wtorek, 11 czerwca 2013

Rodział 18

***Dominika***
Włóczyłam się po sklepach z Izą już kilka godzin, ale nadal nie mogłyśmy znaleźć dla niej idealnej sukienki. Niall stwierdził, że na ślub pójdzie w starym garniturze. Iza próbowała go namówić na kupno nowego, ale z marnym skutkiem. Horan twierdził, że skoro stary nie jest jeszcze zniszczony, to nie opłaca się kupować nowego. Ja podejrzewam, że po prostu nie lubił zakupów. My, jak to dziewczyny, uwielbiałyśmy co jakiś czas wydać trochę kasy w galerii, ale pięciogodzinne latanie za jednym ciuchem powoli stawało się męczące.
Weszłyśmy do ostatniego sklepu w tej części miasta. Nie spodziewałam się, że będzie aż taki ogromny. Szybko odnalazłyśmy jakieś kiecki i zaniosłyśmy do przymierzalni. Iza weszła za zasłonę, a ja usiadłam na wielkiej, puszystej kanapie i bawiłam się w krytyka pokazu mody. Musiałam być bardzo dobra w tym co robię, bo prawie żaden strój mi się nie podobał. W końcu, zdenerwowana Iza ubrała ostatnią sukienkę. Kiedy wyszła z przymierzalni, w pierwszej chwili nie poznałam jej. Widziałam stojącą przed sobą śliczną dziewczynę o długich, zgrabnych nogach, w pięknej, beżowej sukience do kolana, z koronkowym wykończeniem i wycięciem na plecach. Wstałam z miejsca i uniosłam oba kciuki w górę. Na ten znak Iza uśmiechnęła się i wykonała piruet, stojąc na czubkach palców, po czym wróciła do przymierzalni, żeby przebrać się w stare ubrania.
Tak, jak myślałyśmy wcześniej, dobranie odpowiednich butów i biżuterii zajęło nam dużo mniej czasu. Pół godziny później siedziałyśmy już w przytulnej kawiarence i zajadałyśmy się rurkami z kremem. W ten sposób świętowałyśmy udany zakup.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam
- Jutro rano. Dlatego koniecznie musiałam dzisiaj kupić tą kieckę
Ściągnęłam brwi w typowy dla siebie sposób.
- A ślub nie jest dopiero za tydzień? - zdziwiłam się
- Jest, ale chcę trochę pobyć z rodziną i pomóc cioci w przygotowaniach - wyjaśniła i zatopiła zęby w rurce
Ja też zajęłam się jedzeniem. Od paru godzin nie miałam nic w ustach, a ponadto byłam strasznie zmęczona.



***Iza***
Zaczęłam nerwowo szukać czegoś w torebce, próbując się nie roześmiać. Do Dominiki skradał się od tyłu Harry. Przytykając sobie palec do ust, nakazał mi ciszę. Kiedy był już wystarczająco blisko dziewczyny, pochylił się nad jej ramieniem i przytknął usta do ucha.
- Buu! - krzyknął
Dominika przestraszyła się, podskoczyła i zgniotła w ręce swoją rurkę. Większość kremu znalazła się na jej ubraniu, ale troszkę zostało jej w ręce. Kiedy tylko zorientowała się, kto ją wystraszył, odwróciła się i rzuciła Loczkowi pozostałością deseru prosto w twarz.
- Styles! Jestem przez ciebie cała brudna! - krzyknęła
Cała scena wyglądała tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Obydwoje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zaczęli śmiać się razem ze mną. Kiedy już się trochę opanowaliśmy, Harry przysunął sobie krzesło z sąsiedniego stolika i usiadł razem z nami.
- Mała, szukałem cię wszędzie. Zayn kazał sprowadzić cię do domu - powiedział do Dominiki
Domi spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Harry, błagam, żadna mała! Jestem w twoim wieku
- To i tak nie zmienia faktu, że sięgasz mi do brody - uśmiechnął się i puścił jej oczko - To jak? Idziesz?
Dominika opuściła głowę i zacisnęła oczy, żeby nie wypuścić łez. Widziałam, że wspominanie Zayna sprawia jej ból, ale Harry nadal drążył temat.
- Jemu naprawdę na tobie zależy, nie zauważyłaś?
Ruchem ręki zaprosił ją do siebie na kolana, ale ona nawet tego nie zauważyła.
- A wierzy, że między nami, Harry, nic się nie stało? - mruknęła
Styles zaczął nerwowo skubać swoje paznokcie.
- No właśnie - szepnęła Domi prawie niesłyszalnie
Harry spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Proszę cię, wracajmy już - powiedział, patrząc jej w oczy
Dominika wzruszyła ramionami, ale złapała wyciągniętą rękę Loczka. Chłopak wyprowadził nas z restauracji i zaprowadził do samochodu.



***Dominika***
Wysadziliśmy po drodze Izę i udaliśmy się prosto do willi chłopaków. Kiedy podjeżdżaliśmy pod dom, ogarnęły mnie jeszcze większe wątpliwości. Wczoraj wieczorem Malik wściekły wyznał mi miłość, a dzisiaj chce, żebym natychmiast wracała do domu. Byłam skołowana, nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
Z zamyślenia wyrwał mnie Harry.
- Wysiadamy, pani!
Rozejrzałam się. Stał, otwierając mi drzwi do samochodu i uśmiechając się zabójczo. Wysiliłam się na podniesienie kącików ust. Styles chyba to kupił, bo pomógł mi wysiąść z auta. Jeszcze przed drzwiami wejściowymi objął mnie ramieniem. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale on tylko puścił mi oczko.
- Zazdroszczę Zaynowi pomysłowości - mruknął mi na ucho - Jak on coś robi, to z wielką pompą
Dom wydawał mi się dziwnie pusty jak na tą porę dnia, ale zanim zdążyłam się zapytać o tą dziwną ciszę, Harry otworzył mi drzwi do mojego własnego pokoju. Nie wiem, co oni z nim zrobili, ale było tam strasznie gorąco. Pierwsze, co zrobiłam po przekroczeniu progu to wyswobodzenie się z uścisku Loczka i zrzucenie z siebie swetra. Spojrzałam się na chłopaka, żądając wyjaśnienia, ale on tylko uśmiechnął się, pokazując słodkie dołeczki.
- Jak będzie ci za gorąco, otwórz okno - szepnął
Cmoknął mnie na pożegnanie w czoło i wyszedł z pokoju. Bez zastanowienia podeszłam do okna, chcąc je otworzyć i wpuścić choć trochę świeżego powietrza, ale to, co ujrzałam przez szybę sprawiło, że odebrało mi mowę z wrażenia. Na całym, wielkim trawniku za domem ułożony był z czerwonych kwiatów wielki napis I'M SO SORRY. Od razu domyśliłam się, czyja to robota.



***Iza***
Był już późny wieczór, ale wiedziałam, że chłopcy jeszcze nie śpią. Za długo ich znałam, żeby podejrzewać ich o pójście do łóżek przed północą. Stanęłam przed ich drzwiami i nacisnęłam na dzwonek. Po kilku chwilach w drzwiach stanął Liam. Wyjaśniłam mu, że przyszłam tylko po telefon zostawiony w torebce Domi i weszłam do środka. Wdrapałam się po schodach na górę i już miałam, skręcić do sypialni Dominiki, kiedy usłyszałam przyciszone głosy w pokoju obok. Zachowałam się nietaktownie i przyłożyłam ucho do drewnianych drzwi.
- Mówiłem ci, żebyś trzymał się od niej z daleka
- I trzymałem
- Owszem, trzymałeś, ale za rękę, przez całą drogę do domu
- Skąd niby o tym wiesz?
- Paparazzi są wszędzie, nie zauważyłeś?
- I co to zmieni, że ją złapałem za rękę? I tak po takich przeprosinach do ciebie wróci
- Jeszcze nie wiem, nie rozmawialiśmy. A tak w ogóle to nie twoja sprawa
- Jesteś po prostu zazdrosny o wszystko co możliwe. Facet, ona mieszka z pięcioma chłopakami!
- STYLES! Nie podskakuj mi tu!
- Wiesz, że nie zabiorę ci jej!
- Powiedz, że jej nie kochasz
- Nie będę kłamał
- Czyli sam widzisz. Kochasz ją, sam to powiedziałeś. Więc nie wciskaj mi tu kitów, że mi jej nie zabierzesz
- Kocham ją, to prawda. Ale jej szczęście jest dla mnie ważne, dlatego nie będę niszczył tego, co jest między wami! Tylko zapamiętaj sobie jedno. Jeśli jeszcze raz ją uderzysz, nie ręczę za siebie!
Usłyszałam kroki coraz bliżej mnie. Odskoczyłam od drzwi i w następnej sekundzie byłam po przeciwnej stronie korytarza. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wyszedł z nich Harry. Z jego miny wywnioskowałam, że bardzo się zdziwił, kiedy mnie zobaczył.
- Siema młoda. Co słyszałaś? - spytał
Zrobiłam zaskoczoną minę. Styles chyba uznał, że nie wiem, o co chodzi i zbiegł po schodach na dół. Zostałam na korytarzu sama. Miałam niewiele czasu, żeby zdecydować, czy powiedzieć Dominice o tym, co słyszałam. Zdecydowałam jednak, że podjęcie tej decyzji należy do Harrego i lepiej się w tą sprawę nie mieszać. Nacisnęłam klamkę i weszłam do sypialni Domi. Chciałam zapytać się o mój telefon, kiedy zorientowałam się, że dziewczyny tu nie ma. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy, oprócz Zayna.
- Chłopaki! - wydyszałam - Dominika zniknęła


*******************************
Komentujcie ;*

Next jutro albo pojutrze

3 komentarze:

  1. Super rodział !
    Jestem ciekawa co się stało z Dominiką :)
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^ nawet nie myślałam, że Domi mogła gdzieś wyjść :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :* wpadłaś na świetny pomysł z tą temperaturą w pokoju xD
    Buziaki :* Maryśka :)

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz=1 motywujący kop w tyłek