CZYTASZ=KOMANTUJESZ
***Niall***
Najdroższa Izo!Nigdy nie byłem dobry w pisaniu listów. Trudno jest mi wyrazić słowami, co czuję, ale spróbuję, specjalnie dla Ciebie.
Nie wiem, co zrobisz z tym listem, ale mam nadzieję, że chociaż go otworzysz i przeczytasz. Nie mogę do Ciebie zadzwonić, wyłączyłaś telefon, a Dominika ciągle odradza mi przyjście pod Twój dom i błaganie o wybaczenie. Twierdzi, że to nic nie pomoże. Może ma rację, przecież ona zna Cię dłużej ode mnie.
Nie będę się usprawiedliwiał. To nie ma żadnego sensu. Prosiłaś mnie, żebym nie wychodził nigdzie tamtego wieczoru, ale a Cię nie posłuchałem. Widziałem łzy w twoich oczach, ale zlekceważyłem je i poszedłem się bawić, w czasie, gdy Ty siedziałaś sama w pokoju. Powinienem był pomyśleć również o Tobie.
Rano byłem nieprzytomny. Nie docierała do mnie większość słów, które wypowiedziałaś, będąc na mnie zła. I słusznie, powinnaś, przecież poprzedniego wieczoru potraktowałem Cię jak zwykłą szmatę, a jesteś tak cudowną dziewczyną, że zasługujesz, by traktowano Cię jak księżniczkę.
Zrozumiałem, że opuszczasz mnie. Nie wiedziałem nic o umówionym spotkaniu z Lou. Byłem przekonany, że mnie zostawiasz. I znowu, zamiast pobiec za Tobą, paść na kolana i błagać, żebyś wróciła, zostałem w ciepłym, wygodnym łóżku i nie przejmowałem się Tobą.
To, co zrobiłem, dotarło do mnie dopiero po południu, gdy obudziłem się na dobre. Zrozumiałem, że źle postąpiłem. Nie mogłem wybaczyć sobie tego, w jaki sposób potraktowałem Cię w ciągu ostatnich godzin.
Wtedy wkroczyła Maria.
Kotku, pamiętaj, że byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie najważniejsza, nieważne czy zdecydujesz się wybaczyć mi, czy też nie. Uwierz mi, jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Nie zapomnij: zawsze zajmujesz wyjątkowe miejsce w moim sercu.
Nie wytrzymam bez Ciebie.
Najgorszy chuj na świecie,
Niall
Postawiłem ostatnią kropkę i jeszcze raz, dokładnie przeczytałem cały list. Nauczycielka angielskiego miała rację: pisanie to coś nie dla mnie. Ale nie widziałem innego sposobu skontaktowania się z Izą, a list był dla mnie ostatnią deską ratunku. Wiem, że obserwującej mnie z boku osobie najłatwiej byłoby powiedzieć ,,zgrzeszyłeś, to teraz cierp", ale ja naprawdę tego żałowałem.
- Dominika! Dominika! - krzyczałem, zbiegając ze schodów
Dziewczyna obróciła się, zdziwiona, że widzi mnie w tej części domu. Od tygodnia nie wychodziłem ze swojego pokoju.
- Idziesz do niej po szkole? - spytałem patrząc jej błagalnie w oczy
Pokiwała głową.
- Jak codziennie - na jej ustach pojawił się blady uśmiech
- Zostaw to u niej, tylko żeby go nie widziała, dopóki nie wyjdziesz - poleciłem, wręczając jej elegancką, białą kopertę
Obejrzała ją dokładnie, ale wrzuciła list do torebki. Otworzyła usta, jakby chciała jeszcze coś się zapytać, ale już dawno byłem w swojej sypialni.
***Iza***
Po raz pierwszy w życiu chciałam być kimś innym. Kimkolwiek, byle nie sobą. Czułam się jak zamknięta we własnym ciele i za wszelką cenę chciałam wydostać z niego swoją obolałą duszę.
Minął dopiero tydzień, a rana nie zdążyła się jeszcze zagoić. Nawet mała Lucy zauważyła, że coś jest ze mną nie tak i zachęcała mnie do próbowania wciąż nowych zabaw, myśląc, że poprawi mi to humor. W rzeczywistości, widząc otaczające mnie zabawki, wyobrażałam siebie jako jedną z nich w rękach Nialla. Nie chciałam wcześniej oddać mu się, to bez problemu znalazł sobie inną do zabawy. Jakie to typowe, w końcu międzynarodowa gwiazda może wszystko, nawet igrać z uczuciami dziewczyny, której jeszcze tak niedawno wyznawał miłość.
Dominika odwiedza mnie codziennie po szkole i chyba tylko jej udaje się odwrócić choć na chwilę moje myśli w inną stronę. Oczywiście, Harry, Liam i Louis również wpadali co jakiś czas, raz udało im się mnie zaskoczyć, przywożąc ze sobą Zayna, który wyjątkowo ani razu nie nawrzeszczał na mnie. Ale nawet dobrzy przyjaciele nie potrafili powstrzymać ataków samotności, które pojawiały się, gdy siedziałam wieczorem w pustym domu, podziwiając przez duże okno panoramę kładącego się do snu Londynu.
Potrafiłam przez całą noc wypłakiwać oczy w poduszkę, a rano wstać nieprzytomna i z czerwonymi od łez policzkami.
Nie wiedziałam, dlaczego to robię. O wiele bardziej chciałabym zapomnieć o tych niecałych dwóch miesiącach, kiedy to myślałam, że spełnia się moje największe marzenie, ale nie potrafiłam. Leżąc w bezsenności przykryta ciepłą kołdrą wymyślałam najgorsze scenariusze, ale niestety brakowało mi odwagi, by podciąć sobie żyły. Tkwiłam uwięziona we własnym ciele, jak nigdy nie przejmując się, co przyniesie jutro.
Zerknęłam na pokryty leżącymi wszędzie ubraniami pokój, zastanawiając sobie, jak mogłam tak zapuścić moje zawsze idealnie czyste mieszkanie, gdy dostrzegłam leżącą między pustą paczką czipsów a niebieską koszulką, białą kopertę. Zaciekawiona podniosłam w łóżka swoje ciężkie ciało. Wzięłam kopertę w rękę, ale nigdzie nie dostrzegłam adresu nadawcy ani odbiorcy. Rozejrzałam się po pokoju. Kto mógłby mi ją dostarczyć? No otwórz to! - podpowiadało mi serce, ale rozum radził zachować ostrożność. Ostatecznie posłuchałam tego pierwszego i ostrożnie rozerwałam kopertę.
***********************
Coś krótkie ostatnio wychodzą mi rozdziały, ale ten przebił wszystko.
Według mnie wygląda jak fragment Trudnych Spraw, ale ocenę pozostawię wam.
Dzisiaj podnoszę poprzeczkę, cieszę się, że komentujecie, ale dajcie
mi trochę czasu na napisanie ;D ;*
10 komentarzy=rozdział 27