niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 1

CZYTASZ? SKOMENTUJ!


***Niall***
W końcu pierwsze wolne popołudnie od dłuższego czasu. Dwa tygodnie siedzenia w studiu dały się we znaki. Menadżerowie bardzo naciskali, żeby trzecia płyta wyszła jeszcze w wakacje. Przez to wszystko okazało się, że nie kupiłem jeszcze prezentu dla Lucy, a mała urodziny obchodziła już za dwa dni. Trzeba się wykazać, bycie chrzestnym zobowiązuje. Trzecie urodziny Lucy to jej pierwsze takie święto bez ojca. Zginął w wypadku samochodowym cztery miesiące temu. Jej mama, a moja przyjaciółka Kelly, po pogodzeniu się ze stratą ukochanego, chciała wrócić do pracy, ale nie mogła znaleźć nikogo, kto zająłby się dzieckiem w czasie jej nieobecności. Całe One Direction pomagało w poszukiwaniu odpowiedniej osoby, ale niestety dziewczyny, które się zgłaszały, chciały tylko spotkać pięciu sławnych chłopaków.







- Oxford Circus Station – usłyszałem z głośników metra
Powoli wysiadłem z pociągu i udałem się do wyjścia z podziemi. Po krótkim spacerku stanąłem przed wielkim budynkiem na Regent Street. ,,Hamleys. The Finest Toys in the World” - przeczytałem szyld nad wejściem. Od razu po wejściu do sklepu poczułem się, jakbym znowu miał pięć lat. Chociaż robiłem tu zakupy nie pierwszy raz, miejsce wywarło na mnie wielkie wrażenie. W każdym kącie siedziały kilkumetrowe pluszowe misie, na półkach pełno było zabawek, o których marzyłem w dzieciństwie, na każdym piętrze hostessa w ciekawym przebraniu częstowała klientów słodyczami – raj na ziemi!
Przedarłem się przez stado dzieciaków biegających po sklepie i krzyczących ,,kup mi, proszę, będę grzeczny!” i udałem się na wyższe piętro, do działu dla dziewczynek. W myślach nazywałem tą część budynku ,,różową”. Gdzie się nie spojrzeć, tam pełno różowych sukienek wróżek, różowych koron księżniczek czy lalek w różowych strojach. Nigdy nie mogłem się tu odnaleźć, na pewno dużo łatwiej dla mnie byłoby kupić prezent chłopcu. Nie znałem się na gustach trzyletnich dziewczynek, pomimo tego, że spędzałem z Lucy dużo czasu. Żal mi było i jej, i Kelly, chciałem małej zastąpić tatę tak bardzo, jak tylko to możliwe. Chyba taka jest rola ojca chrzestnego, prawda? Problem w tym, że już od ponad pół godziny chodziłem między półkami przeglądając zabawki i nic nie mogłem wybrać. Mogłem pomyśleć wcześniej i zabrać ze sobą Louisa, on uwielbia zakupy. Według mnie chodzenie po sklepach to tylko bezsensowne zajęcie. Nagle mnie olśniło. Przypomniało mi się, jak Lucy błagała mamę, żeby kupiła jej jakiś najnowszy domek dla lalek, który zobaczyła w reklamie. Nie miała jeszcze żadnego porządnego, a tamten był naprawdę wielki. Niestety, wielki, czyli drogi, a bezrobotną Kelly nie było na niego stać. Wyszukałem wzrokiem sprzedawcę.
- Przepraszam, czy może mi pan pomóc? - zapytałem
- Oczywiście, o co chodzi?
- Chciałbym kupić domek dla lalek. Największy, jaki jest, cena nie gra roli.
Zaprowadził mnie na drugi koniec piętra, gdzie stały lalki i akcesoria. Domków było mnóstwo, od całkiem malutkich do takich, do których zmieściłaby się dorosła osoba. Sprzedawca pokazał największy model.
- Może coś mniejszego, bo obawiam się, że nie zmieści się do pokoju – zaproponowałem

Ekspedient zabawiał się w eksperta i wychwalał zalety kolejnych zabawek. Ale ja już go nie słuchałem. Stałem i gapiłem się w stronę kas. Zobaczyłem tam kogoś, kogo w życiu bym się nie spodziewał w Hamleysie, w Londynie, w Anglii. Wszędzie poznałbym tą twarz, tą piękną twarz, która nigdy nie była moja, chociaż stawałem na głowie, żeby ją zdobyć. Zamrugałem dla pewności, bo już kilka razy wydawało mi się, że widzę ją na ulicy, ale okazywała się tylko złudzeniem. Ale tym razem to była ona, to musiała być ona! Zostawiłem sprzedawcę, który nawet nie zauważył, że odszedłem i zacząłem biec w stronę dziewczyny.
- Iza? Iza! IZA! - zacząłem krzyczeć
To był błąd. Polka nie usłyszała mnie, za to zwróciłem uwagę innych dziewczyn, jak się okazało, fanek One Direction. Zaczęły piszczeć, zagłuszając mnie i otoczyły mnie tak, że nie mogłem się ruszyć. Zanim udało mi się wszystkie uspokoić i spławić, Iza zniknęła. Nie mogłem w to uwierzyć, byłem pewny, że to ona. Kasjerka też ją widziała, rozmawiała z nią, to nie mogło być złudzenie. Właśnie, kasjerka! Podszedłem do kobiety, tym razem starając się nie zwrócić na siebie uwagi i zapytałem, czy nie wie, gdzie poszła dziewczyna. Niestety, dowiedziałem się tylko, że wyszła ze sklepu. Szybko wybiegłem z budynku, ale musiała wmieszać się w tłum, bo nigdzie jej nie widziałem. Byłem załamany. Było tak blisko! Tak za nią tęskniłem! Wściekły na samego siebie zadzwoniłem po taksówkę. Chciałem znaleźć się w domu jak najszybciej, nie ważne, czy kupiłem prezent dla Lucy czy nie. W tej chwili myślałem tylko o tej cudownej dziewczynie, którą nadal kochałem, pomimo upływu dwóch lat, od kiedy ostatnio ją widziałem.

*********************************
I jak? Pisałam to na szybko, średnio mi się podoba.
Trochę krótki.

Bardzo dziękuję za komentarze, motywują mnie
i mówią, że warto pisać tego bloga choćby
tylko dla tych kilku osób.

Słyszałyście o rozpadzie JLS? Mi jest szkoda,
ale każdy boysband musi się kiedyś skońcyć (1D też ;c).
(słuchałam tego pisząc rozdział)
A tu Niall tańczący taniec z tego teledysku ; D


PS. Dodałam Kelly do zakładki Bohaterowie.

4 komentarze:

  1. Zapraszam do mnie na prolog: http://causeeverythingyoudoismagic1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się ten rozdział (jak i pozostałe) bardzo podoba. Masz jednak rację, jest strasznie krótki. O, Niall spotkał Izę, szkoda tylko, że tak szybko mu uciekła :( Mam nadzieję, że w nastepnym rozdziale znów jakoś na siebie wpadną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz talent <33

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz=1 motywujący kop w tyłek