poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 17

***Iza***
Siedziałam na kolanach u Nialla, na kanapie w salonie. Reszta śpiochów jeszcze się nie obudziła. Podałam chłopakowi rękę i mocno ją ścisnęłam.
- Dzień dobry - powiedziałam głośno i wyraźnie
- Deń... Dori... - wyjąkał z trudem
Wywróciłam oczami.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytałam
Niall uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Chce umieć chociaż kilka słów. Jak mogę się pokazać na polskim ślubie nie znając ani trochę języka?
- No dobra - poddałam się - Powtarzaj za mną. Najlepsze życzenia...
- Najesie zicienia
- Z okazji ślubu
- Zi okazi siliubu
- To się nie uda - mruknęłam pod nosem
- Co się nie uda? -spytał Harry, który jeszcze w piżamie wszedł do pokoju
Niall, kiedy tylko go zobaczył, zdjął mnie z kolan, podbiegł do niego i uścisnął mu rękę.
- Deń dori! - przywitał się
Harry spojrzał się na niego dziwnym wzrokiem, a potem na mnie, szukając wyjaśnienia. Cała sytuacja wyglądała tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Teraz obydwoje patrzyli się na mnie jak na wariatkę.
- Wyjaśni mi ktoś, o co chodzi? - żądał Harry
- Uczę Nialla polskiego - wydusiłam przez śmiech
- Aha, to dlatego tak bełkoczesz
- Nie obrażaj pięknego polskiego języka! - uśmiechnęłam się i wystawiłam mu język
- Ty, księżniczka! Chcesz znowu wylądować w basenie?
Krzyknęłam, że przepraszam, ale niewiele to dało. Harry przerzucił mnie przez ramię i szedł w stronę drzwi na dwór. Niall próbował mnie ściągnąć, ale z marnym skutkiem. Kiedy już mieliśmy wyjść z domu, Harry zatrzymał się. Zadzwonił jego telefon. Rozmawiał, nie puszczając mnie. Cały czas potakiwał. Niestety, nie udało mi się niczego podsłuchać. W końcu odsunął telefon od ucha.
- Jedziemy po Zayna! - zarządził
Odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia od ulicy. Nadal ze mną na ręku, udało mu się ubrać kurtkę. Zaniósł mnie do samochodu i położył na tylne siedzenie.
- Jeszcze się policzymy! - zagroził z uśmiechem na twarzy
Niall usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i czekaliśmy na przybycie reszty. Dwie minuty później przybiegł Liam: w samych spodniach, z koszulą i butami w ręku. Wyglądał, jakby się dopiero przed chwilą obudził i chyba właśnie tak było. Zajął miejsce z przodu i dokończył ubieranie.
Siedzieliśmy w samochodzie jakieś 10 minut, czekając na Louisa. Po upływie tego czasu Harry zdenerwował się. Uderzył dłońmi o kierownicę i wyszedł z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Wrócił za chwilę, ciągnąć za sobą Tomlinsona. W ręku trzymał jakieś ubrania. Wepchnął Louisa na siedzenie koło mnie, zasypując nas ciuchami. Udał się na swoje miejsce za kierownicą i wyjechał z piskiem opon z garażu.
Harry zaparkował przed szpitalem, a my wysiedliśmy z samochodu. Oczywiście nie pozwolili nam wszystkim wejść do Zayna, wybraliśmy, że to Liam pójdzie po niego. My czekaliśmy na niewygodnych krzesłach na korytarzu. Załatwianie wypisów i innych papierów okropnie się ciągnęło. Zdążyłam przećwiczyć z Niallem kilka podstawowych dialogów typu ,,dzień dobry, nazywam się Niall, miło mi pana poznać", a Louisowi kleiły się niebezpiecznie oczy, kiedy wreszcie otworzyły się drzwi i stanęło w nich dwuch facetów. Harry zerwał się, żeby uścikać Zayna. Tomlinsona trzeba było obudzić. Kiedy Malik przywitał się ze wszystkimi, poszliśmy do samochodu. Każdy miał tyle do powiedzenia, jakby chłopaka nie było przez kilka miesięcy. Tylko Zayn za dużo się nie odzywał. Ani razu się nie uśmiechnął ani nie dał nam do zrozumienia, że cieszy się na nasz widok. Zapomniał nawet być zły na Harrego. Odezwał się dopiero, kiedy podjeżdżaliśmy pod dom.
- Gdzie jest Dominika? - spytał
- W szkole - wytłumaczyłam - Nie wiedziała, że wychodzisz ze szpitala
- Słuchaj, zdajesz sobie sprawę, że między nami nic się nie stało? - odezwał się Harry
- Chciałbym w to wierzyć - mruknął w odpowiedzi Malik
Do końca podróży już nikt się nie odezwał. Nawet ten gaduła, Louis, zajął się denerwowaniem mnie. Na każdym zakręcie ,,niechcący" upadał na mnie, siedzącą na kolanach Nialla. Za każdym razem przepraszał, wyśpiewując swoje winy na melodię najpopularniejszych piosenek One Direction i Justina Biebera, co rozśmieszało wszystkich oprócz mnie i Zayna.
Kiedy weszliśmy do domu, w salonie siedziała Dominika z jakąś dziewczyną. Schowaliśmy Zayna za plecami i stanęliśmy w drzwiach, zasłaniając go.
- Hej! - przywitała się Domi - To jest Maria, chodzi ze mną do szkoły.
Maria pomachała nam i uśmiechnęła się. Była to ruda dziewczyna z pięknym uśmiechem i brązowymi oczami. Wydawała się bardzo sympatyczna. Już miałam coś powiedzieć, kiedy zza naszych pleców wychylił się Zayn. Zrobiliśmy mu miejsce, a on wyszedł na środek pokoju. Mrugnął do Dominiki i uśmiechnął się do niej, ale ona unikała jego wzroku. Malik powoli przybliżał się do niej, aż w końcu stanęli tak blisko, że dotykali się prawie całymi ciałami. Nie przejmując się naszą obecnością, Zayn objął Dominikę i spróbował pocałować, ale ona odsunęła się od niego. Na jej policzki wylały się łzy. Chcąc je ukryć, odwróciła się i pobiegła po schodach na górę, krzycząc coś o jakimś liście, przeprosinach i kłamstwie.



***Dominika***
Leżałam na łóżku w moim pokoju. Powoli moczyłam poduszkę łzami, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam, żeby ten dzień się już skończył. Chciałam iść spać i zapomnieć o Zaynie. Nie wiem, czy byłabym w stanie mu wybaczyć. Nie po tym, co przeczytałam podczas odwiedzin w szpitalu. Jak bym chciała, żeby to, co napisał, było prawdą, żeby mu na mnie zależało.
Ktoś zapukał do drzwi. Nie odezwałam się. Pukanie rozległo się poraz drugi. Tym razem gość nie czekał na odpowiedź, tylko wszedł bez zaproszenia. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć, kto to taki, ale zaraz zatopiłam ją spowrotem w poduszkę. To Zayn do mnie przyszedł. Czułam, jak ugina się materac, kiedy usiadł koło moich nóg. Chyba wachał się, czy mnie dotknąć, czy nie. W końcu położył rękę na mojej głowie i zaczął rozczesywać palcami moje poplątane włosy. Przez cały ten czasu leżałam bez ruchu, nawet przestałam płakać. Udawałam, że mnie nie ma. Między nami panowała niezręczna cisza. W końcu Zayn postanowił ją przerwać.
- Domi... - zaczął
Na dźwięk swojego imienia podniosłam się i usiadłam po turecku na pościeli.
- Wygląsz ślicznie
Prychnęłam. Komplement mu nie wyszedł. Miałam poplątane włosy i rozmazany od płaczu makijaż. Napewno nie wyglądałam ślicznie. Otarłam łzy z policzków i zebrałam się na odwagę, żeby spojrzeć mu w oczy. W tych brązowych tęczówkach ujrzałam tyle ciepła, że moje oczy natychmiast znowu stały się mokre, ale nie przestałam patrzeć mu w oczy.
- To boli, Zayn - szepnęłam, starając się opanować drżenie głosu - Nie ten policzek, to jest nic w porównaniu do tego, co czuje serce. Nie czułeś nigdy tego bólu, kiedy ukochana osoba cie zraniła?
Chłopak spóścił głowę i zaczął wpatrywać się we wzory na mojej kołdrze. Po chwili podniósł wzrok i spojrzał się na mnie spowrotem.
- Czułem. Czułem wtedy, kiedy cię z nim zobaczyłem i czuję do tej pory. Masz rację. To cholernie boli.
Zaskoczyła mnie tak szczera odpowiedź. Nie znałam go od tej strony.
- To czemu zadajemy sobie nawzajem ból? - zapytałam, choć wolałam nie znać odpowiedzi - Czemu to robisz? Czemu tu przyszedłeś?
- Bo cię kocham! - krzyknął
Wybiegł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi, a ja ponownie zatopiłam się w oceanie własnych łez.



****************************
Deń dori!
Komentujemy!

3 komentarze:

  1. Szkoda mi Domi... Ale podziwiam Cię za to, że wpadłaś na Deń dori! na początku nie wiedzialam wgl o co chodzi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też spodobało mi się DEŃ DORI ;D tak naprawdę to był pomysł mojego brata, który zaczął tak dziwnie do mnie gadać, że wyszło mu deń dori ;)

      Usuń
  2. Niall ma talent do polskiego xD Dobrze, że Zayn wyszedł ze szpitala, ale też trochę mi go szkoda :( Buziaczki :* Maryśka ^^

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz=1 motywujący kop w tyłek