CZYTASZ? SKOMENTUJ!
***Niall***
W końcu pierwsze wolne popołudnie od
dłuższego czasu. Dwa tygodnie siedzenia w studiu dały się we
znaki. Menadżerowie bardzo naciskali, żeby trzecia płyta wyszła
jeszcze w wakacje. Przez to wszystko okazało się, że nie kupiłem
jeszcze prezentu dla Lucy, a mała urodziny obchodziła już za dwa
dni. Trzeba się wykazać, bycie chrzestnym zobowiązuje. Trzecie
urodziny Lucy to jej pierwsze takie święto bez ojca. Zginął w
wypadku samochodowym cztery miesiące temu. Jej mama, a moja
przyjaciółka Kelly, po pogodzeniu się ze stratą ukochanego,
chciała wrócić do pracy, ale nie mogła znaleźć nikogo, kto
zająłby się dzieckiem w czasie jej nieobecności. Całe One
Direction pomagało w poszukiwaniu odpowiedniej osoby, ale niestety
dziewczyny, które się zgłaszały, chciały tylko spotkać pięciu
sławnych chłopaków.
- Oxford Circus Station – usłyszałem
z głośników metra
Powoli wysiadłem z pociągu i udałem
się do wyjścia z podziemi. Po krótkim spacerku stanąłem przed
wielkim budynkiem na Regent Street. ,,Hamleys. The Finest Toys in the
World” - przeczytałem szyld nad wejściem. Od razu po wejściu do
sklepu poczułem się, jakbym znowu miał pięć lat. Chociaż
robiłem tu zakupy nie pierwszy raz, miejsce wywarło na mnie wielkie
wrażenie. W każdym kącie siedziały kilkumetrowe pluszowe misie,
na półkach pełno było zabawek, o których marzyłem w
dzieciństwie, na każdym piętrze hostessa w ciekawym przebraniu
częstowała klientów słodyczami – raj na ziemi!
Przedarłem się przez stado dzieciaków
biegających po sklepie i krzyczących ,,kup mi, proszę, będę
grzeczny!” i udałem się na wyższe piętro, do działu dla
dziewczynek. W myślach nazywałem tą część budynku ,,różową”.
Gdzie się nie spojrzeć, tam pełno różowych sukienek wróżek,
różowych koron księżniczek czy lalek w różowych strojach. Nigdy
nie mogłem się tu odnaleźć, na pewno dużo łatwiej dla mnie
byłoby kupić prezent chłopcu. Nie znałem się na gustach
trzyletnich dziewczynek, pomimo tego, że spędzałem z Lucy dużo
czasu. Żal mi było i jej, i Kelly, chciałem małej zastąpić tatę
tak bardzo, jak tylko to możliwe. Chyba taka jest rola ojca
chrzestnego, prawda? Problem w tym, że już od ponad pół godziny
chodziłem między półkami przeglądając zabawki i nic nie mogłem
wybrać. Mogłem pomyśleć wcześniej i zabrać ze sobą Louisa, on
uwielbia zakupy. Według mnie chodzenie po sklepach to tylko
bezsensowne zajęcie. Nagle mnie olśniło. Przypomniało mi się,
jak Lucy błagała mamę, żeby kupiła jej jakiś najnowszy domek
dla lalek, który zobaczyła w reklamie. Nie miała jeszcze żadnego
porządnego, a tamten był naprawdę wielki. Niestety, wielki, czyli
drogi, a bezrobotną Kelly nie było na niego stać. Wyszukałem
wzrokiem sprzedawcę.
- Przepraszam, czy może mi pan
pomóc? - zapytałem
- Oczywiście, o co chodzi?
- Chciałbym kupić domek dla lalek.
Największy, jaki jest, cena nie gra roli.
Zaprowadził mnie na drugi koniec
piętra, gdzie stały lalki i akcesoria. Domków było mnóstwo, od
całkiem malutkich do takich, do których zmieściłaby się dorosła
osoba. Sprzedawca pokazał największy model.
- Może coś mniejszego, bo obawiam
się, że nie zmieści się do pokoju – zaproponowałem
Ekspedient zabawiał się w eksperta i
wychwalał zalety kolejnych zabawek. Ale ja już go nie słuchałem.
Stałem i gapiłem się w stronę kas. Zobaczyłem tam kogoś, kogo w
życiu bym się nie spodziewał w Hamleysie, w Londynie, w Anglii.
Wszędzie poznałbym tą twarz, tą piękną twarz, która nigdy nie
była moja, chociaż stawałem na głowie, żeby ją zdobyć.
Zamrugałem dla pewności, bo już kilka razy wydawało mi się, że
widzę ją na ulicy, ale okazywała się tylko złudzeniem. Ale tym
razem to była ona, to musiała być ona! Zostawiłem sprzedawcę,
który nawet nie zauważył, że odszedłem i zacząłem biec w
stronę dziewczyny.
- Iza? Iza! IZA! - zacząłem
krzyczeć
To był błąd. Polka nie usłyszała
mnie, za to zwróciłem uwagę innych dziewczyn, jak się okazało,
fanek One Direction. Zaczęły piszczeć, zagłuszając mnie i
otoczyły mnie tak, że nie mogłem się ruszyć. Zanim udało mi się
wszystkie uspokoić i spławić, Iza zniknęła. Nie mogłem w to
uwierzyć, byłem pewny, że to ona. Kasjerka też ją widziała,
rozmawiała z nią, to nie mogło być złudzenie. Właśnie,
kasjerka! Podszedłem do kobiety, tym razem starając się nie
zwrócić na siebie uwagi i zapytałem, czy nie wie, gdzie poszła
dziewczyna. Niestety, dowiedziałem się tylko, że wyszła ze
sklepu. Szybko wybiegłem z budynku, ale musiała wmieszać się w
tłum, bo nigdzie jej nie widziałem. Byłem załamany. Było tak
blisko! Tak za nią tęskniłem! Wściekły na samego siebie
zadzwoniłem po taksówkę. Chciałem znaleźć się w domu jak
najszybciej, nie ważne, czy kupiłem prezent dla Lucy czy nie. W tej
chwili myślałem tylko o tej cudownej dziewczynie, którą nadal
kochałem, pomimo upływu dwóch lat, od kiedy ostatnio ją
widziałem.
*********************************
I jak? Pisałam to na szybko, średnio mi się podoba.
Trochę krótki.
Bardzo dziękuję za komentarze, motywują mnie
i mówią, że warto pisać tego bloga choćby
tylko dla tych kilku osób.
Słyszałyście o rozpadzie JLS? Mi jest szkoda,
ale każdy boysband musi się kiedyś skońcyć (1D też ;c).
(słuchałam tego pisząc rozdział)
A tu Niall tańczący taniec z tego teledysku ; D
PS. Dodałam Kelly do zakładki Bohaterowie.
Super!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na prolog: http://causeeverythingyoudoismagic1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA mi się ten rozdział (jak i pozostałe) bardzo podoba. Masz jednak rację, jest strasznie krótki. O, Niall spotkał Izę, szkoda tylko, że tak szybko mu uciekła :( Mam nadzieję, że w nastepnym rozdziale znów jakoś na siebie wpadną.
OdpowiedzUsuńMasz talent <33
OdpowiedzUsuń