczeniu tych wszystkich ludzi. Ktoś wetknął mi w dłoń szklankę wody, którą drżącą ręką podniosłam do ust.
- Przepraszam - szepnęłam, gdy ciemność przed oczami równie szybko przeszła, co przyszła
- Nie masz za co - powiedziała Iza, poprawiając moją fryzurę - Moim zdaniem powinnaś przejść się do lekarza, tego nie można tak zostawić
Wywróciłam oczami i już miałam zaprotestować, ale zamilkłam, gdy napotkałam poważną minę Izy.
- Dobrze, pójdę - poddałam się - Ale najpierw poznaj mnie z.. hm, z tym, kim miałaś
Iza uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę przez restaurację. Zwolniła dopiero, gdy doszłyśmy już prawie do końca, gdzie wolnych stolików był dużo więcej. Usiadła przy jednym z nich, trzyosobowym, w mi wskazała krzesło obok.
Po niedługiej chwili czekania usłyszałyśmy głośne piski w przedniej części restauracji, jednak z zajmowanych przez nas miejsc nie mogłam niczego zobaczyć. Iza uśmiechnęła się pod nosem, co mnie bardzo zdziwiło.
- Przyszedł - powiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do mnie
Zanim zdążyłam zastanowić się nad jej słowami, zobaczyłam nad sobą wysokiego, przystojnego mężczyznę. Mało tego, wydawało mi się, że już go kiedyś widziałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie i kiedy. Myślałam, że przystojniak zabłądził, a do naszego stolika trafił zupełnie przypadkowo, ale zaraz podszedł do Izy i przywitał ją buziakiem w policzek.
Następnie odwrócił się w moją stronę i ukłonił się lekko, całując w rękę.
- Mówisz po polsku? - spytał
- Oczywiście - odpowiedziałam zdezorientowana
- Jestem Paweł Wasilewski - przedstawił się
- Dominika Jabłońska
Wtedy mój mózg zaczął w końcu pracować. ,,Pamiętniki Wampirów"! - miałam ochotę wykrzyknąć. Dotarło do mnie, że jedyne miejsce, gdzie mogłam zobaczyć Pawła był mój własny telewizor, gdy moja siostra oglądała ten właśnie serial.
Nadal jednak nie rozumiałam, dlaczego spotkałyśmy się ze znanym aktorem. Żałuję, że nie dopytałam się o to jeszcze w samochodzie, przynajmniej nie wyszłabym teraz tak źle.
Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane znacznie wcześniej, niż przypuszczałam. Podczas wertowania podanej przez kelnera karty dań, podniosłam na chwilę wzrok, a moje serce na chwilę stanęło.
Paweł i Iza siedzieli teraz bardzo blisko siebie. W pewnym momencie aktor objął ją w talii, a ona oparła się o jego ramię.
Wtedy wszystko zrozumiałam.

*Paul Wesley, aktor z Pamiętników Wampirów naprawdę nazywa się Paweł Wasilewski, a jego rodzice pochodzą z Polski.


***********
Straaasznie przepraszam Was za moją nieobecność, ale nie była ona do końca moją winą. Gdy już wróciłam z dwutygodniowych wakacji, okazało się, że w domu czeka mnie ,,miła" niespodzianka, a mianowicie brak internetu..

Co do rozdziału... Jakiś taki dziwny, a Paul Weasley wcale mi tam nie pasuje, no ale uległam prośbą siostry i jednak zdecydowałam się właśnie na niego.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 27

***Kelly***
Zapukałam.
- Chyba mówiłem, żebyście nie przychodzili! - usłyszałam po drugiej strony ściany, ale nie przejęłam się tym. Nacisnęłam na klamkę i weszłam do pokoju.
Zdziwiłam się, widząc panujący we wnętrzu bałagan. Niall nigdy nie dbał o czystość w swoim pokoju, ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak go zapuścił. Całą podłogę pokrywały brudne ubrania i resztki jedzenia, wśród których ukrywał się ich właściciel. Zaciągnięte, bordowe zasłony nie przepuszczały ani odrobiny światła, tak, że w pomieszczeniu panował półmrok. W kącie, obok szafy, zauważyłam kilka pogniecionych kartek i długopis. To właśnie tam Niall musiał pisać rano list do Izy.
Chrząknęłam znacząco, patrząc z współczuciem na podkrążone oczy chłopaka
Niall ani drgnął. Wciąż wpatrywał się pustym wzrokiem w ciemną plamę na ścianie. Zrobiło mi się go żal. Z trudem przedostałam się przez leżące na podłodze przedmioty i podeszłam do chłopaka. Zawahałam się, ale usiadłam obok niego objęłam go mocno rękami od tyłu. Ani drgnął.
- Będzie dobrze, zobaczysz - szepnęłam mu na ucho, chociaż nie widziałam, czy sama w to wierzę
- Tak uważasz? - odezwał się cicho Niall, odwracając głowę i spoglądając na mnie
Pokiwałam głową.
- Gdyby do mnie ktoś napisał romantyczny list... - zaczęłam
- Romantyczny list! - przerwał mi, zdejmując sobie moje ręce z pleców i odsuwając się ode mnie - Żaden romantyczny list! To było wyjaśnienie, tak, wyjaśnienie, dlaczego byłem takim chujem, chociaż tego nie można usprawiedliwić, nie można zachowywać się tak, jak ja się zachowałem! Mówcie sobie, co chcecie, ale ona mi nie wybaczy, znajdzie sobie kogoś innego, lepszego, kto doceni jaka jest cudowna!
Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie ruszałam się, w obawie, że znowu wybuchnie. Sprawiał wrażenie, jakby chciał obudzić swoimi wrzaskami cały Londyn.
Wpatrywałam się w niego tak długo, aż zobaczyłem błyszczące w kącikach oczu samotne łzy. Podeszłam do niego szybko i mocno przytuliłam. Niall wtulił głowę w moje ramiona.
- Nie można tak tu siedzieć i użalać się nad sobą - szepnęłam
- W dupie mam to, co można, a co nie - powiedział i spróbował znowu się ode mnie odsunąć, ale tym razem byłam na to przygotowana. Ścisnęłam mocniej ręce wokół niego brzucha, to tylko tak nisko sięgałam, nie pozwalając mu odejść
- Chodź do nas na dół, wszyscy się ucieszą - spróbowałam jeszcze raz - Wiem, że już późno, ale chłopaki dopiero się rozkręcają
Poczułam, na wysokości swojego ramienia, jak Niall delikatnie kręci głową na boki.
- Jeśli się rozmyślisz, jesteśmy w salonie albo w kuchni - powiedziałam i wyszłam z pokoju, nie oglądając się w tył
Na dole zabawa trwała w najlepsze. Czterech największych wariatów, jakich znam, wydawało się być pogrążonych we własnym, szalonym świecie. Żadne z tarzających się po podłodze ciał nie zwróciło uwagi na moje wejście, dopóki nie podeszłam do Zayna i nie poklepałam go mocno w ramię.
- O, już jesteś - odwrócił się do mnie - Nie zgodził się przyjść, prawda?
Pokiwałam głową. Po dzisiejszej rozmowie zrobiło mi się bardzo żal Nialla i obiecałam sobie, że niezależnie od tego, co o tym pomyśli Iza, zrobię wszystko, żeby ich pogodzić.



***Dominika***
Szłam wolno uliczkami centrum Londynu, powoli powłóczając nogami. Nie spieszyło mi się do domu, o wiele bardziej wolała kontynuować wieczorny spacer, nie zważając nawet na późną porę. Delikatny, chłodny wiatr drażnił moje słabo zakryte ciało, powodując dreszcze na mojej skórze. Spojrzałam na zegarek. Było wpół do jedenastej wieczorem, chłopcy na pewno się już o mnie martwili. Westchnęłam cicho i podążyłam szybszym krokiem w stronę mieszkania One Direction.
- Domi? To ty? - usłyszałam już od progu znajome głosy
- A spodziewaliście się kogoś jeszcze? - odkrzyknęłam, uśmiechając się pod nosem
Rzuciłam w kąt wygodne trampki i udałam się do salonu, gdzie wieczorami zbierali się wszyscy na wspólne oglądanie kolejnego głupawego filmu. Wcisnęłam się w jedyne wolne miejsce, pomiędzy Zaynem i Harrym, chwytając od tego drugiego garść popcornu. Dzisiaj zdecydowali się na nowego Supermana, jeden z ulubionych filmów Louisa.
Oparłam się wygodnie o tors Zayna i zaczęłam śledzić losy bohatera z zainteresowaniem, które powoli gasło, wraz z przesuwaniem się wskazówek zegara. W miarę upływu czasu powieki robiły się coraz cięższe, a składane co jakiś czas przez Zayna pocałunki na moim czole uspokajały mnie jeszcze bardziej.
- Pójdę do łóżka, jestem zmęczona - mruknęłam w pewnym momencie, tłumiąc potężne ziewnięcie
Chłopcy poliwali zgodnie głowami, a Zayn złożył na moich ustach namiętny pocałunek, tak niespodziewanie, że aż zabrakło mi tchu.
Oderwałam się od chłopaka w momencie, gdy usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. To Harry opuścił pokój i udał się do swojej sypialni, głośno tupiąc po schodach.
Jeszcze raz pożegnałam się z chłopakami, którzy wpatrywali się we mnie z lekkim rozbawieniem. Zignorowałam ich i podążyłam śladami Harrego na górę.
Zimna woda spływała strumieniami po moim nagim ciele, zmywając ze mnie wszystkie troski i zmartwienia. Jej szum skutecznie zakłócał inne dźwięki otoczenia,.dlatego zdziwiłam się, gdy drzwi kabiny prysznicowej uchyliły się, a moim oczom ukazała się roześmiana twarz.
- Mogę? Wszystkie inne łazienki zajęte - spytał Zayn i dołączył do mnie bez pozwolenia
Zaśmiałam się, ale po chwili znów zostałam uciszona przez namiętny pocałunek.
- Zayn, masz na sobie ubrania, wiesz? - dopiero, gdy to powiedziałam, zorientowałam się, ża sama jestem naga, choć wcale mnie to nie skrępowało
- Racja - pokiwał głową Zayn, szybkim ruchem zrzucając z siebie mokrą już koszulkę i prezentując mi swój umięśniony tors
Delikatnie przejechałam opuszkami palców po jego idealnym brzuchu i zagryzłam mimowolnie wargę.
- Nie, to ty jesteś piękna - zaśmiał się Zayn i wrócił do obdarowywania mnie pocałunkami, przechodząc powoli z ust, coraz niżej, dochodząc aż do biustu
- Chcesz tego? - spytał, przerywając na chwilę pieszczoty, chociaż byłam pewna, że znał odpowiedź, a pokiwanie przeze mnie głową było tylko niepotrzebną formalnością



Tymczasem, w pokoju za ścianą, Harry leżał na łóżku, z twarzą zatopioną głęboko w poduszce, wściekły nie na przyjaciela, ale na samego siebie, że pozwolił się wyprzedzić w wyścigu o tą dziewczynę, którą doskonale słyszał nawet w innym pokoju, doskonale zdając sobie sprawę, co w tej chwili robi.





********************************
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać, ale nie wiem kto i nie wiem jak
usuwa napisane przez mnie rozdziały...

Pamiętacie Kelly? Wyciągnęłam ją znowu i użyłam do opowiadania,
bo koniecznie potrzebowałam jakiejś dziewczyny, a ona
była przecież dobrą przyjaciółką Nialla. ;)

Od jutra (niedziela) wyjeżdżam na 2 tygodnie, a rozdziały będę
wstawiała, kiedy złapię internet.

Jedzie ktoś od jutra do Władysławowa z ZMW?

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 26

CZYTASZ=KOMANTUJESZ
***Niall***
Najdroższa Izo!
Nigdy nie byłem dobry w pisaniu listów. Trudno jest mi wyrazić słowami, co czuję, ale spróbuję, specjalnie dla Ciebie.
Nie wiem, co zrobisz z tym listem, ale mam nadzieję, że chociaż go otworzysz i przeczytasz. Nie mogę do Ciebie zadzwonić, wyłączyłaś telefon, a Dominika ciągle odradza mi przyjście pod Twój dom i błaganie o wybaczenie. Twierdzi, że to nic nie pomoże. Może ma rację, przecież ona zna Cię dłużej ode mnie.
Nie będę się usprawiedliwiał. To nie ma żadnego sensu. Prosiłaś mnie, żebym nie wychodził nigdzie tamtego wieczoru, ale a Cię nie posłuchałem. Widziałem łzy w twoich oczach, ale zlekceważyłem je i poszedłem się bawić, w czasie, gdy Ty siedziałaś sama w pokoju. Powinienem był pomyśleć również o Tobie.
Rano byłem nieprzytomny. Nie docierała do mnie większość słów, które wypowiedziałaś, będąc na mnie zła. I słusznie, powinnaś, przecież poprzedniego wieczoru potraktowałem Cię jak zwykłą szmatę, a jesteś tak cudowną dziewczyną, że zasługujesz, by traktowano Cię jak księżniczkę.
Zrozumiałem, że opuszczasz mnie. Nie wiedziałem nic o umówionym spotkaniu z Lou. Byłem przekonany, że mnie zostawiasz. I znowu, zamiast pobiec za Tobą, paść na kolana i błagać, żebyś wróciła, zostałem w ciepłym, wygodnym łóżku i nie przejmowałem się Tobą.
To, co zrobiłem, dotarło do mnie dopiero po południu, gdy obudziłem się na dobre. Zrozumiałem, że źle postąpiłem. Nie mogłem wybaczyć sobie tego, w jaki sposób potraktowałem Cię w ciągu ostatnich godzin.
Wtedy wkroczyła Maria.
Kotku, pamiętaj, że byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, nieważne czy zdecydujesz się wybaczyć mi, czy też nie. Uwierz mi, jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Nie zapomnij: zawsze zajmujesz wyjątkowe miejsce w moim sercu.
Nie wytrzymam bez Ciebie.
Najgorszy chuj na świecie,
Niall

Postawiłem ostatnią kropkę i jeszcze raz, dokładnie przeczytałem cały list. Nauczycielka angielskiego miała rację: pisanie to coś nie dla mnie. Ale nie widziałem innego sposobu skontaktowania się z Izą, a list był dla mnie ostatnią deską ratunku. Wiem, że obserwującej mnie z boku osobie najłatwiej byłoby powiedzieć ,,zgrzeszyłeś, to teraz cierp", ale ja naprawdę tego żałowałem.

- Dominika! Dominika! - krzyczałem, zbiegając ze schodów
Dziewczyna obróciła się, zdziwiona, że widzi mnie w tej części domu. Od tygodnia nie wychodziłem ze swojego pokoju.
- Idziesz do niej po szkole? - spytałem patrząc jej błagalnie w oczy
Pokiwała głową.
- Jak codziennie - na jej ustach pojawił się blady uśmiech
- Zostaw to u niej, tylko żeby go nie widziała, dopóki nie wyjdziesz - poleciłem, wręczając jej elegancką, białą kopertę
Obejrzała ją dokładnie, ale wrzuciła list do torebki. Otworzyła usta, jakby chciała jeszcze coś się zapytać, ale już dawno byłem w swojej sypialni.


***Iza***
Po raz pierwszy w życiu chciałam być kimś innym. Kimkolwiek, byle nie sobą. Czułam się jak zamknięta we własnym ciele i za wszelką cenę chciałam wydostać z niego swoją obolałą duszę.
Minął dopiero tydzień, a rana nie zdążyła się jeszcze zagoić. Nawet mała Lucy zauważyła, że coś jest ze mną nie tak i zachęcała mnie do próbowania wciąż nowych zabaw, myśląc, że poprawi mi to humor. W rzeczywistości, widząc otaczające mnie zabawki, wyobrażałam siebie jako jedną z nich w rękach Nialla. Nie chciałam wcześniej oddać mu się, to bez problemu znalazł sobie inną do zabawy. Jakie to typowe, w końcu międzynarodowa gwiazda może wszystko, nawet igrać z uczuciami dziewczyny, której jeszcze tak niedawno wyznawał miłość.
Dominika odwiedza mnie codziennie po szkole i chyba tylko jej udaje się odwrócić choć na chwilę moje myśli w inną stronę. Oczywiście, Harry, Liam i Louis również wpadali co jakiś czas, raz udało im się mnie zaskoczyć, przywożąc ze sobą Zayna, który wyjątkowo ani razu nie nawrzeszczał na mnie. Ale nawet dobrzy przyjaciele nie potrafili powstrzymać ataków samotności, które pojawiały się, gdy siedziałam wieczorem w pustym domu, podziwiając przez duże okno panoramę kładącego się do snu Londynu.
Potrafiłam przez całą noc wypłakiwać oczy w poduszkę, a rano wstać nieprzytomna i z czerwonymi od łez policzkami.
Nie wiedziałam, dlaczego to robię. O wiele bardziej chciałabym zapomnieć o tych niecałych dwóch miesiącach, kiedy to myślałam, że spełnia się moje największe marzenie, ale nie potrafiłam. Leżąc w bezsenności przykryta ciepłą kołdrą wymyślałam najgorsze scenariusze, ale niestety brakowało mi odwagi, by podciąć sobie żyły. Tkwiłam uwięziona we własnym ciele, jak nigdy nie przejmując się, co przyniesie jutro.
Zerknęłam na pokryty leżącymi wszędzie ubraniami pokój, zastanawiając sobie, jak mogłam tak zapuścić moje zawsze idealnie czyste mieszkanie, gdy dostrzegłam leżącą między pustą paczką czipsów a niebieską koszulką, białą kopertę. Zaciekawiona podniosłam w łóżka swoje ciężkie ciało. Wzięłam kopertę w rękę, ale nigdzie nie dostrzegłam adresu nadawcy ani odbiorcy. Rozejrzałam się po pokoju. Kto mógłby mi ją dostarczyć? No otwórz to! - podpowiadało mi serce, ale rozum radził zachować ostrożność. Ostatecznie posłuchałam tego pierwszego i ostrożnie rozerwałam kopertę.



***********************
Coś krótkie ostatnio wychodzą mi rozdziały, ale ten przebił wszystko.
Według mnie wygląda jak fragment Trudnych Spraw, ale ocenę pozostawię wam.

Dzisiaj podnoszę poprzeczkę, cieszę się, że komentujecie, ale dajcie
mi trochę czasu na napisanie ;D ;*

10 komentarzy=rozdział 27

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 25

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


***Niall***
Po powrocie do mojego pokoju od razu wrzuciłem się na łóżko, nie pozbywając się nawet ubrań. Byłem zbyt zmęczony kotłującym się w głowie myślami, żeby ruszyć się te kilka kroków pod prysznic. Jeszcze godzinę temu byłem przekonany, że potrzebna była mi pomoc. Teraz okazało się, że po wizycie od Liama wyszedłem jeszcze bardziej skołowany niż byłem przedtem.
Powieki zaczynały mi ciążyć coraz bardziej, i chociaż obiecałem sobie poczekać na powrót Dominiki, który oznaczałby, że Iza również dotarła bezpiecznie do domu, już po chwili oddałem się głębokiemu snu.

- Niall... Niall... Niall!
Otworzyłem oczy i gwałtownie podniosłem swoje ciało. Mało brakowało, a spadłbym z łóżka. Moje oczy potrzebowały trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do ciemności, ale nawet przy zupełnym braku światła zobaczyłem drobną, ciemną sylwetkę, odznaczającą się wyraźnie na tle jaśniejszego od niej okna.
- Niall, posuń się! - usłyszałem słodki, znajomy głos
- Iza? - zdziwiłem się - Co ty tu robisz? Śpisz dzisiaj u nas?
Postać machnęła ręką i odsuwając sobie kołdrę, weszła do mojego łóżka i wtuliła się w mój tors. Musnęła włosami o mój nos, a do nozdrzy wdarł się poznany dzięki Zaynowi zapach dymu papierosowego.
- Kotku, ty palisz? - powiedziałem półprzytomnie
- Nie palę - odpowiedziała pewnie
Odsunąłem się od niej na tyle, na ile pozwalało wąskie, jednoosobowe łóżko.
- Gdzie ty byłaś? - spytałem, mierząc ją wzrokiem - Która jest godzina?
- Wpół do czwartej
- Gdzie ty byłaś do wpół do czwartej?!
- Znasz ten klub naprzeciwko waszego domu? - powiedziała wymijająco
Otworzyłem szerzej oczy. Była w klubie? Od kiedy pamiętałem, miała negatywny stosunek do alkoholu i imprez, gdzie odgrywał główną rolę.
- Czemu po mnie nie przyszłaś? Z wielką chęcią poszedłbym z tobą! - powiedziałem z wyrzutem
- Ty możesz bawić się beze mnie, to ja mogę bez ciebie - mruknęła - Ale może teraz pobawimy się razem?
Cały czas się uśmiechając, przysunęła się bliżej mnie i położyła się na mnie. Dopiero teraz zauważyłem, że nie ma na sobie stanika. Delikatnie musnąłem palcami jej nagą skórę, na co zadrżała lekko i wpiła się w moje wargi z nieznaną dotąd namiętnością. Zdziwiłem się, ale odwzajemniłem pocałunek. Nawet nie zwróciłem uwagi, że wcale nie było czuć od niej alkoholu, jak to bywa po imprezach. Było mi dużo łatwiej wytłumaczyć sobie jej zachowanie dużą ilością tego świństwa we krwi.
Dzisiaj ona przejęła kontrolę. Opuściła moje usta i wyszukała dłonią moją przykrytą grubym spodniami męskość i ścisnęła ją mocno.
- Słyszałam, że jesteś w tym dobry - szepnęła - Zadziw mnie
Ona już wie - pomyślałem ze strachem. Za bardzo ją znałem, żeby uważać, że naszła ją na mnie ochota. Odsunąłem ją delikatnie od siebie, a z jej ust natychmiast zniknął uśmiech.
Wziąłem głęboki oddech.
- Kotku, skąd wiesz? - zacząłem niepewnie
- Ale co? - znakomicie udawała zdziwienie
- Skąd wiesz o Marii? O tym, co robiłem, kiedy wyjechałaś spotkać się z Lou? - prawie krzyczałem
Teraz to ona odsunęła się ode mnie i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Tak? A co wtedy robiłeś? - spytała
A może ona wcale nie udawała i naprawdę nie wiedziała? - przemknęła mi przez głowę przerażająca myśl.
Odwróciłem głowę i wtuliłem ją w poduszkę. Co ja zrobiłem!
- Kim jest Maria?! - krzyczała Iza
Zdawało mi się, że postawiła sobie za cel obudzenie całego domu.
- Odpowiedz!
Podniosłem głowę, a nieuczesane kosmyki włosów opadły mi na czoło. Spojrzałam głęboko w jej oczy, w których pierwszy raz dostrzegłem złość.
- Izuś, ja... ja myślałem, że nie wrócisz... - zacząłem się jąkać - A Maria... Ona mnie wykorzystała i...
- Od kiedy to kobieta wykorzystuje mężczyznę, a nie odwrotnie? - przerwała mi - Wierzyłam ci, ufałam!
Chciałem zbliżyć się do niej, otrzeć łzy z jej policzków, przytulić do siebie, ale odepchnęła mnie. Gdy nie dałem za wygraną i objąłem ją ramionami, zaczęła się wiercić, podniosła rękę i uderzyła mnie z całej siły w twarz. Zabolało, ale mogłem sobie tylko wyobrażać, co ona w tej chwili czuje.
- Nawet nie waż się mnie szukać! - zagroziła, wciągnęła na siebie leżącą obok szafy za dużą na nią, moją szarą bluzę i wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami. Jeszcze przez chwilę słychać było jej głośny szloch, gdy zbiegała po schodach.
W głowie słyszałem tylko jeden głos. Głos, który uświadamiał mi, że kolejny raz ją straciłem, tym razem naprawdę.


***********************
Wiem, że krótki i kiepski, ale treściwy. 
Zresztą komentarzy też nie było zbyt dużo.
Tym razem warunek:
6 komentarzy=rozdział 26


Nowa dziewczyna Harrego? ;D
Haronica?


EDIT: Jest 6 komentarzy, nn dodaję jutro rano ;*

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 24

***Niall***
Zapukałem nieśmiało do drzwi, modląc się, żeby Liam jeszcze nie spał.
- Otwarte - usłyszałem głos po drugiej stronie ściany
Śmiało nacisnąłem na klamkę i wszedłem do pokoju mojego przyjaciela. Jak zwykle panował w nim idealny porządek Rozejrzałem się za Liamem i zauważyłem go, leżącego w łóżku i słuchającego muzyki z słuchawek, które pospiesznie zdjął, słysząc moje wejście.
- Co jest, stary? - zaniepokoił się, gdy zobaczył moją zmartwioną minę
Poklepał wolną część wielkiego łóżka, dając mi do zrozumienia, żebym usiadł przy nim i opowiedział mu, co mnie drażni. Spojrzałem na niego niepewnie. Dopiero teraz naszły mnie wątpliwości, czy zwierzanie się komukolwiek jest dobrym pomysłem.
- Nie chciałbym, żeby Iza się o tym dowiedziała - szepnąłem
Liam uśmiechnął się sztucznie.
- Izy tu nie ma. Wiesz, że pojechała z Dominiką na zakupy - wyjaśnił mi takim tonem, jakby tłumaczył małemu dziecku coś oczywistego
Wywróciłem oczami.
- Proszę cię, żeby nie dowiedziała się tego od ciebie - teraz to ja mówiłem jak do pięciolatka
Liam kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Przez chwilę zastanawiałem się, jak powiedzieć mu o tym, co się wydarzyło, ale zbyt rozpaczliwie potrzebowałem rady, żeby nie wyznać mu prawdy.
- Liam ja... - zacząłem się jąkać - Ja... ja zrobiłem coś strasznego
- Coś strasznego? - zdziwił się - Co to znaczy?
Wstałem z materaca, pod którym skrzypnęły cicho sprężyny i podszedłem do okna. Londyn powoli szykował się do snu, słońce zachodziło, malując niebo wokół siebie na piękny, pomarańczowy kolor, a w oknach niektórych domów zaczynały zapalać się pojedyncze światła.
Nie patrzyłem na Liama, wolałem opowiedzieć to tak, jakbym mówił do szyby, a nie do człowieka, który jest skłonny do krytyki i osądu. Czułem, że Payne wpatruje się niecierpliwie w tył mojej głowy. Powoli otworzyłem usta i zacząłem swoją opowieść.


***
- Kotku, proszę cię - Iza złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie
Przez chwilę wpatrywałem się w jej niesamowite, niebieskie oczy, lecz po chwili odwróciłem wzrok, przenosząc go na moje buty
- Też cię proszę - powiedziałem, nie patrząc na nią - Będę grzeczny, przecież wiesz
Dotknęła dwoma palcami mojego podbródka i uniosła go do góry, zmuszając mnie, żebym na nią spojrzał.
- Właśnie tego nie jestem pewna - wyszeptała - Wiesz, jak zachowują się ludzi po alkoholu, a ty potrafisz dużo wypić
Powoli zaczynało mnie to denerwować. To, że planuję wypić w barze jeden czy dwa kieliszki, nie znaczy od razu, że jak tylko wrócę, rzucę się na nią z pięściami
- Nie ufasz mi, tak? - powiedziałem niecierpliwie, świdrując ją wzrokiem
Przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć. Widziałem, że teraz ona odwróciła ode mnie wzrok.
- Jeśli chcesz zostać, to proszę, nie zmuszam cię przecież do niczego. Ale nie możesz zabronić mi wyjść się zabawić - krzyknąłem i wybiegłem z pokoju, trzaskając z całej siły drzwiami.


***
- Panie i panowie, przed wami prawdziwa piękność, tancerka brzucha Maria Lòpez! - ryknął po hiszpańsku głos z głośników*
Rozejrzałem się po znajdującej się za mną scenie, na którą wkroczyła pewnym krokiem wysoka, skąpo ubrana brunetka. Uśmiechnąłem się do siebie na widok zachwyconych min większości facetów zgromadzonych w barze.
Nie bawiło mnie oglądanie rozebranych kobiet, szczególnie, jeśli wiedziałem, że nie zrobiła tego dla mnie, tylko dla pieniędzy. Przed oczami stanęło mi idealne ciało Izy, ubranej w samą bieliznę, wychodzącą rano z łazienki i zaraz przypomniałem sobie, że siedzi teraz w pokoju zupełnie sama. To na złość jej wybrałem ten ,,bardziej niegrzeczny" bar. Nie żałowałem tej decyzji, zabawa była tu na pewno o wiele ciekawsza, niż w klubie obok, do którego chciałem zabrać wczoraj Izę. Oczywiście nawet nie chciała o tym słyszeć, nie wiedziałem, dlaczego. Powoli zaczynałem podejrzewać, że ma poważne uprzedzenia do alkoholu.


***
- Gdzie twoja dziewczyna? - usłyszałem melodyjny, kobiecy głos, którego źródło znajdowało się najprawdopodobniej kilka centymetrów za moimi plecami
Odwróciłem się na wysokim, barowym stołku i stanąłem oko w oko z Marią, tancerką, która jeszcze przed chwilą podniecała zgromadzonych pod sceną mężczyzn.
Wzruszyłem ramionami. Nie miałem ochoty opowiadać nieznajomej szczegółów swojego życia miłosnego. Jednak Maria nie dawała za wygraną. Przysunęła się bardzo blisko mnie, przerzuciła mi rękę przez ramię, a drugą dłonią zaczęła powoli głaskać moje plecy. Spodobało mi się to uczucie. Z Izą nigdy nie bawiliśmy się w ten sposób. Zresztą, komu nie spodobałyby się pieszczoty oferowane przez taką piękność? Zwyczajnym dotykiem rozbudziła.moje, odurzone wlanym w siebie alkoholem szare komórki.
Widząc, jak na mnie działa, przysunęła się na tyle blisko mnie, na ile pozwalał niewygodny stołek.
- Chcesz się napić? - spytałem
Pokiwała głową. Ruchem ręki przywołałam barmana.


***
Chociaż planowałem wypić tylko jeden czy dwa kieliszki, po kilku chwilach straciłem rachubę. Kelner co chwilę przynosił nam nowe drinki, a z każdym kolejnym czułem, że Maria pociąga mnie bardziej. Nie mogłem oderwać oczu od jej idealnej figury i skąpo zasłoniętego ciała.
- Uwielbiam ten kawałek - powiedziała po chwili milczenia - Zatańczymy?
- Dla takiej piękności wszystko - z trudem odpowiedziałem plączącym się językiem
Maria złapała mnie mocno za rękę, żeby nie upaść. Widziałem, że trudno jej utrzymać się na nogach, sam miałem kolana z waty. Kiedy znaleźliśmy się na parkiecie, zarzuciła mi ręce na szyję, a ja objąłem ją w talii. Przysunęła się bardzo blisko. Widziałem każdy najmniejszy szczegół na jej twarzy. Nie czekając na pozwolenie, przyssałem się do jej szyi. Odchyliła głowę, dając mi większe pole do popisu. Co jakiś czas zatrzymywałem się, zostawiając na jej skórze małe malinki.


***
- Nie mogę... przepraszam... - wydyszałem w przerwie między namiętnymi pocałunkami
Maria natychmiast zabrała rękę z guzika przy moich spodniach i spojrzała na mnie zawiedziona.
- Słuchaj, ja mam dziewczynę i naprawdę ją kocham - powiedziałem
Hiszpanka pokiwała głową ze zrozumieniem i zeszła ze mnie, naciągając w pośpiechu zdjętą przed chwilą koronkową bieliznę.
- Wiesz, gdzie mnie znajdziesz - powiedziała, wskazując na plakietce doczepionej do klucza od jej pokoju i złożyła na moich ustach ostatni, gorący pocałunek


***
- Niall, wstajesz w końcu? - usłyszałem głos jak przez mgłę
Mruknąłem w odpowiedzi coś niezrozumiałego. Głowa bolała mnie tak okropnie, że myślałem, że zaraz pęknie na dwie połowy. Przewróciłem się na drugi bok i schowałem twarz w poduszce. Chciałem ponownie zasnąć, ale przeszkadzały mi w tym odgłosy krzątania się po pokoju. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłem Izę stojącą przy jakiejś walizce.
- Znajdziesz mnie na lotnisku - powiedziała
Nie miałem siły, żeby pobiec za nią i błagać o to, żeby mnie nie zostawiała. Moje powieki opadły ciężko.


***
Powili zapukałem do opatrzonych numerem 113 drzwi.
- Abrir? (otwarte)* - rozległ się głos po drugiej stronie ściany
Nacisnąłem na klamkę i wszedłem do pokoju. Poznałem to wnętrze, byłem tu już wczoraj. Rozejrzałam się, w poszukiwaniu jego właścicielki. Właśnie wychodziła z łazienki, ubrana jedynie w obcisłe dżinsy i stanik, bardzo podobny do wczorajszego. Na mój widok uśmiechnęła się zalotnie i podeszła bliżej, krokiem, którego z pewnością nauczyła się na scenie.
- Zostawiła mnie - powiedziałem ze spuszczoną głową
Maria pogładziła mnie po policzku.
- Wiedziałam, że wrócisz - wyszeptała mi do ucha, drażniąc delikatnie płatek mojego ucha - Zawsze wracacie
Zmarszczyłem brwi, zdziwiony. Zrozumiałem, o co jej chodziło.
- Robisz to za kasę? - spytałem, chociaż dobrze znałem odpowiedź
Pierwszy raz widziałem, że się zarumieniła.
- Tobie dam za darmo - powiedziała
Złapałem ją za pośladki i rzuciłem na łóżko. Była cudowna.



Ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Odwróciłem się od szyby i zwróciłem w stronę Liama. Nie potrafiłem odczytać wyrazu jego twarzy, jego mina przypominała coś pośredniego między zdziwieniem a zrozumieniem. Uniosłem pytająco brwi.
- Jak ją znalazłeś i nakłoniłeś, żeby wróciła z tobą? - spytał
- Okazało się, że wyszła tylko na chwilę, jak wróciła, to powiedziałem jej, że byłem na śniadaniu - wyznałem cicho, podchodząc do Liama i siadając na łóżku
- Kiedy mówiłeś, że zrobiłeś coś strasznego, myślałem... - zaczął
- Przecież zrobiłem coś strasznego! - przerwałem mu zirytowany - Jak mogłem zrobić coś takiego? Iza jest niesamowita, wiem, że nie mógłbym bez niej żyć.
- Nie obwiniaj się, myślałeś, że cię zostawiła - Liam próbował mnie pocieszyć, ale nie udawało mi się to
- Co ja mam zrobić? - schowałem twarz w dłonie
- Powinieneś jej powiedzieć - powiedział zdecydowanie
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Nie wybaczy mi tego - mruknąłem - Jestem zwykłym chujem
- Ona naprawdę cię kocha, czemu miałaby nie wybaczyć?
- Tego samego dnia, wieczorem, na weselu powiedziała mi, że mi ufa i wierzy, że jest moją jedyną. Przez chwilę miałam wrażenie, że wie
- Powiedz jej. Nie chcesz jej okłamywać, prawda? - nadal był przy swoim
Ciekawe, czy on przyznałby się swojej dziewczynie do zdrady.
- Dobra, ale pod warunkiem, że nie dowie się tego od ciebie - powiedziałem, podnosząc wzrok na mojego przyjaciela
Pokiwał głową.
- Dzięki za radę - szepnąłem i wyszedłem z jego pokoju, obiecując sobie w duchu, że nigdy nie powiem mojej dziewczynie o tym, co zrobiłem


*Louis twierdzi, że Niall umie mówić po hiszpańsku


*******************************
Przepraszam za taką przerwę w pisaniu, ale nie mogłam
wymyślić, co Iza i Niall mogą jeszcze robić w Polsce.
Ostatecznie postanowiłam sprowadzić ich z powrotem do Londynu,
gdzie mam masę pomysłów na dalszą akcję.

Czy Niall powinien powiedzieć Izie o Marii?

czwartek, 18 lipca 2013

The Versatile Blogger + 2 sprawy

Zostałam nominowana przez bloga http://swap-fanfiction.blogspot.com/. Bardzo dziękuję za nominację ;).



Zasady konkursu
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują.

5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.



Fakty o mnie
1. Zmieniam nastrój co pięć minut
2. Nienawidzę się opalać, ale lubię być opalona
3. Lubię rysować, niektórzy mówią, że nieźle mi to wychodzi, ale ja tak nie uważam
4. Przez naprawdę długi czas nie znosiłam One Direction, teraz ich uwielbiam
5. Nienawidzę, gdy ktoś przy mnie pali
6. Nienawidzę, kiedy ktoś robi coś tylko dlatego, że to w tej chwili modne
7. Nie lubię bezczynnego siedzenia w domu


Blogi, które nominuję
1. http://heartattack-tomlinsonowa.blogspot.com
2. http://blog-o-onedirection-jo.blogspot.com
3. http://my-dream-my-obsesioon.blogspot.com
4. http://youre-me-kryptonite.blogspot.com/
5. http://the-second-face-of-life.blogspot.com/
6. http://one-meeting-another-life.blogspot.com/
7. http://najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com/
8. http://my-stupid-dream1d.blogspot.com/
9. http://its-just-a-scar.blogspot.com/
10. http://polska-imaginy-one-direction.blogspot.com/
11. http://onedirectioon-stories.blogspot.com/
12. [szukam]
13. [szukam]
14. [szukam]
15. [szukam]


2. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale wena kompletnie mnie opuściła. Postaram się napisać coś na jutro, ale nic nie obiecuję.

3. Doszłam do wniosku, że tytuł bloga zupełnie nie pasuje (podobnie jak adres, ale nie będę już tak mieszać). Macie jakieś propozycje co do nowego tytułu? Myślałam o Miłość to nie puste słowa, albo coś podobnego. Co o tym myślicie?

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 23

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***Iza***
- Niall, wstaniesz w końcu? - leniwa strona natury mojego chłopaka powoli zaczęła mnie denerwować
Niezrozumiałe mruknięcie musiało wystarczyć mi za odpowiedź. Westchnęłam. Bardzo mi się śpieszyło, a on na pewno mi nie pomagał.
Jednym ruchem ściągnęłam z niego kołdrę.
- Niall! - wrzasnęłam

Dopiero to na niego podziałało. Zerwał się z łóżka i spojrzał się na mnie z uniesionymi brwiami.
- Kochanie, co się stało? - spytał zaskoczony
- Nic się nie stało! - krzyknęłam - Sukienka panny młodej zaginęła, to przecież nic takiego!
- Ciszej, bo cały hotel nas usłyszy - westchnął zmęczony
- Nikt tu nie zna polskiego oprócz mnie i reszty mojej rodziny!
- I co z tego? - powiedział i położył się spowrotem do łóżka
- Jeśli spędzi się całą nic w barze na dole, wlewając w siebie tyle drinków, zazwyczaj rano boli głowa! - wrzasnęłam, wrzucając w pośpiechu kilka swoich rzeczy do torby - Znajdziesz mnie na lotnisku, oczywiście, jeśli ruszysz dupsko z łóżka

Włożyłam telefon do kieszeni i  założyłam torbę na ramię. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na Nialla. Znowu zasnął. Ciekawe, czy słyszał, co do niego powiedziałam. Chociaż, musiałam przyznać sama przed sobą, wcale mnie to nie interesowało. Wiedziałam, że nie wstanie z łóżka do południa. Odgarnęłam włosy z czoła i wyszłam z pokoju, udając się w stronę lotniska, gdzie czekał na mnie samolot do Londynu. Umówiłam się tam z Lou, stylistką chłopaków. Rano obiecała mi, że postara się szybko znaleźć coś, czym możnaby zastąpić zagubioną sukienkę panny młodej. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Wiedziałam, że gdyby nie ona, nie wiadomo, czy ślub by się w ogóle odbył.



***Niall***
Powoli podniosłem ciężkie powieki. Słońce już dawno zaglądało przez firanki w oknie, rozświetlając pokój rażącym światłem. Przykryłem głowę poduszką. W głowie huczała mi wczorajsza muzyka, a w gardle nadal czułem smak alkoholu. Iza miała rację, odradzając mi wyjście do baru, ale wyśmiałem ją. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Dobrze wiedziałem, że obrazi się za te słowa, ale i tak je wypowiedziałem. Wydaje mi się, że potrzebowałem tylko trochę rozrywki. Nie jestem typem człowieka, który lubi godzinami nic nie robić, a Iza najchętniej spędziłaby cały dzień w fotelu i z książką w ręku.

Spróbowałem przypomnieć sobie, czy nie zrobiłem wczoraj czegoś niestosownego. Napewno spotkałem kilka dziewczyn, ale jestem pewny, że do niczego między nami nie doszło. Niespodziewanie przed moimi oczami pojawiły się obrazy sprzed kilku godzin, kiedy to Iza próbowała mnie obudzić, a razem z nimi pytanie: gdzie może być teraz moja dziewczyna? Chciałem przeprosić ją za moje wczorajsze zachowanie.

,,Znajdziesz mnie na lotnisku". Czy naprawdę mnie zostawiła? Podniosłem się z materaca i poszedłem sprawdzić, czy jej torba nadal leży pod szafą. Niestety, moje obawy się sprawdziły. Nie było jej. Łzy naszły mi do oczu i zasłoniły pole widzenia.
- Dlaczego? - spytałem sam siebie, chociaż doskonale znałem odpowiedź. Byłem skończonym dupkiem. Drżącymi rękami złapałem za telefon, nawet nie zastanawiając się, dlaczego leży na podłodze i wybrałem numer mojej dziewczyny. Odczekałem kilka sygnałów, ale odezwała się tylko poczta głosowa. Wściekły rzuciłem komórką o podłogę, która oczywiście roztrzaskała się na drobne kawałeczki.


******************
Przepraszam was, ale nic lepszego nie chciało mi wpaść do głowy :'(
Siedzę godzinami nad pustą kartką, ale nic mi nie przychodzi do głowy...

KLIK - pomożecie? Liczą się wyświetlenia moich imaginów.

sobota, 6 lipca 2013

Coś nowego

Zostałam współautorką bloga (klik). Będę tam publikować imaginy (takie krótkie, jednowątkowe opowiadania), które do tej pory lądowały ,,w szufladzie". Zajrzyjcie czasem i zobaczcie, jak mi idzie.

Pomimo tego, że będę miała teraz trochę więcej pracy, jeśli chodzi o pisanie, nie zaniedbam tego bloga, a nawet obiecuję, że postaram się dodawać kolejne rozdziały trochę szybciej, bo ostatnio to zaniedbałam.

I to by było chyba na tyle. xo

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 22

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***Iza***
Powoli przybliżyłam się do drzwi z jasnego drewna, na których widniał duży numer 378 i zapukałam w nie.
- Otwarte! - usłyszałam prawie od razu głos cioci Kasi
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do pokoju. Ten, kto projektował wygląd hotelu bardzo się postarał. Ja i Niall dostaliśmy niebrzydką sypialnię, ale cioci Kasi, jako pannie młodej przysługiwał jeden z lepszych, dwupokojowych apartamentów. Przyszła żona siedziała na stoliku na środku salonu i przeglądała wyjęte z wczorajszej gazety ulotki. Kiedy tylko mnie zobaczyła, odłożyła wszystkie papiery i przybiegł do mnie, żeby mnie uściskać. Czasem zastanawiam się, skąd ona bierze tyle energii na co dzień, bo mi zwykle nie chce się rano nawet ruszyć nogą.
- Wyglądasz ślicznie - powiedziałam, oglądając właśnie zrobiony jej makijaż
- Naprawdę tak uważasz? - zdziwiła się - Jeszcze przed chwilą zastanawiałam się, co ona ze mną najlepszego zrobiła
Zaśmiałam się.
- Pokażesz mi sukienkę? - poprosiłam
Ciocia kiwnęła głową i zaprowadziła mnie przez kolejne drzwi do sypialni. Tu dopiero było ładnie! Podłoga wyłożona była ciemnymi panelami, a bordowe ściany przykrywały co jakiś czas idealnie dobrane obrazy, z których największy znajdował się nad ogromnym łóżkiem. Ciocia zauważyła, że przyglądam się z lekką zazdrością jej miejsca do spania i uniosła kąciki ust.
- Nie jest złe, nada się na noc poślubną - zaśmiała się
- Cała ty - puściłam jej oczko - Niby starsza ode mnie, ale duszą ciągle nastolatka. To jak? Pokażesz mi tą sukienkę?
- A racja - puknęła się palcem w czoło
Podeszła do wielkiej szafy, zajmującej prawie całą ścianę pokoju i zaczęła grzebać w jej głębokim wnętrzu. Korzystając z okazji, sprawdziłam dyskretnie miękkość materaca.
- O cholera! - mruknęła ciocia z szafy
- Co się stało? - podeszłam do niej i spróbowałam wypatrzeć coś przez jej ciało, kiedy obróciła się i spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem
- Gdzie jest sukienka? - szepnęła
Przepchnęłam się do szafy i zaczęłam gorączkowo przeglądać wieszaki, ale natrafiałam tylko na hotelowe pokrowce i szlafrok. Sukienki ani śladu. Odeszłam od garderoby i zaczęłam wypatrywać po całym pokoju miejsca, gdzie suknia mogłaby być schowana, ale niczego takiego nie znalazłam. Znajdowało się tam w końcu niewiele mebli. Ciocia złapała się ręką za głowę, delikatnie ciągnąć się za włosy. Wydawało mi się, że za chwile się rozpłacze. Nie dziwiłam się jej, na jej miejscu też byłoby mi ciężko powstrzymać łzy.
- Nie zostawiłaś go u pana młodego? Albo u cioci Hani? - próbowałam myśleć racjonalnie, ale panna młoda tylko kręciła głową
- Jakby się zastanowić, to nie widziałam walizki, do której była wpakowana, od odprawy na lotnisku
- Czyli została w Łodzi? - teraz to ja się przestraszyłam
- Albo gdzieś poleciała - westchnęła - W czym ja teraz pójdę do ołtarza?
Zastanowiłam się chwilę.
- Zaczekaj sekundę, zaraz wracam - rzuciłam i wybiegłam z pokoju
Biegłam szerokim, hotelowym korytarzem, nie zwracając uwagi, że ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. Dobiegłam do windy i wcisnęłam guzik ,,w dół". Odczekałam chwilę, po czym wsiadłam do windy i zjechałam dwa piętra w dół, do pokoju mojego i Nialla.
Kiedy wróciłam, Horanek nadal spał. Usiadłam obok niego. Wyglądał bardzo słodko, aż żal mi się zrobiło, kiedy pomyślałam, że muszę go obudzić. Powoli schyliłam się nad nim i delikatnie musnęłam jego wargi. Nic to nie dało, przewrócił się tylko na drugi bok. Westchnęłam i podeszłam z drugiej strony łóżka.
- Niall... Niall... - zaśpiewałam
Śpioch nawet nie zareagował. Nie mieliśmy dużo czasu, dlatego postanowiłam użyć wrednego sposobu. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i położyłam zaraz przy uchu Irlandczyka.
- ONE WAY OR ANOTHER... - ryknął Harry z małego głośniczka
Niall dosłownie podskoczył na łóżku i spadł z niego na moje stopy, ciągnąć za sobą moją komórkę, która oczywiście roztrzaskała się na kilka kawałków. Horan ziewnął i przetarł sobie oczy, po czym położył sobie ręce pod głowę i zamknął oczy.
- Nie wierzę, on znowu śpi! - westchnęłam
Podniosłam z pod łóżka jego stare dżinsy i wyciągnęłam z nich komórkę. Na szczęście miał zapisany ten numer, o który mi chodziło.


****************************
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale net zawsze
działa mi na złość...

Comment, please?

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 21

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


***Iza***

Obudziłam się, jak zwykle, wtulona w ramiona mojego chłopaka. Kocham zapach jego perfum, nawet wyblakłych po nocy, jego delikatny dotyk, jego palce muskające moją skórę, jego głos, taki cudowny, przyprawiający mnie o dreszcze. Nie mogę nadziwić się, że z tłumu szalejących za nim dziewczyn wybrał właśnie mnie, ale jestem wdzięczna losowi, że postawił Nialla na swojej drodze. Potrzebowałam dwóch lat, żeby to zrozumieć, ale opłacało się. Pomimo upływu czasu nie mogę powiedzieć, że znam Horana. Z każdym dniem poznaję go na nowo, od początku się w nim zakochuję. Od początku odkrywam, że jego niebieskie oczy przypominają mi taflę wody jeziorka, przy którym uwielbiałam bawić się w dzieciństwie, że ukrywają się w nim wszystkie cechy mojego ideału.
Mogłabym patrzeć na niego godzinami i właśnie to robiłam, wykorzystując fakt, że chłopak śpi. Delikatnie dotknęłam opuszkiem kciuka jego policzka, na co zareagował lekkim uśmiechem.
- Ty nie śpisz! - krzyknęłam
Ściągnęłam z siebie jego ramię, wyjęłam spod głowy poduszkę i zamachnęłam się, żeby uderzyć go w głowę. Poduszka zatrzymała się, złapana przez Nialla kilka centymetrów od jego głowy. Horan rzucił ją na drugi koniec pokoju.
- Poczekaj chwilę - szepnął i wyszedł z pokoju


Wpatrywałam się ze zdziwieniem w drzwi, w których zniknął. Co to miało znaczyć? Zawsze chętnie się wygłupiał, a teraz nie chciał nawet bić się na poduszki. Kiedy tak rozmyślałam, w drzwiach pojawiła się najpierw czyjaś ręka, potem noga, a w końcu cały Niall. Szedł do mnie tyłem, najwyraźniej próbował coś zasłonić. Obrócił głowę i uśmiechnął się, widząc moje zdziwienie. Najwyraźniej dobrze się bawił. Powoli odwrócił się cały, ukazując moim oczom trzymaną przez niego tacę, na której znajdowało się śniadanie dla dwóch osób. Zaszkliły mi się oczy, ale uniosłam kąciki ust. Gdyby nie to, że wylałabym kakao, rzuciłabym się Niallowi na szyję. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie rozpieszczał. Oczywiście, nie raz w życiu jadłam jajecznicę, ale ta była wyjątkowa. Była zrobiona przez Nialla i widać było, że włożył w to serce. Chłopak pochylił się nade mną i położył tacę na moich kolanach. Wykorzystałam okazję i pocałowałam go w policzek. Obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem. Obszedł łóżko i wsunął się delikatnie pod kołdrę. Materac był za mały na dwie osoby, ale my bardziej się z tego cieszyliśmy niż narzekaliśmy. W ten sposób leżeliśmy bliżej siebie.
- Przepraszam cię za wczoraj - szepnął - Trochę mnie poniosło. Obiecuję zaczekać do czasu, kiedy będziesz gotowa
Spróbowałam posłać mu jeden z moich piękniejszych uśmiechów, ale nie wyszedł mi za bardzo, ponieważ miałam w ustach ćwierć tosta z dżemem. Niall uśmiechnął się zamiast mnie i obtarł kciukiem kąciki moich ust, po czym zlizał z opuszka tego palca resztkę dżemu. Nie wytrzymałby bez jedzenia pięciu minut.
Kiedy skończyłam śniadanie, przełożył wszystko z powrotem na tacę, którą odstawił na podłogę.
- Dziękuję - powiedziałam

Przysunęłam się tak, że byłam teraz w jego objęciach. Czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się delikatnie przy każdym wdechu i opada przy wydechu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę przepełniającą pokój, którą przerywały tylko nasze oddechy. Mogłabym tak leżeć cały dzień, gdyby nie to, że byłam umówiona na popołudnie z ciocią. Miałyśmy wybrać ostatnie szczegóły dekoracji, a ja miałam zobaczyć sukienkę. Słyszałam, że dosyć dużo odkrywa.
- Niall...? - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi przytknięciem palca wskazującego do ust. Drugą ręką objął mnie w talii i okręcił tak, że leżałam teraz na nim. Zetknęliśmy się nosami i czołami. Miałam teraz okazję podziwiać z bliska jego prześliczne, niebieskie oczy.
- Możesz mi coś obiecać? - odezwał się w końcu
- Jasne, ale co? - zdziwiłam się
- Obiecaj mi, że od teraz już zawsze będziemy jeść razem śniadania i kolacje, będziemy zasypiać i budzić się w jednym łóżku, będziemy po prostu razem - wymieniał, a jego spojrzenie utkwione było ciągle w moich oczach
- Kocham cię, Niall - szepnęłam, wpijając się w jego usta


**********************
Tak, wiem, chujowe i krótkie. Ale naprawdę nie mam
żadnego sensownego pomysłu i to już przez kilka dni. -.-

Myślałam, że bardziej lubicie trójkącik Zayn-Dominika-Harry, a w ankiecie
wychodzi inaczej ;). Dlatego NARAZIE bardziej skupię się na
Izie i Niallu.

Komentujcie ;*

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 20

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***Iza***
Stałam z Niallem w hali przylotów, czekając, aż przyjedzie po nas ktoś, kto zabierze nas do domu. Na razie nasza sytuacja wyglądała nieciekawie. Staliśmy sami, w wielkim mieście, 80 kilometrów od mojego rodzinnego miasteczka. Jakby tego było mało, jedno z nas umiało po polsku tylko złożyć życzenia młodej parze. Kiedy zaczęłam już w myślach obliczać, czy starczy nam pieniędzy na pociąg, poczułam, że czyjeś ręce zakrywają mi oczy.
- Nie śpij, bo cię okradną! - krzyknął mi ktoś prosto do ucha
Podskoczyłam lekko ze strachu, pomimo, że rozpoznałam ten głos.
- Ciocia Kasia! - wrzasnęłam i rzuciłam jej się na szyję
Ściskałyśmy się, jakbyśmy nie widziały się co najmniej kilka lat, a nie dwa miesiące. Czekałam na to spotkanie od momentu, kiedy dowiedziałam się, że już niedługo się z nią zobaczę. Ciocia nie miała w zwyczaju przejmować się przyglądającym się ludziom. Od razu zaczęła zasypywać mnie przeróżnymi pytaniami, od tego, co jadłam na śniadanie, do powodzenia w miłości. Przy tym ostatnim spojrzała się ponad moim ramieniem na lekko zdezorientowanego Nialla. Również popatrzyłam się w tamtą stronę i ruchem ręki zaprosiłam do siebie. Chłopak położył nasze walizki na podłodze, podszedł do cioci i chwycił ją za rękę.
- Deń dori! - powiedział najwyraźniej, jak umiał
- Masz fajny akcent - zaśmiała się - Pochodzisz z Polski? Wydaję mi się, że cię już kiedyś widziałam
Spodziewałam się momentu, kiedy ciocia spyta Nialla o coś po polsku, dlatego zamiast zaśmiać się na widok komicznej miny mojego chłopaka, wtrąciłam się do rozmowy.
- Jest z Anglii i nie mówi po polsku - wyjaśniłam po angielsku, żeby obydwoje zrozumieli, o czym mówię
- Z Irlandii - poprawił mnie Horan
Wywróciłam oczami, ale poddałam się i puściłam do niego oczko. Wykorzystał okazję i przysunął się bliżej. Objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło. Zachichotałam. Nie spodziewałam się, że ciocia chociaż odwróci wzrok i miałam rację. Uśmiechnęła się szeroko i uniosła oba kciuki w górę. Po chwili, jakby sobie coś przypomniała, stuknęła się z otwartej ręki w czoło i wskazała palcem na Nialla.
- Wiem, gdzie cię widziałam - wykrzyknęła - Dawno temu byłeś u nas w domu, Iza cię przyprowadziła! Lubiłam cię - mrugnęła do nas
Zaklaskałam w dłonie.
- Brawo, zgadłaś! A kiedy poznamy twojego wybranka? - uniosłam śmiesznie brwi
Ciocia uśmiechnęła się i ruchem ręki nakazała nam, żebyśmy udali się za nią do samochodu.
Usiedliśmy z Niallem na tylnym siedzeniu. Ciocia opowiadała o ślubie, rodzinie i ciekawych wydarzeniach, które mnie ominęły. Próbowałam skupić się na tym monologu, ale moją uwagę cały czas rozpraszał Horan. Przysunął się do mnie najbliżej, jak tylko mógł, objął mnie ciasno i co jakiś czas spoglądał na mnie, ale nie był to wzrok, do którego byłam przyzwyczajona. Kryło się w nim coś jeszcze, coś nowego. Co to takiego, dowiedziałam się dopiero, kiedy położył mi dłoń na udzie i zaczął powoli przesuwać ją w stronę mojej krótkiej spódniczki. Odsunęłam jego rękę i zmroziłam go wzrokiem. Spojrzałam kątem oka na ciocię, sprawdzając, czy nic nie zauważyła, ale na szczęście była zbyt zajęta opowiadaniem o jakimś dalekim wujku, który tak popisywał się podczas smażenia kiełbasek na grillu, że znalazł się w szpitalu z dość ciężkim poparzeniem. Niall próbował wywołać u mnie poczucie winy, robiąc minę zbitego psa, ale w życiu nie pozwoliłabym na takie sytuacje w pobliżu cioci Kasi. Nie mógł wybrać lepszego miejsca? Splotłam nasze dłonie razem, uniemożliwiając im dalsze ruchy pod moją spódniczką.
Wjeżdżając ponownie do rodzinnego miasteczka, zakręciła mi się łezka w oku. Przejeżdżaliśmy przez niektóre z moich ulubionych miejsc. Oczywiście pokazywałam wszystkie Niallowi.
- Tu jest najlepsza galeria w mieście... A tu mają dobre lody... - wymieniałam
W końcu podjechaliśmy pod dom. Horan zerwał się z siedzenia, wyszedł z samochodu i w przeciągu sekundy znalazł się z drugiej strony samochodu, otwierając mi drzwi. Kiedy wysiadłam, wziął mnie pod rękę, jak robiono to za dawnych czasów i zaprowadził do drzwi wejściowych, wyśpiewując przy tym na cały głos marsz weselny. Po chwili dołączyła do nas ciocia, śmiejąc się do rozpuku.
- Powiedzcie mi drogie panie, którą mam przeprowadzić przez próg? - zastanawiał się Niall - MOJĄ księżniczkę, czy tą, która naprawdę będzie brała ślub?
Mrugnęłam do cioci za plecami chłopaka i wspólnie wepchnęłyśmy go do środka.
- Witamy nową pannę młodą! - krzyknęłam, ale zostałam zagłuszona przez wrzask, jaki dobiegł z salonu. Około trzydziestu osób krzyknęło ,,niespodzianka!", a kilku dmuchnęło w trąbki. Czy oni wszyscy właśnie urządzili mi przyjęcie-niespodziankę? Wszystko wskazywało na to, że tak. Rozejrzałam się po odmienionym i udekorowanym salonie. Zauważyłam prawie wszystkich starych znajomych ze szkoły i miasteczka. Mimowolnie podniosłam kąciki ust. Niektóre twarze widziałam niedługo przed wylotem do Londynu, ale byli też tacy, z którymi nie spotkałam się ani razu od czasów szkolnych.
- Oni są bardzo uparci - szepnęła mi na ucho ciocia - Na razie, jadę do domu
- Do jakiego domu? - zdziwiłam się - Jesteś w domu!
- Myślisz, że taka stara baba jak ja nie może wyprowadzić się do faceta? - zaśmiała się - Ja spadam, dom jest wasz!
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo rzucili się na mnie wszyscy uczestnicy imprezy i zrobiliśmy wielkiego misia. Kiedy w końcu dali mi oddychać, cioci nie było.
Nie wiadomo kto i kiedy włączył muzykę, ale impreza rozkręciła się w bardzo szybkim tempie. Na początku wszyscy rzucili się do tańca, zapominając na razie o alkoholu. Dopiero po paru piosenkach zaczęło się zagęszczać w pobliżu kuchni, gdzie ustawiono barek z napojami. Przed północą wszyscy, oprócz paru osób, w tym mnie i Nialla, byli już nieźle wstawieni. Nie lubiłam dużo pić, ale udałam się razem z Horanem, który twierdził, że zaschło mu w gardle. Chłopak podał mi drinka z sokiem, a sam nalał sobie czystej wódki i zaczął rozmowę z Maćkiem, który mieszkał naprzeciwko. Kiedy siedziałam sama, powoli dopijając kolorowy napój, jakiś chłopak dorwał się do mikrofonu i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy przyjęli pomysł okrzykami zadowolenia i klaskaniem, po czym udali się do salonu i usiedli w kółku na podłodze. Odłożyłam kieliszek i poszłam za tłumem. Usiadłam raczej z boku, nie odpowiadała mi gra ,,prawda czy wyzwanie" w pijanym towarzystwie. Zaraz przysiadł się do mnie Niall. Wkrótce butelka zaczęła się kręcić. Szczęśliwcy, na których wskazała, dzwonili do sąsiadów z głupimi żartami, albo przynosili leniuchom drinki z kuchni. Chociaż nie wlałam w siebie zbyt dużo alkoholu, zabawa śmieszyła mnie tak samo, jak tych już wypitych. W końcu szyjka butelki wskazała w stronę Maćka, tego, który gadał wcześniej z Niallem, a teraz siedział obok mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - krzyknęli wszyscy
Chłopak zastanowił się przez chwilę.
- Wyzwanie! - zdecydował
Zaczęła się szybka dyskusja, co powinien zrobić wybrany.
- Pocałuj najlepszą laskę! - wrzasnął ktoś
W całym domu rozległy się głośne śmiechy chłopaków. Dziewczyny przyglądały się sobie wzajemnie, oceniając, która najlepiej wygląda. Ja spojrzałam się na Nialla, który, tak, jak wszyscy, dusił się ze śmiechu. Wywróciłam oczami, ale nagle poczułam czyjeś usta na moich. Zobaczyłam nad sobą Maćka, przyciskającego swoją twarz do mojej. Od chłopaka mocno było czuć alkohol. Był bardzo silny, przewrócił mnie na ziemię i wylądował na mnie, nie przestając mnie całować. Próbowałam się wyrwać, ale Maciek był za ciężki. Słyszałam krzyki i gwizdy, kiedy powoli zaczął podnosić moją koszulkę. Czułam się jak tania dziwka. Nagle wszystko ustało. Nie czułam już na sobie tych kilkudziesięciu kilogramów ani smrodu wlanego w siebie w dużych ilościach piwa. Zerwałam się z podłogi i zamachnęłam, żeby dać chujowi z liścia, ale ktoś mnie wyprzedził. Na sekundę przed moim uderzeniem chłopak odskoczył w tył, trzymając się za krwawiący nos. Spojrzałam w stronę, z której nadszedł cios i zobaczyłam wściekłego Nialla.
- Ty sukinsynu! - wrzeszczał - Jesteś niczym!
Nie znałam mojego chłopaka od tej strony. Całej scenie przyglądali się wszyscy goście, ale tylko ja doskoczyłam do Horana i zaczęłam go uspakajać. Na początku nie pomagało, ale objęłam dłońmi jego twarz i spojrzałam mu głęboko w oczy. Dopiero to sprawiło, że przestał drżeć ze złości.
- Koniec imprezy - syknął - Wszyscy wychodzić!
Rozległy się okrzyki niezadowolenia, ale salon powoli zaczął się robić coraz bardziej pusty, aż zostaliśmy tylko ja i Niall. Chłopak stał ze spuszczoną głową, wpatrując się w podłogę. Całkowicie go rozumiałam, też bym się wściekła, gdyby ktoś jemu zrobił to samo. Jednak muszę przyznać, trochę mnie rozczarował. Myślałam, że nie wdaje się tak łatwo w bójki, a dzisiaj okazało się inaczej. Niall chyba zauważył, że jestem obecna tylko ciałem, bo podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za ręce. Uwielbiałam dotyk jego dłoni i poczucie bezpieczeństwa, jakie mi dawały, ale nie tym razem. Odsunęłam się, rozłączając nasze palce i udałam się po schodach na górę, do swojego starego pokoju. Teraz, kiedy wywiozłam z niego większość swoich drobiazgów, wydawał się zupełnie pusty. Poczułam się tu jak intruz. Podeszłam do wielkiej i jednocześnie pustej szafy, wyciągnęłam z niej jakąś zapomnianą piżamę i poczłapałam pod prysznic. Po kilkunastu minutach kąpieli wróciłam z powrotem i chciałam położyć się w łóżku, nie mogłam, bo ktoś już tam leżał. Blondyn uśmiechnął się do mnie i poklepał przeznaczoną dla mnie poduszkę. Zawahałam się. Nie spałam jeszcze z nim pod jedną kołdrą, a pamiętałam jeszcze jego nagłe podniecenie w samochodzie. Czułam, że nie jestem jeszcze gotowa na ten poważny krok w związku. Kiedy Niall zobaczył moje zawahanie, wyskoczył z łóżka i podszedł do radia, gdzie wcisnął PLAY. Spodziewałam się, że usłyszę November Rain, tą samą piosenkę co dwa lata temu, ale zapomniałam, że mój chłopak nagrał jej własną wersję. Kiedy z głośników wypłynęły słowa mojej ulubionej piosenki, zaśpiewane moi ulubionym głosem, prawie się rozpłakałam. Pomimo tego, że Horan przysłał mi ją kiedyś, nagraną na płytę, nigdy jej nie słyszałam. Teraz tego pożałowałam. To było cudowne! Niall podszedł do mnie i spojrzał głęboko w oczy. Jedną ręką objął mnie w talii i przyciągnął bardzo blisko do siebie, a drugą zaczął głaskać mnie po policzku. Jak zawsze, był bardzo delikatny. Przysunął swoje usta do moich i zaczął mnie całować, najpierw spokojnie, potem coraz bardziej namiętnie. Przez cały czas czułam, że motylki w moim brzuchu wywracają fikołki. Chłopak oderwał nasze usta, ale nie zabrał swoich z mojej twarzy. Zaczął powoli schodzić z pocałunkami do szyi. Odchyliłam głowę, dając mu większe pole do popisu, ale szyja już mu nie wystarczała. Posuwał się coraz niżej i niżej, zatrzymał go dopiero dekolt mojej bluzki. Podniósł mnie lekko, a ja podskoczyłam i owinęłam nogi wokół jego bioder. Nie przestając mnie całować, chłopak przeszedł kilka kroków w kierunku łóżka i rzucił mnie na materac. Za chwilę dołączył do mnie, przygniatając mnie lekko. Teraz zabrał się do mojej bluzki od dołu. Wsunął ręce pod nią i zaczął rozpinać mój stanik. Odsunęłam się lekko.
- Niall... - wydyszałam - Przepraszam... Nie jestem... gotowa...

Horan poniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam lekkie rozczarowanie, ale wydawało mi się, że zrozumiał. Poprawił moją bluzkę, pocałował mnie w czoło i ułożył się obok mnie. Przykrył nas kołdrą i przytulił mnie od tyłu. Było mi bardzo ciepło i bardzo przyjemnie leżeć w moich ulubionych ramionach.
- Dobranoc - szepnął Niall, ale ja już tego nie słyszałam. Leżałam z uśmiechem na twarzy, śniąc o ślicznym blondynie, trzymającym w rękach nasze urocze dziecko.


*********************************
Tak, wiem, rozdział miał być daaawno temu, a nie było. Przepraszam.
Ciepło się zrobiło, wszędzie mnie nosi, nie mogę usiedzieć w miejscu
i napisać czegoś sensownego. Dlatego macie bardzo długi rozdział.

Jestem zawiedziona ilością komentarzy. Pod każdym rozdziałem jest coraz
więcej wyświetleń, a komentarzy nie przybywa. Jeśli tym razem też
tak będzie, zrobię się okrutna ;D Tak jak było to już kiedyś, będę dodawała nowy rozdział,
kiedy będzie określona ilość komentarzy (ale nie 3, jak kiedyś, tylko więcej).

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 19

,,Would he say he’s in L-O-V-E?
Well if it was me then I would I would
Would he hold you when you’re feeling low
Baby you should know that I would"

Zostałam otoczona przez chłopaków, którzy zasypywali mnie pytaniami.
- Naprawdę jej nie ma?
- Sprawdzałaś wszędzie?
- Nie wiesz, czy wzięła telefon?
Jedyną osobą, która trzymała się z tyłu był Harry. Nie podniósł się z kanapy, wpatrywał się w podłogę.
- Hmm... - zastanawiał się głośno Zayn - Ciekawe, kto ją ostatnio widział?
Spojrzał się oskarżycielsko na Harrego. Styles podskoczył jak oparzony i wycelował wzrok na Malika. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Zayn leżałby martwy na podłodze.
- Myślisz, że to moja wina?! - krzyknął
W pokoju zapanowała idealna cisza. Wszyscy z niecierpliwością wpatrywali się na zmian
ę w Harrego i Zayna, czekając, co z tego wyniknie.
- Tak sądzę - odpowiedział powoli Zayn, oglądając swoje paznokcie
Tego było za wiele dla Loczka. Rzucił się wściekły na Malika, ale na szczęście, zanim zdążył zrobić coś, czego będzie żałował, przybiegli do niego Liam i Louis i uwiesili mu się na ramionach. Niall włożył dwa palce do ust i głośno zagwizdał.
- Hej! - krzyknął - Skoro Dominika zniknęła, powinniśmy jej szukać, a nie oskarżać się nawzajem!
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, nawet Harry, choć było widać, że jest zły na chłopaków za powstrzymanie go przed zniszczeniem buźki Zayna.
- Ja i Iza jedziemy do każdego, kto może ją znać, Liam z Louisem szukają w mieście - zarządził Niall - Harry, Zayn, nie pozabijacie się, jak zostaniecie tu, jakby wróciła?
Styles i Malik z wielkim trudem zgodzili się nie kłócić chociaż przez chwilę. Po upewnieniu się, że każdy ma przy sobie telefon, rozdzieliliśmy się na trzy grupy.
Już po pary minutach spędzonych sam na sam z Zaynem, wiedziałem, że dłużej nie wytrzymam. Czułem, że musiałem coś zrobić, bo zwariuję od bezczynnego czekania na Dominikę. Wstałem z miejsca i podszedłem do drzwi do ogrodu.
- Gdzie idziesz? - Zayn spojrzał na mnie podejrzliwie
Wzruszyłem ramionami i wybiegłem z domu, ignorując Malika, krzyczącego za mną, żebym wrócił. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, ale zdecydowałem, że trochę powłóczę się po naszym wielkim ogrodzie. W końcu jednak i na nim zabrakło miejsca, w którym przed chwilą bym nie był. Zbliżyłem się do samego końca ogrodu, czyli miejsca, do którego rzadko zachodził ktoś oprócz mnie. Był to staw, zasłonięty od strony reszty ogrodu wysokimi drzwiami. Najpiękniej było tu w nocy, kiedy księżyc odbijał się w tafli wody. Usiadłem na mokrej od rosy trawie i zacząłem podziwiać piękno mojego ulubionego miejsca. Mogłem tu siedzieć bez przerwy i często to robiłem, także znałem każdy centymetr tego miejsca. Dlatego od razu rzuciła mi się w oczy pewna zmiana. W siatce, odgradzającej nasz ogród od posesji sąsiada widniała wielka dziura. Podniosłem się z ziemi i zbliżyłem do płotu. Otwór był odpowiedniej wielkości, żeby przecisnęła się przez niego szczupła osoba. Rozszerzyłem trochę przejście, żebym mógł się w nie zmieścić, a następnie przeczołgałem się na druga stronę. Niszczyłem sobie koszulkę i raniłem plecy, ponieważ zaraz za płotem rosła wielka roślina z mnóstwem cierni, ale czołgałem się dalej. W końcu gałązki podniosły się na tyle wysoko, że mogłem stanąć na nogach. Rozejrzałem się po ogrodzie i zobaczyłem wielką powierzchnię zajmowaną przez przeróżne chwasty, w tym pokrzywy. Przedzierając się przez tą dżunglę, dziękowałem wszystkim po kolei, że rano zdecydowałem się założyć długie spodnie. Dziwiło mnie tylko, że skoro ten dom zamieszkuje bardzo bogaty biznesmen, nie stać go na zatrudnienie porządnego ogrodnika.
W końcu dotarłem do końca tego zapuszczonego ogrodu. Na płocie wisiała stara, otworzona furtka. Nie wiem, co mnie ciągnęło, żeby włamać się przez nią do jeszcze jednego sąsiada, tym razem syna znanego polityka. Powoli otworzyłem szerzej furtkę i znalazłem się na zadbanej rabatce z kwiatami. Minąłem posadzone w równych rządkach fiołki i udałem się w stronę małego lasku. Zaraz uznałem to miejsce za jedno z moich ulubionych. Z każdej strony wiało tajemnicą i magią. Wielkie drzewa rzucały złowieszcze cienie na ciemną trawę. Nie dostrzegałem dużo szczegółów w słabym świetle księżyca, ale jeden zwrócił moją uwagę. Duży kształt pod drzewem. Podszedłem bliżej, żeby przyjrzeć się mu z bliska i prawie nie uwierzyłem w to, co zobaczyłem.
- Domi... - szepnąłem do siebie
Dziewczyna spała i nie wyglądało na to, żeby było jej coś poważniejszego. Odetchnąłem z ulgą. Ukucnąłem przy niej i zacząłem głaskać opuszkami palców jej policzek.
- Domi, obudź się - szeptałem
Po kilku sekundach dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie niepewnie. Przeniosła wzrok na rękę na jej policzku. Szybko odsunąłem dłoń, przeklinając się w myślach. Podałem jej rękę i pomogłem wstać. Kiedy upewniłem się, że utrzyma się na nogach, przybliżyłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
- Nie uciekaj więcej. Ja... to znaczy Zayn się martwił - wyszeptałem jej do ucha
Poczułem, jak jej łzy moczą mi koszulkę. Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Nie chciałem, żeby płakała.
- Dlaczego uciekłaś? - spytałem, kiedy się trochę uspokoiła
- Harry... - zaczęła, ale potok nowych łez nie pozwolił jej skończyć
Otarłem jej mokrą twarz w moją koszulkę i chwyciłem za rękę, wyprowadzając z ogrodu sąsiada. Przez całą drogę próbowałem dodać jej otuchy uśmiechem, ale nie przynosiło to oczekiwanego skutku. Nie mogłem jej zmusić do chociaż najmniejszego podniesienia kącików ust.
Doszliśmy do furtki. Kazałem Dominice wspiąć mi się na plecy i zacząłem przedzierać się przez gąszcz chwastów. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, jak przeszła tu wcześniej. Ostrożnie przeprowadziłem ją pod cierniami i pomogłem przejść przez dziurę w płocie. Znaleźliśmy się znowu w naszym ogrodzie, a dokładniej nad ,,moim" stawem. Teraz Dominika sama złapała moją rękę. Nie protestowałem, przeciwnie, bardzo mi to pasowało. Pomimo wszystko nie robiłem sobie nadziei. Na pewno po prostu bała się ciemności, nic więcej. Spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami, w których do tej pory dostrzegałem łzy.
- Chcę ci powiedzieć - spojrzała się w ziemię
- Co powiedzieć? - zdziwiłem się
- Dlaczego uciekłam - wyjaśniła nie podnosząc wzroku
Zaprowadziłem ją w miejsce, w którym zwykle siadałem i położyłem się na trawie. Ruchem ręki zaprosiłem Domi, żeby zajęła miejsce obok mnie. Położyła się, ale nie do końca o to mi chodziło. Jej głowa znalazła się na mojej klatce. Teraz to mi oczy zaszły łzami, a serce waliło jak oszalałe. Powtarzałem sobie w duchu ,,ona nie jest i nigdy nie będzie twoja", ale to nic nie pomagało. Była zbyt blisko. Spróbowałem skupić się na tym, co mówiła.
- Nie chciałam was zostawić - mówiła - Chciałam wrócić. Nie mogłabym żyć bez moich pięciu idoli. Ale bałam się rozmowy z Zaynem. Wiem, że to głupie, ale chciałam przeciągnąć ją w czasie, najlepiej jak najdłużej. Nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo znamy się dosyć krótko, ale kocham go.
To było bardzo dziwne uczucie słyszeć, jak taka cudowna dziewczyna opowiada, jak bardzo kocha swojego chłopaka. Czułem się, jakby raniła moje serce, całego mnie.
- Ale z drugiej strony - kontynuowała - Wciąż boli mnie ten policzek. Ale nie boli na twarzy tylko w sercu. Nie wiem, czy będę mogła mu wybaczyć, bo nigdy nie zapomnę tego koszmarnego poranka. Wiesz dlaczego znalazłam się w twoim łóżku? Bo wracając do pokoju myślałam o nim, tak mnie rozkojarzył, że aż pomyliłam drzwi.
Miałem ochotę krzyknąć, że ja bym nigdy jej nie skrzywdził, ale powstrzymałem się od tego. Nie mogła tego wiedzieć. Zacząłem głaskać ją po głowie, dodając otuchy. Kilka minut później zorientowałem się, że zasnęła, leżąc prawie cała na mnie. Pomyślałem, że dobrze byłoby powiadomić chłopaków i Izę, że Domi się znalazła, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, powieki same mi się zamknęły.
Obudziłem się, kiedy słońce już wstawało. Mój, a właściwie nasz, bo od tej chwili dzieliłem go z Dominiką, utracił swój nocny urok, ale przy wschodzie słońca również wyglądał pięknie. Czułem na sobie powolne oddechy prześlicznej dziewczyny. Uśmiechnąłem się do siebie, ciesząc się, że mogę być chociaż przez chwilę tak blisko niej. Przyglądałem się jej kilka minut, aż w końcu zorientowałem się, że nie śpi. Podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Odwróciłem szybko głowę.
Dziesięć minut później, kiedy otworzyliśmy drzwi do domu, naszym oczom ukazał się zaskakujący widok. Na trzyosobowej kanapie leżało, jeden na drugim, pięć osób. Iza wtulona była w Nialla, ale reszta leżała porozrzucana w kompletnym nieładzie. Podszedłem do nich na palcach. Kiedy byłem już bardzo blisko, skoczyłem na samą górę kupki ludzkich ciał, krzycząc przy tym jakieś dzikie, indiańskie zawołania. Efekt był piorunujący. Wszyscy obudzili się i odskoczyli od siebie w ułamku sekundy. Zauważyli Dominikę dopiero, kiedy zagłuszyła ich wszystkich swoim śmiechem. Wszyscy podbiegli, żeby ją uściskać. Na końcu kolejki ustawił się Zayn. Kiedy nadeszła jego kolej, złapał Domi za obydwie ręce i spojrzał głęboko w oczy. Po jej minie można było poznać, że już mu wybaczyła. Bardzo powoli zbliżyli swoje twarze do siebie a ich usta złączyły się w pocałunku. Uśmiechnąłem się do siebie. Była szczęśliwa, a to było dla mnie najważniejsze.


******************************
I jak się podoba?
Wiem, że miał być przedwczoraj, ale zwyczajnie nie miałam czasu,
żeby go dodać. Za to macie dość długi :)

Komentujcie, next jak zwykle jutro albo pojutrze.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rodział 18

***Dominika***
Włóczyłam się po sklepach z Izą już kilka godzin, ale nadal nie mogłyśmy znaleźć dla niej idealnej sukienki. Niall stwierdził, że na ślub pójdzie w starym garniturze. Iza próbowała go namówić na kupno nowego, ale z marnym skutkiem. Horan twierdził, że skoro stary nie jest jeszcze zniszczony, to nie opłaca się kupować nowego. Ja podejrzewam, że po prostu nie lubił zakupów. My, jak to dziewczyny, uwielbiałyśmy co jakiś czas wydać trochę kasy w galerii, ale pięciogodzinne latanie za jednym ciuchem powoli stawało się męczące.
Weszłyśmy do ostatniego sklepu w tej części miasta. Nie spodziewałam się, że będzie aż taki ogromny. Szybko odnalazłyśmy jakieś kiecki i zaniosłyśmy do przymierzalni. Iza weszła za zasłonę, a ja usiadłam na wielkiej, puszystej kanapie i bawiłam się w krytyka pokazu mody. Musiałam być bardzo dobra w tym co robię, bo prawie żaden strój mi się nie podobał. W końcu, zdenerwowana Iza ubrała ostatnią sukienkę. Kiedy wyszła z przymierzalni, w pierwszej chwili nie poznałam jej. Widziałam stojącą przed sobą śliczną dziewczynę o długich, zgrabnych nogach, w pięknej, beżowej sukience do kolana, z koronkowym wykończeniem i wycięciem na plecach. Wstałam z miejsca i uniosłam oba kciuki w górę. Na ten znak Iza uśmiechnęła się i wykonała piruet, stojąc na czubkach palców, po czym wróciła do przymierzalni, żeby przebrać się w stare ubrania.
Tak, jak myślałyśmy wcześniej, dobranie odpowiednich butów i biżuterii zajęło nam dużo mniej czasu. Pół godziny później siedziałyśmy już w przytulnej kawiarence i zajadałyśmy się rurkami z kremem. W ten sposób świętowałyśmy udany zakup.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam
- Jutro rano. Dlatego koniecznie musiałam dzisiaj kupić tą kieckę
Ściągnęłam brwi w typowy dla siebie sposób.
- A ślub nie jest dopiero za tydzień? - zdziwiłam się
- Jest, ale chcę trochę pobyć z rodziną i pomóc cioci w przygotowaniach - wyjaśniła i zatopiła zęby w rurce
Ja też zajęłam się jedzeniem. Od paru godzin nie miałam nic w ustach, a ponadto byłam strasznie zmęczona.



***Iza***
Zaczęłam nerwowo szukać czegoś w torebce, próbując się nie roześmiać. Do Dominiki skradał się od tyłu Harry. Przytykając sobie palec do ust, nakazał mi ciszę. Kiedy był już wystarczająco blisko dziewczyny, pochylił się nad jej ramieniem i przytknął usta do ucha.
- Buu! - krzyknął
Dominika przestraszyła się, podskoczyła i zgniotła w ręce swoją rurkę. Większość kremu znalazła się na jej ubraniu, ale troszkę zostało jej w ręce. Kiedy tylko zorientowała się, kto ją wystraszył, odwróciła się i rzuciła Loczkowi pozostałością deseru prosto w twarz.
- Styles! Jestem przez ciebie cała brudna! - krzyknęła
Cała scena wyglądała tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Obydwoje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zaczęli śmiać się razem ze mną. Kiedy już się trochę opanowaliśmy, Harry przysunął sobie krzesło z sąsiedniego stolika i usiadł razem z nami.
- Mała, szukałem cię wszędzie. Zayn kazał sprowadzić cię do domu - powiedział do Dominiki
Domi spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Harry, błagam, żadna mała! Jestem w twoim wieku
- To i tak nie zmienia faktu, że sięgasz mi do brody - uśmiechnął się i puścił jej oczko - To jak? Idziesz?
Dominika opuściła głowę i zacisnęła oczy, żeby nie wypuścić łez. Widziałam, że wspominanie Zayna sprawia jej ból, ale Harry nadal drążył temat.
- Jemu naprawdę na tobie zależy, nie zauważyłaś?
Ruchem ręki zaprosił ją do siebie na kolana, ale ona nawet tego nie zauważyła.
- A wierzy, że między nami, Harry, nic się nie stało? - mruknęła
Styles zaczął nerwowo skubać swoje paznokcie.
- No właśnie - szepnęła Domi prawie niesłyszalnie
Harry spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Proszę cię, wracajmy już - powiedział, patrząc jej w oczy
Dominika wzruszyła ramionami, ale złapała wyciągniętą rękę Loczka. Chłopak wyprowadził nas z restauracji i zaprowadził do samochodu.



***Dominika***
Wysadziliśmy po drodze Izę i udaliśmy się prosto do willi chłopaków. Kiedy podjeżdżaliśmy pod dom, ogarnęły mnie jeszcze większe wątpliwości. Wczoraj wieczorem Malik wściekły wyznał mi miłość, a dzisiaj chce, żebym natychmiast wracała do domu. Byłam skołowana, nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
Z zamyślenia wyrwał mnie Harry.
- Wysiadamy, pani!
Rozejrzałam się. Stał, otwierając mi drzwi do samochodu i uśmiechając się zabójczo. Wysiliłam się na podniesienie kącików ust. Styles chyba to kupił, bo pomógł mi wysiąść z auta. Jeszcze przed drzwiami wejściowymi objął mnie ramieniem. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale on tylko puścił mi oczko.
- Zazdroszczę Zaynowi pomysłowości - mruknął mi na ucho - Jak on coś robi, to z wielką pompą
Dom wydawał mi się dziwnie pusty jak na tą porę dnia, ale zanim zdążyłam się zapytać o tą dziwną ciszę, Harry otworzył mi drzwi do mojego własnego pokoju. Nie wiem, co oni z nim zrobili, ale było tam strasznie gorąco. Pierwsze, co zrobiłam po przekroczeniu progu to wyswobodzenie się z uścisku Loczka i zrzucenie z siebie swetra. Spojrzałam się na chłopaka, żądając wyjaśnienia, ale on tylko uśmiechnął się, pokazując słodkie dołeczki.
- Jak będzie ci za gorąco, otwórz okno - szepnął
Cmoknął mnie na pożegnanie w czoło i wyszedł z pokoju. Bez zastanowienia podeszłam do okna, chcąc je otworzyć i wpuścić choć trochę świeżego powietrza, ale to, co ujrzałam przez szybę sprawiło, że odebrało mi mowę z wrażenia. Na całym, wielkim trawniku za domem ułożony był z czerwonych kwiatów wielki napis I'M SO SORRY. Od razu domyśliłam się, czyja to robota.



***Iza***
Był już późny wieczór, ale wiedziałam, że chłopcy jeszcze nie śpią. Za długo ich znałam, żeby podejrzewać ich o pójście do łóżek przed północą. Stanęłam przed ich drzwiami i nacisnęłam na dzwonek. Po kilku chwilach w drzwiach stanął Liam. Wyjaśniłam mu, że przyszłam tylko po telefon zostawiony w torebce Domi i weszłam do środka. Wdrapałam się po schodach na górę i już miałam, skręcić do sypialni Dominiki, kiedy usłyszałam przyciszone głosy w pokoju obok. Zachowałam się nietaktownie i przyłożyłam ucho do drewnianych drzwi.
- Mówiłem ci, żebyś trzymał się od niej z daleka
- I trzymałem
- Owszem, trzymałeś, ale za rękę, przez całą drogę do domu
- Skąd niby o tym wiesz?
- Paparazzi są wszędzie, nie zauważyłeś?
- I co to zmieni, że ją złapałem za rękę? I tak po takich przeprosinach do ciebie wróci
- Jeszcze nie wiem, nie rozmawialiśmy. A tak w ogóle to nie twoja sprawa
- Jesteś po prostu zazdrosny o wszystko co możliwe. Facet, ona mieszka z pięcioma chłopakami!
- STYLES! Nie podskakuj mi tu!
- Wiesz, że nie zabiorę ci jej!
- Powiedz, że jej nie kochasz
- Nie będę kłamał
- Czyli sam widzisz. Kochasz ją, sam to powiedziałeś. Więc nie wciskaj mi tu kitów, że mi jej nie zabierzesz
- Kocham ją, to prawda. Ale jej szczęście jest dla mnie ważne, dlatego nie będę niszczył tego, co jest między wami! Tylko zapamiętaj sobie jedno. Jeśli jeszcze raz ją uderzysz, nie ręczę za siebie!
Usłyszałam kroki coraz bliżej mnie. Odskoczyłam od drzwi i w następnej sekundzie byłam po przeciwnej stronie korytarza. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wyszedł z nich Harry. Z jego miny wywnioskowałam, że bardzo się zdziwił, kiedy mnie zobaczył.
- Siema młoda. Co słyszałaś? - spytał
Zrobiłam zaskoczoną minę. Styles chyba uznał, że nie wiem, o co chodzi i zbiegł po schodach na dół. Zostałam na korytarzu sama. Miałam niewiele czasu, żeby zdecydować, czy powiedzieć Dominice o tym, co słyszałam. Zdecydowałam jednak, że podjęcie tej decyzji należy do Harrego i lepiej się w tą sprawę nie mieszać. Nacisnęłam klamkę i weszłam do sypialni Domi. Chciałam zapytać się o mój telefon, kiedy zorientowałam się, że dziewczyny tu nie ma. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy, oprócz Zayna.
- Chłopaki! - wydyszałam - Dominika zniknęła


*******************************
Komentujcie ;*

Next jutro albo pojutrze