czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 21

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


***Iza***

Obudziłam się, jak zwykle, wtulona w ramiona mojego chłopaka. Kocham zapach jego perfum, nawet wyblakłych po nocy, jego delikatny dotyk, jego palce muskające moją skórę, jego głos, taki cudowny, przyprawiający mnie o dreszcze. Nie mogę nadziwić się, że z tłumu szalejących za nim dziewczyn wybrał właśnie mnie, ale jestem wdzięczna losowi, że postawił Nialla na swojej drodze. Potrzebowałam dwóch lat, żeby to zrozumieć, ale opłacało się. Pomimo upływu czasu nie mogę powiedzieć, że znam Horana. Z każdym dniem poznaję go na nowo, od początku się w nim zakochuję. Od początku odkrywam, że jego niebieskie oczy przypominają mi taflę wody jeziorka, przy którym uwielbiałam bawić się w dzieciństwie, że ukrywają się w nim wszystkie cechy mojego ideału.
Mogłabym patrzeć na niego godzinami i właśnie to robiłam, wykorzystując fakt, że chłopak śpi. Delikatnie dotknęłam opuszkiem kciuka jego policzka, na co zareagował lekkim uśmiechem.
- Ty nie śpisz! - krzyknęłam
Ściągnęłam z siebie jego ramię, wyjęłam spod głowy poduszkę i zamachnęłam się, żeby uderzyć go w głowę. Poduszka zatrzymała się, złapana przez Nialla kilka centymetrów od jego głowy. Horan rzucił ją na drugi koniec pokoju.
- Poczekaj chwilę - szepnął i wyszedł z pokoju


Wpatrywałam się ze zdziwieniem w drzwi, w których zniknął. Co to miało znaczyć? Zawsze chętnie się wygłupiał, a teraz nie chciał nawet bić się na poduszki. Kiedy tak rozmyślałam, w drzwiach pojawiła się najpierw czyjaś ręka, potem noga, a w końcu cały Niall. Szedł do mnie tyłem, najwyraźniej próbował coś zasłonić. Obrócił głowę i uśmiechnął się, widząc moje zdziwienie. Najwyraźniej dobrze się bawił. Powoli odwrócił się cały, ukazując moim oczom trzymaną przez niego tacę, na której znajdowało się śniadanie dla dwóch osób. Zaszkliły mi się oczy, ale uniosłam kąciki ust. Gdyby nie to, że wylałabym kakao, rzuciłabym się Niallowi na szyję. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie rozpieszczał. Oczywiście, nie raz w życiu jadłam jajecznicę, ale ta była wyjątkowa. Była zrobiona przez Nialla i widać było, że włożył w to serce. Chłopak pochylił się nade mną i położył tacę na moich kolanach. Wykorzystałam okazję i pocałowałam go w policzek. Obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem. Obszedł łóżko i wsunął się delikatnie pod kołdrę. Materac był za mały na dwie osoby, ale my bardziej się z tego cieszyliśmy niż narzekaliśmy. W ten sposób leżeliśmy bliżej siebie.
- Przepraszam cię za wczoraj - szepnął - Trochę mnie poniosło. Obiecuję zaczekać do czasu, kiedy będziesz gotowa
Spróbowałam posłać mu jeden z moich piękniejszych uśmiechów, ale nie wyszedł mi za bardzo, ponieważ miałam w ustach ćwierć tosta z dżemem. Niall uśmiechnął się zamiast mnie i obtarł kciukiem kąciki moich ust, po czym zlizał z opuszka tego palca resztkę dżemu. Nie wytrzymałby bez jedzenia pięciu minut.
Kiedy skończyłam śniadanie, przełożył wszystko z powrotem na tacę, którą odstawił na podłogę.
- Dziękuję - powiedziałam

Przysunęłam się tak, że byłam teraz w jego objęciach. Czułam, jak jego klatka piersiowa unosi się delikatnie przy każdym wdechu i opada przy wydechu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę przepełniającą pokój, którą przerywały tylko nasze oddechy. Mogłabym tak leżeć cały dzień, gdyby nie to, że byłam umówiona na popołudnie z ciocią. Miałyśmy wybrać ostatnie szczegóły dekoracji, a ja miałam zobaczyć sukienkę. Słyszałam, że dosyć dużo odkrywa.
- Niall...? - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi przytknięciem palca wskazującego do ust. Drugą ręką objął mnie w talii i okręcił tak, że leżałam teraz na nim. Zetknęliśmy się nosami i czołami. Miałam teraz okazję podziwiać z bliska jego prześliczne, niebieskie oczy.
- Możesz mi coś obiecać? - odezwał się w końcu
- Jasne, ale co? - zdziwiłam się
- Obiecaj mi, że od teraz już zawsze będziemy jeść razem śniadania i kolacje, będziemy zasypiać i budzić się w jednym łóżku, będziemy po prostu razem - wymieniał, a jego spojrzenie utkwione było ciągle w moich oczach
- Kocham cię, Niall - szepnęłam, wpijając się w jego usta


**********************
Tak, wiem, chujowe i krótkie. Ale naprawdę nie mam
żadnego sensownego pomysłu i to już przez kilka dni. -.-

Myślałam, że bardziej lubicie trójkącik Zayn-Dominika-Harry, a w ankiecie
wychodzi inaczej ;). Dlatego NARAZIE bardziej skupię się na
Izie i Niallu.

Komentujcie ;*

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 20

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***Iza***
Stałam z Niallem w hali przylotów, czekając, aż przyjedzie po nas ktoś, kto zabierze nas do domu. Na razie nasza sytuacja wyglądała nieciekawie. Staliśmy sami, w wielkim mieście, 80 kilometrów od mojego rodzinnego miasteczka. Jakby tego było mało, jedno z nas umiało po polsku tylko złożyć życzenia młodej parze. Kiedy zaczęłam już w myślach obliczać, czy starczy nam pieniędzy na pociąg, poczułam, że czyjeś ręce zakrywają mi oczy.
- Nie śpij, bo cię okradną! - krzyknął mi ktoś prosto do ucha
Podskoczyłam lekko ze strachu, pomimo, że rozpoznałam ten głos.
- Ciocia Kasia! - wrzasnęłam i rzuciłam jej się na szyję
Ściskałyśmy się, jakbyśmy nie widziały się co najmniej kilka lat, a nie dwa miesiące. Czekałam na to spotkanie od momentu, kiedy dowiedziałam się, że już niedługo się z nią zobaczę. Ciocia nie miała w zwyczaju przejmować się przyglądającym się ludziom. Od razu zaczęła zasypywać mnie przeróżnymi pytaniami, od tego, co jadłam na śniadanie, do powodzenia w miłości. Przy tym ostatnim spojrzała się ponad moim ramieniem na lekko zdezorientowanego Nialla. Również popatrzyłam się w tamtą stronę i ruchem ręki zaprosiłam do siebie. Chłopak położył nasze walizki na podłodze, podszedł do cioci i chwycił ją za rękę.
- Deń dori! - powiedział najwyraźniej, jak umiał
- Masz fajny akcent - zaśmiała się - Pochodzisz z Polski? Wydaję mi się, że cię już kiedyś widziałam
Spodziewałam się momentu, kiedy ciocia spyta Nialla o coś po polsku, dlatego zamiast zaśmiać się na widok komicznej miny mojego chłopaka, wtrąciłam się do rozmowy.
- Jest z Anglii i nie mówi po polsku - wyjaśniłam po angielsku, żeby obydwoje zrozumieli, o czym mówię
- Z Irlandii - poprawił mnie Horan
Wywróciłam oczami, ale poddałam się i puściłam do niego oczko. Wykorzystał okazję i przysunął się bliżej. Objął mnie ramieniem i cmoknął w czoło. Zachichotałam. Nie spodziewałam się, że ciocia chociaż odwróci wzrok i miałam rację. Uśmiechnęła się szeroko i uniosła oba kciuki w górę. Po chwili, jakby sobie coś przypomniała, stuknęła się z otwartej ręki w czoło i wskazała palcem na Nialla.
- Wiem, gdzie cię widziałam - wykrzyknęła - Dawno temu byłeś u nas w domu, Iza cię przyprowadziła! Lubiłam cię - mrugnęła do nas
Zaklaskałam w dłonie.
- Brawo, zgadłaś! A kiedy poznamy twojego wybranka? - uniosłam śmiesznie brwi
Ciocia uśmiechnęła się i ruchem ręki nakazała nam, żebyśmy udali się za nią do samochodu.
Usiedliśmy z Niallem na tylnym siedzeniu. Ciocia opowiadała o ślubie, rodzinie i ciekawych wydarzeniach, które mnie ominęły. Próbowałam skupić się na tym monologu, ale moją uwagę cały czas rozpraszał Horan. Przysunął się do mnie najbliżej, jak tylko mógł, objął mnie ciasno i co jakiś czas spoglądał na mnie, ale nie był to wzrok, do którego byłam przyzwyczajona. Kryło się w nim coś jeszcze, coś nowego. Co to takiego, dowiedziałam się dopiero, kiedy położył mi dłoń na udzie i zaczął powoli przesuwać ją w stronę mojej krótkiej spódniczki. Odsunęłam jego rękę i zmroziłam go wzrokiem. Spojrzałam kątem oka na ciocię, sprawdzając, czy nic nie zauważyła, ale na szczęście była zbyt zajęta opowiadaniem o jakimś dalekim wujku, który tak popisywał się podczas smażenia kiełbasek na grillu, że znalazł się w szpitalu z dość ciężkim poparzeniem. Niall próbował wywołać u mnie poczucie winy, robiąc minę zbitego psa, ale w życiu nie pozwoliłabym na takie sytuacje w pobliżu cioci Kasi. Nie mógł wybrać lepszego miejsca? Splotłam nasze dłonie razem, uniemożliwiając im dalsze ruchy pod moją spódniczką.
Wjeżdżając ponownie do rodzinnego miasteczka, zakręciła mi się łezka w oku. Przejeżdżaliśmy przez niektóre z moich ulubionych miejsc. Oczywiście pokazywałam wszystkie Niallowi.
- Tu jest najlepsza galeria w mieście... A tu mają dobre lody... - wymieniałam
W końcu podjechaliśmy pod dom. Horan zerwał się z siedzenia, wyszedł z samochodu i w przeciągu sekundy znalazł się z drugiej strony samochodu, otwierając mi drzwi. Kiedy wysiadłam, wziął mnie pod rękę, jak robiono to za dawnych czasów i zaprowadził do drzwi wejściowych, wyśpiewując przy tym na cały głos marsz weselny. Po chwili dołączyła do nas ciocia, śmiejąc się do rozpuku.
- Powiedzcie mi drogie panie, którą mam przeprowadzić przez próg? - zastanawiał się Niall - MOJĄ księżniczkę, czy tą, która naprawdę będzie brała ślub?
Mrugnęłam do cioci za plecami chłopaka i wspólnie wepchnęłyśmy go do środka.
- Witamy nową pannę młodą! - krzyknęłam, ale zostałam zagłuszona przez wrzask, jaki dobiegł z salonu. Około trzydziestu osób krzyknęło ,,niespodzianka!", a kilku dmuchnęło w trąbki. Czy oni wszyscy właśnie urządzili mi przyjęcie-niespodziankę? Wszystko wskazywało na to, że tak. Rozejrzałam się po odmienionym i udekorowanym salonie. Zauważyłam prawie wszystkich starych znajomych ze szkoły i miasteczka. Mimowolnie podniosłam kąciki ust. Niektóre twarze widziałam niedługo przed wylotem do Londynu, ale byli też tacy, z którymi nie spotkałam się ani razu od czasów szkolnych.
- Oni są bardzo uparci - szepnęła mi na ucho ciocia - Na razie, jadę do domu
- Do jakiego domu? - zdziwiłam się - Jesteś w domu!
- Myślisz, że taka stara baba jak ja nie może wyprowadzić się do faceta? - zaśmiała się - Ja spadam, dom jest wasz!
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo rzucili się na mnie wszyscy uczestnicy imprezy i zrobiliśmy wielkiego misia. Kiedy w końcu dali mi oddychać, cioci nie było.
Nie wiadomo kto i kiedy włączył muzykę, ale impreza rozkręciła się w bardzo szybkim tempie. Na początku wszyscy rzucili się do tańca, zapominając na razie o alkoholu. Dopiero po paru piosenkach zaczęło się zagęszczać w pobliżu kuchni, gdzie ustawiono barek z napojami. Przed północą wszyscy, oprócz paru osób, w tym mnie i Nialla, byli już nieźle wstawieni. Nie lubiłam dużo pić, ale udałam się razem z Horanem, który twierdził, że zaschło mu w gardle. Chłopak podał mi drinka z sokiem, a sam nalał sobie czystej wódki i zaczął rozmowę z Maćkiem, który mieszkał naprzeciwko. Kiedy siedziałam sama, powoli dopijając kolorowy napój, jakiś chłopak dorwał się do mikrofonu i zaproponował grę w butelkę. Wszyscy przyjęli pomysł okrzykami zadowolenia i klaskaniem, po czym udali się do salonu i usiedli w kółku na podłodze. Odłożyłam kieliszek i poszłam za tłumem. Usiadłam raczej z boku, nie odpowiadała mi gra ,,prawda czy wyzwanie" w pijanym towarzystwie. Zaraz przysiadł się do mnie Niall. Wkrótce butelka zaczęła się kręcić. Szczęśliwcy, na których wskazała, dzwonili do sąsiadów z głupimi żartami, albo przynosili leniuchom drinki z kuchni. Chociaż nie wlałam w siebie zbyt dużo alkoholu, zabawa śmieszyła mnie tak samo, jak tych już wypitych. W końcu szyjka butelki wskazała w stronę Maćka, tego, który gadał wcześniej z Niallem, a teraz siedział obok mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - krzyknęli wszyscy
Chłopak zastanowił się przez chwilę.
- Wyzwanie! - zdecydował
Zaczęła się szybka dyskusja, co powinien zrobić wybrany.
- Pocałuj najlepszą laskę! - wrzasnął ktoś
W całym domu rozległy się głośne śmiechy chłopaków. Dziewczyny przyglądały się sobie wzajemnie, oceniając, która najlepiej wygląda. Ja spojrzałam się na Nialla, który, tak, jak wszyscy, dusił się ze śmiechu. Wywróciłam oczami, ale nagle poczułam czyjeś usta na moich. Zobaczyłam nad sobą Maćka, przyciskającego swoją twarz do mojej. Od chłopaka mocno było czuć alkohol. Był bardzo silny, przewrócił mnie na ziemię i wylądował na mnie, nie przestając mnie całować. Próbowałam się wyrwać, ale Maciek był za ciężki. Słyszałam krzyki i gwizdy, kiedy powoli zaczął podnosić moją koszulkę. Czułam się jak tania dziwka. Nagle wszystko ustało. Nie czułam już na sobie tych kilkudziesięciu kilogramów ani smrodu wlanego w siebie w dużych ilościach piwa. Zerwałam się z podłogi i zamachnęłam, żeby dać chujowi z liścia, ale ktoś mnie wyprzedził. Na sekundę przed moim uderzeniem chłopak odskoczył w tył, trzymając się za krwawiący nos. Spojrzałam w stronę, z której nadszedł cios i zobaczyłam wściekłego Nialla.
- Ty sukinsynu! - wrzeszczał - Jesteś niczym!
Nie znałam mojego chłopaka od tej strony. Całej scenie przyglądali się wszyscy goście, ale tylko ja doskoczyłam do Horana i zaczęłam go uspakajać. Na początku nie pomagało, ale objęłam dłońmi jego twarz i spojrzałam mu głęboko w oczy. Dopiero to sprawiło, że przestał drżeć ze złości.
- Koniec imprezy - syknął - Wszyscy wychodzić!
Rozległy się okrzyki niezadowolenia, ale salon powoli zaczął się robić coraz bardziej pusty, aż zostaliśmy tylko ja i Niall. Chłopak stał ze spuszczoną głową, wpatrując się w podłogę. Całkowicie go rozumiałam, też bym się wściekła, gdyby ktoś jemu zrobił to samo. Jednak muszę przyznać, trochę mnie rozczarował. Myślałam, że nie wdaje się tak łatwo w bójki, a dzisiaj okazało się inaczej. Niall chyba zauważył, że jestem obecna tylko ciałem, bo podszedł do mnie bliżej i złapał mnie za ręce. Uwielbiałam dotyk jego dłoni i poczucie bezpieczeństwa, jakie mi dawały, ale nie tym razem. Odsunęłam się, rozłączając nasze palce i udałam się po schodach na górę, do swojego starego pokoju. Teraz, kiedy wywiozłam z niego większość swoich drobiazgów, wydawał się zupełnie pusty. Poczułam się tu jak intruz. Podeszłam do wielkiej i jednocześnie pustej szafy, wyciągnęłam z niej jakąś zapomnianą piżamę i poczłapałam pod prysznic. Po kilkunastu minutach kąpieli wróciłam z powrotem i chciałam położyć się w łóżku, nie mogłam, bo ktoś już tam leżał. Blondyn uśmiechnął się do mnie i poklepał przeznaczoną dla mnie poduszkę. Zawahałam się. Nie spałam jeszcze z nim pod jedną kołdrą, a pamiętałam jeszcze jego nagłe podniecenie w samochodzie. Czułam, że nie jestem jeszcze gotowa na ten poważny krok w związku. Kiedy Niall zobaczył moje zawahanie, wyskoczył z łóżka i podszedł do radia, gdzie wcisnął PLAY. Spodziewałam się, że usłyszę November Rain, tą samą piosenkę co dwa lata temu, ale zapomniałam, że mój chłopak nagrał jej własną wersję. Kiedy z głośników wypłynęły słowa mojej ulubionej piosenki, zaśpiewane moi ulubionym głosem, prawie się rozpłakałam. Pomimo tego, że Horan przysłał mi ją kiedyś, nagraną na płytę, nigdy jej nie słyszałam. Teraz tego pożałowałam. To było cudowne! Niall podszedł do mnie i spojrzał głęboko w oczy. Jedną ręką objął mnie w talii i przyciągnął bardzo blisko do siebie, a drugą zaczął głaskać mnie po policzku. Jak zawsze, był bardzo delikatny. Przysunął swoje usta do moich i zaczął mnie całować, najpierw spokojnie, potem coraz bardziej namiętnie. Przez cały czas czułam, że motylki w moim brzuchu wywracają fikołki. Chłopak oderwał nasze usta, ale nie zabrał swoich z mojej twarzy. Zaczął powoli schodzić z pocałunkami do szyi. Odchyliłam głowę, dając mu większe pole do popisu, ale szyja już mu nie wystarczała. Posuwał się coraz niżej i niżej, zatrzymał go dopiero dekolt mojej bluzki. Podniósł mnie lekko, a ja podskoczyłam i owinęłam nogi wokół jego bioder. Nie przestając mnie całować, chłopak przeszedł kilka kroków w kierunku łóżka i rzucił mnie na materac. Za chwilę dołączył do mnie, przygniatając mnie lekko. Teraz zabrał się do mojej bluzki od dołu. Wsunął ręce pod nią i zaczął rozpinać mój stanik. Odsunęłam się lekko.
- Niall... - wydyszałam - Przepraszam... Nie jestem... gotowa...

Horan poniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam lekkie rozczarowanie, ale wydawało mi się, że zrozumiał. Poprawił moją bluzkę, pocałował mnie w czoło i ułożył się obok mnie. Przykrył nas kołdrą i przytulił mnie od tyłu. Było mi bardzo ciepło i bardzo przyjemnie leżeć w moich ulubionych ramionach.
- Dobranoc - szepnął Niall, ale ja już tego nie słyszałam. Leżałam z uśmiechem na twarzy, śniąc o ślicznym blondynie, trzymającym w rękach nasze urocze dziecko.


*********************************
Tak, wiem, rozdział miał być daaawno temu, a nie było. Przepraszam.
Ciepło się zrobiło, wszędzie mnie nosi, nie mogę usiedzieć w miejscu
i napisać czegoś sensownego. Dlatego macie bardzo długi rozdział.

Jestem zawiedziona ilością komentarzy. Pod każdym rozdziałem jest coraz
więcej wyświetleń, a komentarzy nie przybywa. Jeśli tym razem też
tak będzie, zrobię się okrutna ;D Tak jak było to już kiedyś, będę dodawała nowy rozdział,
kiedy będzie określona ilość komentarzy (ale nie 3, jak kiedyś, tylko więcej).

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 19

,,Would he say he’s in L-O-V-E?
Well if it was me then I would I would
Would he hold you when you’re feeling low
Baby you should know that I would"

Zostałam otoczona przez chłopaków, którzy zasypywali mnie pytaniami.
- Naprawdę jej nie ma?
- Sprawdzałaś wszędzie?
- Nie wiesz, czy wzięła telefon?
Jedyną osobą, która trzymała się z tyłu był Harry. Nie podniósł się z kanapy, wpatrywał się w podłogę.
- Hmm... - zastanawiał się głośno Zayn - Ciekawe, kto ją ostatnio widział?
Spojrzał się oskarżycielsko na Harrego. Styles podskoczył jak oparzony i wycelował wzrok na Malika. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Zayn leżałby martwy na podłodze.
- Myślisz, że to moja wina?! - krzyknął
W pokoju zapanowała idealna cisza. Wszyscy z niecierpliwością wpatrywali się na zmian
ę w Harrego i Zayna, czekając, co z tego wyniknie.
- Tak sądzę - odpowiedział powoli Zayn, oglądając swoje paznokcie
Tego było za wiele dla Loczka. Rzucił się wściekły na Malika, ale na szczęście, zanim zdążył zrobić coś, czego będzie żałował, przybiegli do niego Liam i Louis i uwiesili mu się na ramionach. Niall włożył dwa palce do ust i głośno zagwizdał.
- Hej! - krzyknął - Skoro Dominika zniknęła, powinniśmy jej szukać, a nie oskarżać się nawzajem!
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, nawet Harry, choć było widać, że jest zły na chłopaków za powstrzymanie go przed zniszczeniem buźki Zayna.
- Ja i Iza jedziemy do każdego, kto może ją znać, Liam z Louisem szukają w mieście - zarządził Niall - Harry, Zayn, nie pozabijacie się, jak zostaniecie tu, jakby wróciła?
Styles i Malik z wielkim trudem zgodzili się nie kłócić chociaż przez chwilę. Po upewnieniu się, że każdy ma przy sobie telefon, rozdzieliliśmy się na trzy grupy.
Już po pary minutach spędzonych sam na sam z Zaynem, wiedziałem, że dłużej nie wytrzymam. Czułem, że musiałem coś zrobić, bo zwariuję od bezczynnego czekania na Dominikę. Wstałem z miejsca i podszedłem do drzwi do ogrodu.
- Gdzie idziesz? - Zayn spojrzał na mnie podejrzliwie
Wzruszyłem ramionami i wybiegłem z domu, ignorując Malika, krzyczącego za mną, żebym wrócił. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, ale zdecydowałem, że trochę powłóczę się po naszym wielkim ogrodzie. W końcu jednak i na nim zabrakło miejsca, w którym przed chwilą bym nie był. Zbliżyłem się do samego końca ogrodu, czyli miejsca, do którego rzadko zachodził ktoś oprócz mnie. Był to staw, zasłonięty od strony reszty ogrodu wysokimi drzwiami. Najpiękniej było tu w nocy, kiedy księżyc odbijał się w tafli wody. Usiadłem na mokrej od rosy trawie i zacząłem podziwiać piękno mojego ulubionego miejsca. Mogłem tu siedzieć bez przerwy i często to robiłem, także znałem każdy centymetr tego miejsca. Dlatego od razu rzuciła mi się w oczy pewna zmiana. W siatce, odgradzającej nasz ogród od posesji sąsiada widniała wielka dziura. Podniosłem się z ziemi i zbliżyłem do płotu. Otwór był odpowiedniej wielkości, żeby przecisnęła się przez niego szczupła osoba. Rozszerzyłem trochę przejście, żebym mógł się w nie zmieścić, a następnie przeczołgałem się na druga stronę. Niszczyłem sobie koszulkę i raniłem plecy, ponieważ zaraz za płotem rosła wielka roślina z mnóstwem cierni, ale czołgałem się dalej. W końcu gałązki podniosły się na tyle wysoko, że mogłem stanąć na nogach. Rozejrzałem się po ogrodzie i zobaczyłem wielką powierzchnię zajmowaną przez przeróżne chwasty, w tym pokrzywy. Przedzierając się przez tą dżunglę, dziękowałem wszystkim po kolei, że rano zdecydowałem się założyć długie spodnie. Dziwiło mnie tylko, że skoro ten dom zamieszkuje bardzo bogaty biznesmen, nie stać go na zatrudnienie porządnego ogrodnika.
W końcu dotarłem do końca tego zapuszczonego ogrodu. Na płocie wisiała stara, otworzona furtka. Nie wiem, co mnie ciągnęło, żeby włamać się przez nią do jeszcze jednego sąsiada, tym razem syna znanego polityka. Powoli otworzyłem szerzej furtkę i znalazłem się na zadbanej rabatce z kwiatami. Minąłem posadzone w równych rządkach fiołki i udałem się w stronę małego lasku. Zaraz uznałem to miejsce za jedno z moich ulubionych. Z każdej strony wiało tajemnicą i magią. Wielkie drzewa rzucały złowieszcze cienie na ciemną trawę. Nie dostrzegałem dużo szczegółów w słabym świetle księżyca, ale jeden zwrócił moją uwagę. Duży kształt pod drzewem. Podszedłem bliżej, żeby przyjrzeć się mu z bliska i prawie nie uwierzyłem w to, co zobaczyłem.
- Domi... - szepnąłem do siebie
Dziewczyna spała i nie wyglądało na to, żeby było jej coś poważniejszego. Odetchnąłem z ulgą. Ukucnąłem przy niej i zacząłem głaskać opuszkami palców jej policzek.
- Domi, obudź się - szeptałem
Po kilku sekundach dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie niepewnie. Przeniosła wzrok na rękę na jej policzku. Szybko odsunąłem dłoń, przeklinając się w myślach. Podałem jej rękę i pomogłem wstać. Kiedy upewniłem się, że utrzyma się na nogach, przybliżyłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
- Nie uciekaj więcej. Ja... to znaczy Zayn się martwił - wyszeptałem jej do ucha
Poczułem, jak jej łzy moczą mi koszulkę. Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Nie chciałem, żeby płakała.
- Dlaczego uciekłaś? - spytałem, kiedy się trochę uspokoiła
- Harry... - zaczęła, ale potok nowych łez nie pozwolił jej skończyć
Otarłem jej mokrą twarz w moją koszulkę i chwyciłem za rękę, wyprowadzając z ogrodu sąsiada. Przez całą drogę próbowałem dodać jej otuchy uśmiechem, ale nie przynosiło to oczekiwanego skutku. Nie mogłem jej zmusić do chociaż najmniejszego podniesienia kącików ust.
Doszliśmy do furtki. Kazałem Dominice wspiąć mi się na plecy i zacząłem przedzierać się przez gąszcz chwastów. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, jak przeszła tu wcześniej. Ostrożnie przeprowadziłem ją pod cierniami i pomogłem przejść przez dziurę w płocie. Znaleźliśmy się znowu w naszym ogrodzie, a dokładniej nad ,,moim" stawem. Teraz Dominika sama złapała moją rękę. Nie protestowałem, przeciwnie, bardzo mi to pasowało. Pomimo wszystko nie robiłem sobie nadziei. Na pewno po prostu bała się ciemności, nic więcej. Spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami, w których do tej pory dostrzegałem łzy.
- Chcę ci powiedzieć - spojrzała się w ziemię
- Co powiedzieć? - zdziwiłem się
- Dlaczego uciekłam - wyjaśniła nie podnosząc wzroku
Zaprowadziłem ją w miejsce, w którym zwykle siadałem i położyłem się na trawie. Ruchem ręki zaprosiłem Domi, żeby zajęła miejsce obok mnie. Położyła się, ale nie do końca o to mi chodziło. Jej głowa znalazła się na mojej klatce. Teraz to mi oczy zaszły łzami, a serce waliło jak oszalałe. Powtarzałem sobie w duchu ,,ona nie jest i nigdy nie będzie twoja", ale to nic nie pomagało. Była zbyt blisko. Spróbowałem skupić się na tym, co mówiła.
- Nie chciałam was zostawić - mówiła - Chciałam wrócić. Nie mogłabym żyć bez moich pięciu idoli. Ale bałam się rozmowy z Zaynem. Wiem, że to głupie, ale chciałam przeciągnąć ją w czasie, najlepiej jak najdłużej. Nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo znamy się dosyć krótko, ale kocham go.
To było bardzo dziwne uczucie słyszeć, jak taka cudowna dziewczyna opowiada, jak bardzo kocha swojego chłopaka. Czułem się, jakby raniła moje serce, całego mnie.
- Ale z drugiej strony - kontynuowała - Wciąż boli mnie ten policzek. Ale nie boli na twarzy tylko w sercu. Nie wiem, czy będę mogła mu wybaczyć, bo nigdy nie zapomnę tego koszmarnego poranka. Wiesz dlaczego znalazłam się w twoim łóżku? Bo wracając do pokoju myślałam o nim, tak mnie rozkojarzył, że aż pomyliłam drzwi.
Miałem ochotę krzyknąć, że ja bym nigdy jej nie skrzywdził, ale powstrzymałem się od tego. Nie mogła tego wiedzieć. Zacząłem głaskać ją po głowie, dodając otuchy. Kilka minut później zorientowałem się, że zasnęła, leżąc prawie cała na mnie. Pomyślałem, że dobrze byłoby powiadomić chłopaków i Izę, że Domi się znalazła, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, powieki same mi się zamknęły.
Obudziłem się, kiedy słońce już wstawało. Mój, a właściwie nasz, bo od tej chwili dzieliłem go z Dominiką, utracił swój nocny urok, ale przy wschodzie słońca również wyglądał pięknie. Czułem na sobie powolne oddechy prześlicznej dziewczyny. Uśmiechnąłem się do siebie, ciesząc się, że mogę być chociaż przez chwilę tak blisko niej. Przyglądałem się jej kilka minut, aż w końcu zorientowałem się, że nie śpi. Podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Odwróciłem szybko głowę.
Dziesięć minut później, kiedy otworzyliśmy drzwi do domu, naszym oczom ukazał się zaskakujący widok. Na trzyosobowej kanapie leżało, jeden na drugim, pięć osób. Iza wtulona była w Nialla, ale reszta leżała porozrzucana w kompletnym nieładzie. Podszedłem do nich na palcach. Kiedy byłem już bardzo blisko, skoczyłem na samą górę kupki ludzkich ciał, krzycząc przy tym jakieś dzikie, indiańskie zawołania. Efekt był piorunujący. Wszyscy obudzili się i odskoczyli od siebie w ułamku sekundy. Zauważyli Dominikę dopiero, kiedy zagłuszyła ich wszystkich swoim śmiechem. Wszyscy podbiegli, żeby ją uściskać. Na końcu kolejki ustawił się Zayn. Kiedy nadeszła jego kolej, złapał Domi za obydwie ręce i spojrzał głęboko w oczy. Po jej minie można było poznać, że już mu wybaczyła. Bardzo powoli zbliżyli swoje twarze do siebie a ich usta złączyły się w pocałunku. Uśmiechnąłem się do siebie. Była szczęśliwa, a to było dla mnie najważniejsze.


******************************
I jak się podoba?
Wiem, że miał być przedwczoraj, ale zwyczajnie nie miałam czasu,
żeby go dodać. Za to macie dość długi :)

Komentujcie, next jak zwykle jutro albo pojutrze.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rodział 18

***Dominika***
Włóczyłam się po sklepach z Izą już kilka godzin, ale nadal nie mogłyśmy znaleźć dla niej idealnej sukienki. Niall stwierdził, że na ślub pójdzie w starym garniturze. Iza próbowała go namówić na kupno nowego, ale z marnym skutkiem. Horan twierdził, że skoro stary nie jest jeszcze zniszczony, to nie opłaca się kupować nowego. Ja podejrzewam, że po prostu nie lubił zakupów. My, jak to dziewczyny, uwielbiałyśmy co jakiś czas wydać trochę kasy w galerii, ale pięciogodzinne latanie za jednym ciuchem powoli stawało się męczące.
Weszłyśmy do ostatniego sklepu w tej części miasta. Nie spodziewałam się, że będzie aż taki ogromny. Szybko odnalazłyśmy jakieś kiecki i zaniosłyśmy do przymierzalni. Iza weszła za zasłonę, a ja usiadłam na wielkiej, puszystej kanapie i bawiłam się w krytyka pokazu mody. Musiałam być bardzo dobra w tym co robię, bo prawie żaden strój mi się nie podobał. W końcu, zdenerwowana Iza ubrała ostatnią sukienkę. Kiedy wyszła z przymierzalni, w pierwszej chwili nie poznałam jej. Widziałam stojącą przed sobą śliczną dziewczynę o długich, zgrabnych nogach, w pięknej, beżowej sukience do kolana, z koronkowym wykończeniem i wycięciem na plecach. Wstałam z miejsca i uniosłam oba kciuki w górę. Na ten znak Iza uśmiechnęła się i wykonała piruet, stojąc na czubkach palców, po czym wróciła do przymierzalni, żeby przebrać się w stare ubrania.
Tak, jak myślałyśmy wcześniej, dobranie odpowiednich butów i biżuterii zajęło nam dużo mniej czasu. Pół godziny później siedziałyśmy już w przytulnej kawiarence i zajadałyśmy się rurkami z kremem. W ten sposób świętowałyśmy udany zakup.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam
- Jutro rano. Dlatego koniecznie musiałam dzisiaj kupić tą kieckę
Ściągnęłam brwi w typowy dla siebie sposób.
- A ślub nie jest dopiero za tydzień? - zdziwiłam się
- Jest, ale chcę trochę pobyć z rodziną i pomóc cioci w przygotowaniach - wyjaśniła i zatopiła zęby w rurce
Ja też zajęłam się jedzeniem. Od paru godzin nie miałam nic w ustach, a ponadto byłam strasznie zmęczona.



***Iza***
Zaczęłam nerwowo szukać czegoś w torebce, próbując się nie roześmiać. Do Dominiki skradał się od tyłu Harry. Przytykając sobie palec do ust, nakazał mi ciszę. Kiedy był już wystarczająco blisko dziewczyny, pochylił się nad jej ramieniem i przytknął usta do ucha.
- Buu! - krzyknął
Dominika przestraszyła się, podskoczyła i zgniotła w ręce swoją rurkę. Większość kremu znalazła się na jej ubraniu, ale troszkę zostało jej w ręce. Kiedy tylko zorientowała się, kto ją wystraszył, odwróciła się i rzuciła Loczkowi pozostałością deseru prosto w twarz.
- Styles! Jestem przez ciebie cała brudna! - krzyknęła
Cała scena wyglądała tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Obydwoje spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zaczęli śmiać się razem ze mną. Kiedy już się trochę opanowaliśmy, Harry przysunął sobie krzesło z sąsiedniego stolika i usiadł razem z nami.
- Mała, szukałem cię wszędzie. Zayn kazał sprowadzić cię do domu - powiedział do Dominiki
Domi spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Harry, błagam, żadna mała! Jestem w twoim wieku
- To i tak nie zmienia faktu, że sięgasz mi do brody - uśmiechnął się i puścił jej oczko - To jak? Idziesz?
Dominika opuściła głowę i zacisnęła oczy, żeby nie wypuścić łez. Widziałam, że wspominanie Zayna sprawia jej ból, ale Harry nadal drążył temat.
- Jemu naprawdę na tobie zależy, nie zauważyłaś?
Ruchem ręki zaprosił ją do siebie na kolana, ale ona nawet tego nie zauważyła.
- A wierzy, że między nami, Harry, nic się nie stało? - mruknęła
Styles zaczął nerwowo skubać swoje paznokcie.
- No właśnie - szepnęła Domi prawie niesłyszalnie
Harry spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Proszę cię, wracajmy już - powiedział, patrząc jej w oczy
Dominika wzruszyła ramionami, ale złapała wyciągniętą rękę Loczka. Chłopak wyprowadził nas z restauracji i zaprowadził do samochodu.



***Dominika***
Wysadziliśmy po drodze Izę i udaliśmy się prosto do willi chłopaków. Kiedy podjeżdżaliśmy pod dom, ogarnęły mnie jeszcze większe wątpliwości. Wczoraj wieczorem Malik wściekły wyznał mi miłość, a dzisiaj chce, żebym natychmiast wracała do domu. Byłam skołowana, nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
Z zamyślenia wyrwał mnie Harry.
- Wysiadamy, pani!
Rozejrzałam się. Stał, otwierając mi drzwi do samochodu i uśmiechając się zabójczo. Wysiliłam się na podniesienie kącików ust. Styles chyba to kupił, bo pomógł mi wysiąść z auta. Jeszcze przed drzwiami wejściowymi objął mnie ramieniem. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale on tylko puścił mi oczko.
- Zazdroszczę Zaynowi pomysłowości - mruknął mi na ucho - Jak on coś robi, to z wielką pompą
Dom wydawał mi się dziwnie pusty jak na tą porę dnia, ale zanim zdążyłam się zapytać o tą dziwną ciszę, Harry otworzył mi drzwi do mojego własnego pokoju. Nie wiem, co oni z nim zrobili, ale było tam strasznie gorąco. Pierwsze, co zrobiłam po przekroczeniu progu to wyswobodzenie się z uścisku Loczka i zrzucenie z siebie swetra. Spojrzałam się na chłopaka, żądając wyjaśnienia, ale on tylko uśmiechnął się, pokazując słodkie dołeczki.
- Jak będzie ci za gorąco, otwórz okno - szepnął
Cmoknął mnie na pożegnanie w czoło i wyszedł z pokoju. Bez zastanowienia podeszłam do okna, chcąc je otworzyć i wpuścić choć trochę świeżego powietrza, ale to, co ujrzałam przez szybę sprawiło, że odebrało mi mowę z wrażenia. Na całym, wielkim trawniku za domem ułożony był z czerwonych kwiatów wielki napis I'M SO SORRY. Od razu domyśliłam się, czyja to robota.



***Iza***
Był już późny wieczór, ale wiedziałam, że chłopcy jeszcze nie śpią. Za długo ich znałam, żeby podejrzewać ich o pójście do łóżek przed północą. Stanęłam przed ich drzwiami i nacisnęłam na dzwonek. Po kilku chwilach w drzwiach stanął Liam. Wyjaśniłam mu, że przyszłam tylko po telefon zostawiony w torebce Domi i weszłam do środka. Wdrapałam się po schodach na górę i już miałam, skręcić do sypialni Dominiki, kiedy usłyszałam przyciszone głosy w pokoju obok. Zachowałam się nietaktownie i przyłożyłam ucho do drewnianych drzwi.
- Mówiłem ci, żebyś trzymał się od niej z daleka
- I trzymałem
- Owszem, trzymałeś, ale za rękę, przez całą drogę do domu
- Skąd niby o tym wiesz?
- Paparazzi są wszędzie, nie zauważyłeś?
- I co to zmieni, że ją złapałem za rękę? I tak po takich przeprosinach do ciebie wróci
- Jeszcze nie wiem, nie rozmawialiśmy. A tak w ogóle to nie twoja sprawa
- Jesteś po prostu zazdrosny o wszystko co możliwe. Facet, ona mieszka z pięcioma chłopakami!
- STYLES! Nie podskakuj mi tu!
- Wiesz, że nie zabiorę ci jej!
- Powiedz, że jej nie kochasz
- Nie będę kłamał
- Czyli sam widzisz. Kochasz ją, sam to powiedziałeś. Więc nie wciskaj mi tu kitów, że mi jej nie zabierzesz
- Kocham ją, to prawda. Ale jej szczęście jest dla mnie ważne, dlatego nie będę niszczył tego, co jest między wami! Tylko zapamiętaj sobie jedno. Jeśli jeszcze raz ją uderzysz, nie ręczę za siebie!
Usłyszałam kroki coraz bliżej mnie. Odskoczyłam od drzwi i w następnej sekundzie byłam po przeciwnej stronie korytarza. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wyszedł z nich Harry. Z jego miny wywnioskowałam, że bardzo się zdziwił, kiedy mnie zobaczył.
- Siema młoda. Co słyszałaś? - spytał
Zrobiłam zaskoczoną minę. Styles chyba uznał, że nie wiem, o co chodzi i zbiegł po schodach na dół. Zostałam na korytarzu sama. Miałam niewiele czasu, żeby zdecydować, czy powiedzieć Dominice o tym, co słyszałam. Zdecydowałam jednak, że podjęcie tej decyzji należy do Harrego i lepiej się w tą sprawę nie mieszać. Nacisnęłam klamkę i weszłam do sypialni Domi. Chciałam zapytać się o mój telefon, kiedy zorientowałam się, że dziewczyny tu nie ma. Wybiegłam z pokoju i zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy, oprócz Zayna.
- Chłopaki! - wydyszałam - Dominika zniknęła


*******************************
Komentujcie ;*

Next jutro albo pojutrze

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Jest sprawa...

...chcielibyście, żebym zrobiła takie coś, jak pytania do postaci? Na paru innych blogach się sprawdza, nie wiem, jak wypadłoby tu, ale wszystko zależy od Was.

Nie wiecie o co chodzi? Już wyjaśniam. Powstałaby dodatkowa strona, PYTANIA. W komentarzach pod nią zadawalibyście różne pytania do konkretnej postaci, np co czułeś wtedy, dlaczego to zrobiłeś, co myślisz o tym, a ja bym na nie odpowiadała. Moglibyście pytać o wszystko, oczywiście też mnie jako autorkę (np. czy będzie więcej takich scen jak tamta)

Co o tym sądzicie?


z serii: moi idole są normalni ;D




EDIT: baaardzo dziękuję, że mnie odwiedzacie. Dzisiaj była rekordowa liczba wyświetleń! ;D *skaczę pod sufit*

Rozdział 17

***Iza***
Siedziałam na kolanach u Nialla, na kanapie w salonie. Reszta śpiochów jeszcze się nie obudziła. Podałam chłopakowi rękę i mocno ją ścisnęłam.
- Dzień dobry - powiedziałam głośno i wyraźnie
- Deń... Dori... - wyjąkał z trudem
Wywróciłam oczami.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytałam
Niall uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Chce umieć chociaż kilka słów. Jak mogę się pokazać na polskim ślubie nie znając ani trochę języka?
- No dobra - poddałam się - Powtarzaj za mną. Najlepsze życzenia...
- Najesie zicienia
- Z okazji ślubu
- Zi okazi siliubu
- To się nie uda - mruknęłam pod nosem
- Co się nie uda? -spytał Harry, który jeszcze w piżamie wszedł do pokoju
Niall, kiedy tylko go zobaczył, zdjął mnie z kolan, podbiegł do niego i uścisnął mu rękę.
- Deń dori! - przywitał się
Harry spojrzał się na niego dziwnym wzrokiem, a potem na mnie, szukając wyjaśnienia. Cała sytuacja wyglądała tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym śmiechem. Teraz obydwoje patrzyli się na mnie jak na wariatkę.
- Wyjaśni mi ktoś, o co chodzi? - żądał Harry
- Uczę Nialla polskiego - wydusiłam przez śmiech
- Aha, to dlatego tak bełkoczesz
- Nie obrażaj pięknego polskiego języka! - uśmiechnęłam się i wystawiłam mu język
- Ty, księżniczka! Chcesz znowu wylądować w basenie?
Krzyknęłam, że przepraszam, ale niewiele to dało. Harry przerzucił mnie przez ramię i szedł w stronę drzwi na dwór. Niall próbował mnie ściągnąć, ale z marnym skutkiem. Kiedy już mieliśmy wyjść z domu, Harry zatrzymał się. Zadzwonił jego telefon. Rozmawiał, nie puszczając mnie. Cały czas potakiwał. Niestety, nie udało mi się niczego podsłuchać. W końcu odsunął telefon od ucha.
- Jedziemy po Zayna! - zarządził
Odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia od ulicy. Nadal ze mną na ręku, udało mu się ubrać kurtkę. Zaniósł mnie do samochodu i położył na tylne siedzenie.
- Jeszcze się policzymy! - zagroził z uśmiechem na twarzy
Niall usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i czekaliśmy na przybycie reszty. Dwie minuty później przybiegł Liam: w samych spodniach, z koszulą i butami w ręku. Wyglądał, jakby się dopiero przed chwilą obudził i chyba właśnie tak było. Zajął miejsce z przodu i dokończył ubieranie.
Siedzieliśmy w samochodzie jakieś 10 minut, czekając na Louisa. Po upływie tego czasu Harry zdenerwował się. Uderzył dłońmi o kierownicę i wyszedł z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Wrócił za chwilę, ciągnąć za sobą Tomlinsona. W ręku trzymał jakieś ubrania. Wepchnął Louisa na siedzenie koło mnie, zasypując nas ciuchami. Udał się na swoje miejsce za kierownicą i wyjechał z piskiem opon z garażu.
Harry zaparkował przed szpitalem, a my wysiedliśmy z samochodu. Oczywiście nie pozwolili nam wszystkim wejść do Zayna, wybraliśmy, że to Liam pójdzie po niego. My czekaliśmy na niewygodnych krzesłach na korytarzu. Załatwianie wypisów i innych papierów okropnie się ciągnęło. Zdążyłam przećwiczyć z Niallem kilka podstawowych dialogów typu ,,dzień dobry, nazywam się Niall, miło mi pana poznać", a Louisowi kleiły się niebezpiecznie oczy, kiedy wreszcie otworzyły się drzwi i stanęło w nich dwuch facetów. Harry zerwał się, żeby uścikać Zayna. Tomlinsona trzeba było obudzić. Kiedy Malik przywitał się ze wszystkimi, poszliśmy do samochodu. Każdy miał tyle do powiedzenia, jakby chłopaka nie było przez kilka miesięcy. Tylko Zayn za dużo się nie odzywał. Ani razu się nie uśmiechnął ani nie dał nam do zrozumienia, że cieszy się na nasz widok. Zapomniał nawet być zły na Harrego. Odezwał się dopiero, kiedy podjeżdżaliśmy pod dom.
- Gdzie jest Dominika? - spytał
- W szkole - wytłumaczyłam - Nie wiedziała, że wychodzisz ze szpitala
- Słuchaj, zdajesz sobie sprawę, że między nami nic się nie stało? - odezwał się Harry
- Chciałbym w to wierzyć - mruknął w odpowiedzi Malik
Do końca podróży już nikt się nie odezwał. Nawet ten gaduła, Louis, zajął się denerwowaniem mnie. Na każdym zakręcie ,,niechcący" upadał na mnie, siedzącą na kolanach Nialla. Za każdym razem przepraszał, wyśpiewując swoje winy na melodię najpopularniejszych piosenek One Direction i Justina Biebera, co rozśmieszało wszystkich oprócz mnie i Zayna.
Kiedy weszliśmy do domu, w salonie siedziała Dominika z jakąś dziewczyną. Schowaliśmy Zayna za plecami i stanęliśmy w drzwiach, zasłaniając go.
- Hej! - przywitała się Domi - To jest Maria, chodzi ze mną do szkoły.
Maria pomachała nam i uśmiechnęła się. Była to ruda dziewczyna z pięknym uśmiechem i brązowymi oczami. Wydawała się bardzo sympatyczna. Już miałam coś powiedzieć, kiedy zza naszych pleców wychylił się Zayn. Zrobiliśmy mu miejsce, a on wyszedł na środek pokoju. Mrugnął do Dominiki i uśmiechnął się do niej, ale ona unikała jego wzroku. Malik powoli przybliżał się do niej, aż w końcu stanęli tak blisko, że dotykali się prawie całymi ciałami. Nie przejmując się naszą obecnością, Zayn objął Dominikę i spróbował pocałować, ale ona odsunęła się od niego. Na jej policzki wylały się łzy. Chcąc je ukryć, odwróciła się i pobiegła po schodach na górę, krzycząc coś o jakimś liście, przeprosinach i kłamstwie.



***Dominika***
Leżałam na łóżku w moim pokoju. Powoli moczyłam poduszkę łzami, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałam, żeby ten dzień się już skończył. Chciałam iść spać i zapomnieć o Zaynie. Nie wiem, czy byłabym w stanie mu wybaczyć. Nie po tym, co przeczytałam podczas odwiedzin w szpitalu. Jak bym chciała, żeby to, co napisał, było prawdą, żeby mu na mnie zależało.
Ktoś zapukał do drzwi. Nie odezwałam się. Pukanie rozległo się poraz drugi. Tym razem gość nie czekał na odpowiedź, tylko wszedł bez zaproszenia. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć, kto to taki, ale zaraz zatopiłam ją spowrotem w poduszkę. To Zayn do mnie przyszedł. Czułam, jak ugina się materac, kiedy usiadł koło moich nóg. Chyba wachał się, czy mnie dotknąć, czy nie. W końcu położył rękę na mojej głowie i zaczął rozczesywać palcami moje poplątane włosy. Przez cały ten czasu leżałam bez ruchu, nawet przestałam płakać. Udawałam, że mnie nie ma. Między nami panowała niezręczna cisza. W końcu Zayn postanowił ją przerwać.
- Domi... - zaczął
Na dźwięk swojego imienia podniosłam się i usiadłam po turecku na pościeli.
- Wygląsz ślicznie
Prychnęłam. Komplement mu nie wyszedł. Miałam poplątane włosy i rozmazany od płaczu makijaż. Napewno nie wyglądałam ślicznie. Otarłam łzy z policzków i zebrałam się na odwagę, żeby spojrzeć mu w oczy. W tych brązowych tęczówkach ujrzałam tyle ciepła, że moje oczy natychmiast znowu stały się mokre, ale nie przestałam patrzeć mu w oczy.
- To boli, Zayn - szepnęłam, starając się opanować drżenie głosu - Nie ten policzek, to jest nic w porównaniu do tego, co czuje serce. Nie czułeś nigdy tego bólu, kiedy ukochana osoba cie zraniła?
Chłopak spóścił głowę i zaczął wpatrywać się we wzory na mojej kołdrze. Po chwili podniósł wzrok i spojrzał się na mnie spowrotem.
- Czułem. Czułem wtedy, kiedy cię z nim zobaczyłem i czuję do tej pory. Masz rację. To cholernie boli.
Zaskoczyła mnie tak szczera odpowiedź. Nie znałam go od tej strony.
- To czemu zadajemy sobie nawzajem ból? - zapytałam, choć wolałam nie znać odpowiedzi - Czemu to robisz? Czemu tu przyszedłeś?
- Bo cię kocham! - krzyknął
Wybiegł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi, a ja ponownie zatopiłam się w oceanie własnych łez.



****************************
Deń dori!
Komentujemy!

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 16

***Dominika***
Obudziłam się bardzo późno. Cały pokój wypełniało ostre światło słoneczne. Jak na moje oko, było około ósmej. Nie spieszyłam się, wprawdzie dzisiaj zaczynał się rok szkolny w szkole językowej, ale pierwszą w semestrze lekcję miałam dopiero na dziesiątą. Rozejrzałam się po pokoju. Harrego nigdzie nie było. Musiał już się obudzić i zejść do reszty. Zamiast jego głowy, na poduszce obok mnie zauważyłam małą karteczkę z jakimiś bazgrołami. Podniosłam ją i spróbowałam przeczytać. Harry niesamowicie brzydko pisał, rozczytałam się z wielkim trudem.

Jak się spało?
Ja z chłopakami musieliśmy wcześniej wstać i jechać do studia.
Iza jest w pracy. Nie wie, kiedy wróci.
My będziemy w domu późnym popołudniem.
Na razie, H

Wywróciłam oczami. Zostałam sama w domu. Normalnie bym się z tego cieszyła, ale nie tym razem, kiedy to nie jest moje mieszkanie. Na razie widziałam tylko jedną zaletę: mogłam zejść na śniadanie w piżamie. W innym wypadku nie odważyłabym się zejść do chłopaków w mojej króciutkiej koszuli nocnej. Wsunęłam nogi w puchate kapcie i udałam się do kuchni. Parę minut zajęło mi zbadanie, co gdzie stoi. Ta kuchnia była ogromna! Znalazłam jakieś płatki a w lodówce mleko. Postanowiłam, że właśnie to będzie moim śniadaniem i usiadłam przy stole. Kiedy skończyłam jeść, pozmywałam po sobie i wróciłam do pokoju się ubrać. Na dworze była bardzo gorąco. Dużo czasu zajęło mi wybranie stroju zarówno letniego i eleganckiego. Wpół do dziesiątej byłam już gotowa do wyjścia.
Budynek, w którym mieściła się szkoła okazał się być piękną, zabytkową kamienicą. Zawahałam się, zanim nacisnęłam klamkę. Zastanawiałam się, co będzie, jeśli nikt mnie nie polubi. Wiedziałam, że zachowywałam się jak siedmiolatek, który idzie do szkoły po raz pierwszy w życiu, ale chyba miałam prawo do chwili wątpliwości. Wiedziałam, że mój angielski jest nadal kiepski. Chociaż chłopcy nie skarżyli się, wiem, że czasami było im ciężko się ze mną porozumieć.
Zacisnęłam rękę na klamce i otworzyłam drzwi. Wnętrze było bardzo ładnie urządzone. Wisiało tu bardzo dużo obrazów, a rośliny przyozdabiały każdy róg. Nie bardzo wiedziałam, w którą stronę mam się udać, ale na szczęście zobaczyłam idącą korytarzem dziewczynę. Podeszłam i uśmiechnęłam się.
- Hej, nie wiesz, gdzie mają iść uczący się angielskiego? - zapytałam
- Chyba tam gdzie wszyscy, czyli do dużej sali - uśmiechnęła się - Też tam idę, zaprowadzę cię
Szkoła była dużo większa, niż się spodziewałam. Pełno tu było korytarzy i skrótów. Podczas tej długiej drogi zdążyłam dowiedzieć się dużo o mojej towarzyszce. Miała na imię Maria i tak samo jak ja pochodziła z Polski. Tak się zagadałyśmy, że do klasy weszłyśmy trochę spóźnione. Grzecznie przeprosiłyśmy i zajęłyśmy miejsca w ostatniej ławce. Nauczycielka nie robiła większych problemów. Wydawała się być miła. Wyobrażałam sobie, że będzie nas uczyć jakaś stara baba, ale nauczycielka okazała się być bardzo młoda. Według mnie, nie miała więcej niż 25 lat.
Przez następne pięć minut dowiedziałam się, że nazywa się Johnson oraz trochę o programie nauczania. Jak zwykle, musieliśmy się też przedstawić. Okazało się, że tylko ja i Maria jesteśmy polkami. Reszta klasy pochodziła z różnych zakątków świata: z Hiszpanii, Brazylii, Francji, Włoszech. Była tu nawet jedna Koreanka. Później profesor Johnson przeczytała nasze adresy zamieszkania u angielskich rodzin i prosiła o potwierdzenie, czy się zgadzają. Nie wiem czemu, ale czytając mój adres, zatrzymała się na chwilę i uśmiechnęła lekko.
Dalsza część lekcji poświęciłam na pogaduchy z Marią, bo nie bardzo interesował mnie system oceniania.
Po lekcjach przystanęłam przed budynkiem szkoły. Zastanawiałam się, gdzie mam spędzić resztę dnia. Nie chciałam wracać do domu. Nie lubiłam siedzieć sama u kogoś w mieszkaniu. Kiedy tak rozmyślałam, podeszła do mnie Maria.
- Co tu jeszcze robisz? - spytała
Wzruszyłam ramionami.
- Do jutra, ja już lecę. Dzisiaj przyjeżdża moja siostra ze swoim chłopakiem - powiedziała
Pomachała do mnie i udała się w stronę przystanku autobusowego. Przyjeżdża siostra... Z CHŁOPAKIEM... To przypomniało mi o leżącym w szpitalu Zaynie. Byłam ciekawa, czy się już obudził. Bałam się jego reakcji, kiedy mnie zobaczy, ale jednak postanowiłam zaryzykować i go odwiedzić. Zadzwoniłam po taksówkę.
Piętnaście minut później stałam pod drzwiami, za którymi znajdował się Zayn. Pielęgniarka poinformowała mnie, że chłopak odzyskał już przytomność, ale nadal jest jeszcze bardzo słaby. Dała mi tylko pięć minut na odwiedziny. Nie chcąc tracić czasu, weszłam do pokoju. Spodziewałam się, że Zayn nakrzyczy na mnie, albo chociaż spojrzy, ale tylko spał. Zastanawiałam się, czy go zbudzić, ale uznałam, że lepiej mu nie przeszkadzać. Wyglądał tak słodko, kiedy spał. Przysunęłam bliżej stojące w rogu krzesło i usiadłam na nim. Złapałam Zayna za rękę, a on w tej samej chwili uśmiechnął się przez sen. Byłam ciekawa, co mu się śni. Siedziałam wpatrzona w niego kilka minut, kiedy spostrzegłam, że na szafce nocnej leży jakaś kartka. Wrodzona ciekawość wzięła górę nad dobrymi manierami i sięgnęłam po nią. Pisał o wiele ładniej, niż Harry.

Drogi Pamiętniku, jeśli mogę tak nazwać przypadkową kartkę papieru!
Od imprezy u Eda, myślałem, że nie obudzę się w dziwniejszym miejscu niż wtedy. Myliłem się. Dzisiaj obudziłem się w szpitalu. Nie wiem, kto na mnie doniósł. Pamiętam, że ostatni raz leżałem w parku i myślałem, jak ze sobą skończyć.
Jak mogłem być takim debilem?! Ona już się do mnie nigdy nie odezwie. Teraz wiem, że na pewno mnie nie zdradziła. Czemu? Bo nigdy nie była moja. Nic nie znaczyła ta chwila namiętności. To tylko pocałunek, dany bez powodu dziewczynie, której kompletnie nie znałem. Taki już jestem. Działam pochopnie, nie zastanawiając się nad niczym. Gdybym wtedy przemyślał wszystko, uświadomiłbym sobie, że między Dominiką a Harrym do niczego nie doszło. Gdybym mógł cofnąć czas, pocałowałbym ją bez słowa w czoło na ,,dzień dobry". Tak bardzo tego żałuję. Żałuję, że wtedy tak się zezłościłem. Zupełnie niepotrzebnie. Gdybym mógł w jakikolwiek sposób jej to wynagrodzić, zrobił bym to bez wahania. Gdybym dostał jeszcze jedną szansę, wykorzystałbym ją.
Ale ona nigdy mi już nie zaufa.


Puściłam rękę Zayna i otarłam sobie łzy z policzków. Spojrzałam na chłopaka. Nadal uśmiechał się przez sen, tym razem szerzej. Spojrzałam na zegarek. Mój czas tutaj już minął. Odłożyłam kartkę na swoje miejsce i wyszłam.
Na korytarzu spotkałam się z pielęgniarką, tą samą, która mnie tu wpuściła. Uśmiechnęła się do mnie.
- I jak? - spytała
- Spał
- Niemożliwe! - zdziwiła się - Jeszcze przed chwilą u niego byłam i mówił, że nie chce mu się spać
Pielęgniarka weszła do pokoju Zayna. Słyszałam ich głosy.
- Śpisz?
- Nie śpię, czemu pani pyta?
- Tak sobie. Co to za kartka? Wyrzucić ją?
- Tak, już mi się nie przyda
A więc Zayn przez całą moją wizytę udawał? Wszystko to sobie zaplanował? Myślał, że ,,pamiętnik" załatwi całą sprawę? Nie wie, jak bardzo się mylił! Zacisnęłam ręce w pięści i wybiegłam ze szpitala, powstrzymując łzy.


**************************************
Przepraszam za nieobecność, ale moja polonistka chyba myśli,
że nie mamy nic innego do roboty, niż pisanie wypracowań...

Rozdział jeden z gorszych, nie mam kompletnie weny.

Zaktualizowałam zakładkę BOHATEROWIE.

Czemu przy tylko wejściach jest tak mało komentarzy? Zostawcie chociaż
tylko kropkę albo przecinek, ale żebym wiedziała, że przeczytaliście.

W związku z tak małą ilością komentarzy,
nexta dodam, kiedy pod spodem będzie 5 komentarzy

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 15

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

***Iza***
Pogoda za oknem idealnie odzwierciedlała nasze nastroje. Było pochmurno i cały czas lało. Najgorsze było to, że Zayn jeszcze nie wrócił. W całym pokoju czuć było smutek i bezsilność Dominiki, która udzielała się wszystkim. Nawet mnie, chociaż wcześniej nawet nie lubiłam chłopaka. Próbowaliśmy dodzwonić się do niego kilka razy, ale najwyraźniej wyłączył telefon. Już wcześniej doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu wychodzić i szukać go, Londyn przecież jest taki duży.
Dominika cicho westchnęła. Wszyscy wyobrażaliśmy sobie, co przeżywa. Ja znałam ją pd piaskownicy i wiedziałam, że jest wielką pesymistką. Pewnie teraz wyobrażała sobie najgorsze scenariusze. Odsunęłam spoczywającą na mojej tali rękę Nialla i przysunęłam się bliżej dziewczyny. Położyła mi głowę na ramieniu i zamknęła oczy. Po chwili spod jej powiek wydostały się dwie krople łez.
- Dziękuję wam za pomoc - powiedziała cicho - Ale to czekanie nie ma sensu. Jeśli będzie chciał wrócić, to wróci. My na pewno nie pomożemy mu w podjęciu decyzji
- Nie mów tak - odezwał się Harry - On wróci. Obiecuję ci, że nie później niż za piętnaście minut stanie w tych drzwiach.
Loczek przysunął się bliżej nas i zaczął głaskać Dominikę po włosach, szepcząc jej na ucho, żeby się nie martwiła. Wróciłam na kolana Nialla. Chłopak złapał mnie od tyłu i pocałował w czubek głowy. Pierwszy raz od dawna nie miałam ochoty ma jego pieszczoty.
Późnym wieczorem siedzieliśmy wszyscy przed włączonym telewizorem, ale chyba tylko mnie interesowało to, co dzieje się na ekranie. Tylko mnie nie obchodził Zayn, tak samo, jak ja nie obchodziłam jego. Chłopcy wybrali jakiś kanał informacyjny, powiedzieli, że nie mają nastroju na żaden film. Leżałam na kolanach Nialla, a Dominika na Harrego. Od rana starał się ją pocieszać i być dla niej wsparciem. Chyba czuł się trochę winny za to nieporozumienie. Louis i Liam zajęli fotele. Byłam jedyną, która nie spała. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Z nudów zaczęłam śledzić podawane przez prezenterkę wiadomości. Zamieszki w Turcji. Zabójstwo w jakiejś szwedzkiej szkole. Królowa na spotkaniu z premierem Rosji. Relacja z manifestacji w londyńskim parku. Protestujący chcieli lepszych warunków dla ubogich i bezdomnych. Kamera kręciła na żywo zbliżenia śpiących na ławkach bezdomnych. Jeden z nich wyglądał zupełnie jak...
- Zayn - wrzasnęłam
Obudziłam wszystkich. Niektórzy tylko przetarli oczy i przewrócili się na drugi bok, ale większość zerwała się i zaczęła zasypywać mnie pytaniami, czy na pewno mam wszystkie klepki na miejscu, skoro tak krzyczę.
- Do samochodu. Już! - zarządziłam
Było nas sześcioro, więc musiałam siedzieć Niallowi na kolanach. Louis prowadził. Kazałam mu jechać do Hyde Parku. Zdziwił się, ale wykonał moje polecenie. Przez całą drogę wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale bali się cokolwiek powiedzieć. Kiedy tylko pojazd został zaparkowany, pobiegłam poszukać manifestacji. Reszta podążała za mną.
- Zayn! - krzyknął Niall i podbiegł do chłopaka
- Ale jak ty...? - zdziwiła się Dominika
W odpowiedzi tylko mrugnęłam i dołączyłyśmy do chłopaków. Harry próbował obudzić Malika, ale jego wysiłki szły na marne. Chłopak był nieprzytomny.
- Niech ktoś dzwoni po karetkę, jemu może się coś stać - powiedział Liam - W końcu siedział tu cały dzień, a nie było najcieplej.
Jako jedyna miałam przy sobie telefon, więc to ja musiałam dzwonić pod 112. Po kilku minutach przyjechali ratownicy. Potwierdzili, że Zayn jest wychłodzony i że lepiej będzie zabrać go do szpitala. Nie pozwalano nam pojechać w karetce, więc wsiedliśmy do samochodu. Podczas krótkiej podróży Dominika cały czas moczyła łzami ramię Harrego, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało. Nikt nie odezwał się ani słowem, nawet mnie to poruszyło.
Wjechaliśmy na parking przed szpitalem pół minuty po karetce. Widzieliśmy, jak wynoszą z niej na noszach Zayna. Do oczu Dominiki napłynęły nowe łzy. Wbiegliśmy do budynku. Jakaś miła pielęgniarka skierowała nas na trzecie piętro bloku C. Znalezienie tego miejsca zajęło nam dużo czasu, ponieważ szpital był ogromny. Biegaliśmy w tą i z powrotem po przeróżnych schodach, coraz bardziej zmęczeni. Kiedy w końcu, po piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że chłopak jeszcze się nie obudził. Usiedliśmy wszyscy na plastikowych krzesłach na korytarzu. Dominika, za namową Harrego usiadła mu na kolanach, chociaż było wystarczająco miejsca.
Szpitalna biel na ścianach przytłaczała. Wprowadzała atmosferę niepewności, niepokoju, troski o najbliższych.
- A co jeśli się nie obudzi? - spytała Dominika
Harry zatopił głowę w jej włosach.
- Obudzi się, obiecuję - szepnął
- Musi - wtrącił Liam - Mamy z nim pewną sprawę do omówienia
Zauważyłam, że Payne odruchowo zacisnął pięści.
- Jesteście wspaniali - uśmiechnęła się

Nie siedzieliśmy w szpitalu do rana. Po dwóch godzinach czekania stwierdziliśmy, że lepiej będzie jechać do domu i wyspać się. Leżałam na łóżku Nialla, czekając, aż wróci z kąpieli. Wyciągnęłam z jego szafy jakieś ciuchy i ubrałam je jako piżamę. Lubiłam chodzić w jego ubraniach, bo pachniały nim. Miał cudowne perfumy, pewnie jakieś drogie, na które tylko osoby takie jak on mogły sobie pozwolić.
Wyszedł z łazienki ubrany tylko w krótkie i obcisłe bokserki. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i uśmiechnął się łobuzersko. Podszedł do mnie bardzo wolno, ale blisko łóżka znacznie przyspieszył. Skoczył na nie i położył się na mnie, uniemożliwiając poruszanie się. Zaczął całować moją szyję i ucho, żeby w końcu przedostać się do ust. To był chyba najbardziej namiętny pocałunek, jaki do tej pory przeżyłam. Nie rozdzielając naszych ust, dotknął obiema rękami moich ud i zaczął przesuwać je w górę, powoli wkładając pod pożyczoną od niego koszulkę. Dłonie minęły brzuch i posuwały się dalej. Odsunęłam się od niego i przyłożyłam mu palec na usta, nakazując ciszę.
- Musimy pogadać - powiedziałam
Usiadł mi delikatnie na podbrzuszu, uważając, żeby mnie nie zgnieść i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- Moja ciocia Kasia w końcu znalazła kogoś, z kim chciałaby spędzić resztę życia - wyjaśniłam - Udało im się załatwić bardzo szybki termin, ślub odbędzie się za dwa tygodnie. Zastanawiam się, czy nie znasz kogoś, kto poszedłby ze mną jako osoba towarzysząca?
Niall podniósł rękę jak w szkole do odpowiedzi.
- Ja, ja! - krzyczał - Ja chcę!
Uśmiechnęłam się i pozwoliłam się pocałować.


***Harry***
Zapukałem.
- Otwarte - odpowiedziała
Niepewnie uchyliłem drzwi i wsunąłem twarz do środka.
- Chciałem się tylko zapytać, czy wszystko w porządku - powiedziałem
Spojrzałem na twarz Dominiki i zaraz tego pożałowałem. Była cała zapłakana a tusz spływał jej po policzkach. Co za głupie pytanie, oczywiście, że nie było OK. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem. Czułem, że mam coraz bardziej mokrą koszulkę, ale nie przejmowałem się tym. Była taka mała i bezbronna. Sięgała mi zaledwie pod pachy i wyglądała, jakbym mógł zgnieść ją w dłoni. Podniosła głowę i spojrzała na mnie zapłakana.
- Dziękuję za to, co dla mnie robisz. Jesteś wspaniałym przyjacielem - szepnęła
Uśmiechnąłem się. Odkleiłem się od niej i podszedłem do balkonowych drzwi. Otworzyłem je eleganckim ruchem i pokazałem ręką, żeby przez nie przeszła. Zrobiła to, a ja wszedłem za nią. Przed nami roztaczał się piękny widok na śpiący Londyn.
- Zimno mi - poskarżyła się
Podszedłem do niej od tyłu i zacząłem masować po ramionach.
- Lepiej? - spytałem
- Dużo lepiej
Nie wiem ile podziwialiśmy ten piękny widok, ale trwało to dość długo. Kiedy zrobiło się naprawdę zimno, złapałem ją za rękę i wprowadziłem z powrotem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi na balkon i zachęciłem do wejścia pod kołdrę. Położyłem się zaraz obok niej, nie zwracając uwagi na jej zdziwioną minę.
- Nie pozwolę spać ci dziś samej - wyjaśniłem - Będą ci się śniły koszmary
Przysunąłem się do niej bardzo blisko i objąłem w talii. Była odwrócona ode mnie tyłem, ale to mi nie przeszkadzało. Zatopiłem nos w jej pięknie pachnących włosach. W takiej pozycji zasnęliśmy.



***************************
Niedługo będzie 1000 wyświetleń! Jupi!

Nie pytajcie się, o co może chodzić Harremu, bo sama nie wiem.

Tak jakoś wyszło ;)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 14

***Dominika***
Obudziłam się na kanapie w salonie. Powoli otworzyłam ciężkie powieki i złapałam się z obolałą głowę. Rozejrzałam się po pokoju. Nademną pochylało się 4/5 One Direction. Oczywiście brakującą osobą był Zayn. Wpatrywali się we mnie zatroskanym wzrokiem. Gdy zobaczyli, że się obudziłam, przykryli mnie szczelniej kocem. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Miałam nadzieję, że to był tylko zły sen. Niestety moją teorię łamał pulsujący ból na czole. Dotknęłam tego miejsca. Na szeczęście nie wyczułam krwi, ale to nie oznaczało, że nie było jej tam wcześniej. Głowę miałam obwiązaną bandażem.
- To wszystko stało się naprawdę? - szepnęłam
Chłopcy spojrzeli na mnie smutnym wzrokiem. Wiedziałam już, że to mi się nie śniło. Obróciłam się na brzuch i zatopiłam głowę w poduszce. W oczach pojawiły mi się łzy, które zaraz przelały się poza powieki.
- Pójdę z nim pogadać - zdeklarował się Liam - Tak się nie traktuje kobiet, nizależnie od tego, co się stało
Złapałam go za ramię i pokręciłam głową. Posunęłam się i wskazałam ręką, żeby wszyscy usiedli. Okazało się, że kanapa przeznaczona jest tylko dla czterech osób i zabrakło miejsca dla Harrego. Wstałam a on usiadł na moim miejscu. Usadowiłam mu się na kolanach. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał. Chłopakom chodziło po głowie pytanie o sytuację, jaka miała miejsce dzisiaj wieczorem, ale nie mieli odwagi wypowiedzieć go głośno. Ani ja, ani Harry również nie poruszaliśmy tego tematu. Ciągłe podejrzliwe spojrzenia i zboczone uśmieszki powoli stawały się irytujące. Widać było, że chcieli prawdy, a znałam ją tylko ja.
- Powiem wam wszystko, tylko mi nie przerywajcie - wypaliłam
Chłopcy zgodnie pokiwali głowami, nawet Harry. Napewno był równie zdziwony, co ja, kiedy zobaczył mnie w swoim łóżku.
- Wczoraj Zayn i Iza odebrali mnie z lotniska - zaczęłam
- To dlatego nie było go na próbie! - krzyknął mi do ucha Styles
- Miałeś siedzieć cicho - upomniałam go
W odpowiedzi pokazał swoje śliczne dołeczki, wyszczerzając zęby w uśniechu i potargał mi włosy. Zamknęłam oczy, żeby nie patrzeć na ich reakcje i kontynuowałam opowiadanie.
- No więc w drodze powrotnej strasznie się popisywał, no wiecie, palił gumy i takie tam. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to on. W pewnej chwili odwrócił się, żeby powiedzieć mi cześć. Zachaczył rękami o kierownicę i stacił panowanie nad samochodem. Na szczęście Iza sprowadziła go na pobocze. Wieczorem przyszedł mnie za to przeprosić. Wtedy powiedziałam mu, że jestem Directionerką, a on... - przerwałam na chwilę i wzięłam głęboki wdech - Bez słowa usprawiedliwienia pocałował mnie - wydusiłam
Otworzyłam oczy i spojrzałam nanich miny. Były jeszcze bardziej zaskoczone, niż dziś rano. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, mówiąc im o naszym pocałunku. Nie znałam ich zbyt dobrze, ale w końcu byli przyjaciółmi Zayna. I tak kiedyś by się dowiedzieli. Byli tak zaskoczeni, że nie mogli wydusić z siebie ani słowa.
- Czy wy... Czy wy znaliście się wcześniej - wydusił Harry
- Widzieliśmy się na spotkaniu dla fanów - przyznałam
- Czyli było tak jak z Izą - spytał Niall
- A jak było z Izą? - zdziwiłam się
- Nieważne, opowiadaj, czemu spałaś z Harrym - ponaglił mnie Louis
- Zależy jak rozumiesz zwrot ,,spać z kimś" - powiedziałam - Nie wydarzyło się nic niestosownego. Nudziło mi się w nocy, więc poszłam na spacer po domu. Wracając musiałam pomylić drzwi tylko tyle. Sama byłam zaskoczona, kiedy się rano obudziłam - spojrzałam się na ich twarze, nie byłam pewna, czy nie uznają tego za wymyśloną na poczekaniu historyjkę - Chociaż wy mi wierzycie?
Zawachali się, ale pokiwali głowami. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam każdego po kolei.
- Dziękuję - powiedziałam
Nie rozmawialiśmy więcej na ten temat. Ja nie miałam nic więcej do powiedzenia, a chłopcy nie nalegali. Zajęli się przeprowadzaniem wywiadu. Wypytywali mi się o wszystko: skąd jestem, czym się zajmuję, skąd znam Izę. Odpowiadałam wyczerpująco na wszystkie pytania. Nim się obejrzeliśmy, minęła godzina. Kiedy wymieniałam imoina wszystkich moich rybek, rozległ się dzwonek do drzwi. Niall zerwał się i poleciał otworzyć. Poszłam na nim. W progu stała Iza. Gdy tylko blondyn ją zobaczył, wziął ją w ramiona i bardzo mocno uściskał. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie patrzył na nią takim wzrokiem...
Chrząknęłam głośno. Obrócili głowy i spojrzeli się na mnie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytałam
Iza się zmieszała, ale Niall uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Owszem, nie wiesz - powiedział i dał mojej przyjaciółce namiętnego całusa
Pocałunek trwał bardzo długo. Tak zainteresowali się sobą, że zapomnieli o tym, że nie są sami. Przyglądałam im się ja i reszta chłopaków. Pierwszy oprzytomniał Niall.
- No czyli mamy już dwie pary! - krzyknął Louis - Trzy, jeśli wierzyć plotkom
Mrugnął do Harrego, ten w odpowiedzi dał mu sójkę w bok.
- Jaka jest druga i trzecia para? - spytała Iza
- Dominika i Zayn - odpowiedział Liam
Iza miała minę, jakby właśnie trafił ją piorun. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła wydusić ani słowa.
- TY I ZAYN?! - krzyknęła - Jak to się stało?
- Sama nie wiem - zmieszałam się
- Nie polecam takiego typu człowieka - powiedziała
- Ale dlaczego? - wtrącił się Harry - Dlatego, że uderzył Dominikę?
- UDERZYŁ CIĘ?! Przez cały ten miesiąc, kiedy znajdował wymówki, żeby zostać ze mną wrzeszczał na mnie z błahych powodów, które nie powinny go nawet interesować - wyżaliła się
Niall podszedł do niej i przytulił ją od tyłu.
- Czemu mi nie powiedziałaś, skarbie? - spytał
- Nie chciałam cię martwić
Liam podwinął rękawy.
- Tego już za wiele, tak się nie traktuje kobiet! Ja już z nim pogadam - zagroził
- Ja też - przyłączył się Niall - Niech jeszcze raz podniesie na nie głos albo rękę, to pożałuje!
Zaczęłam błagać ich, żeby się w to nie mieszali. Mieliśmy przecież już dość kłopotów. Oczywiście żaden z nich mnie nie posłuchał. Obydwoje pobiegli na górę do pokoju Malika, zanim zdążyłam wymyślić coś, co mogłoby ich powstrzymać. Pozostało mi tylko biec za nimi.
Nie dotarłam nawet na szczyt schodów, kiedy usłyszałam krzyki chłopaków.
- Nie ma go! Wyskoczył przez okno!
Dobiegłam do nich szybko. Faktycznie, w otwartym oknie powiewała firanka. Wyjrzałam przez nie, ale nie zobaczyłam na ziemi niczego, co mogłoby wskazywać, że Zaynowi stało się coś podczas tego skoku. Nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej strony cieszyłam się, że nie doszło do kolejnej awantury, a z drugiej zastanawiałam się, ile godzin Malik spędził już na dworze. Dzisiaj było wyjątkowo zimno jak na tą porę roku, a chłopak nie zabrał ze sobą żadnego swetra ani kurtki. Ledwie zdążyłam dokończyć tą myśl, zaczęło padać. Wiedziałam, że po tym, co zrobił, powinnam mieć go w dupie, ale nie potrafiłam. Wciąż cholernie mi na nim zależało. Chyba miał rację tej nocy. Miłość od pierwszego wejrzenia istnieje.
***Zayn***
Przemieżałem powoli parkowe alejki. Było mi zimno i byłem przemoczony do suchej nitki, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłem się, gdy mogłem skupić myśli na czymś innym niż ta kurwa. Kurwa, na której tak mi zależało, pomimo tego, co zrobiła. Wiem, że powinienem mieć ją w dupie, ale nie potrafiłem. Pociągał mnie każdy cenrymetr jej ciała. Ten sposób, w jaki na mnie patrzyła, nie równał się z niczym na świecie. Prawie wcale jej nie znałem, ale podczas pocałunku chciałem ciągle więcej i więcej.
Na swojej drodze spotkałem ławkę. Zmęczony ponad godzinnym chodzeniem, położyłem się na niej, nie zwracając uwagi na to, że jest mokra. W takiej pozycji myślało sie równie dobrze, jeśli nawet nie lepiej. Dopiero teraz przyszło mi do głowy pytanie: dlaczego ją uderzyłem? Wiedziałem, że łatwo mi tego nie wybaczy. Musiałem przyznać się przed sobą, że to nie z nią chciałem się bić, tylko z tym gnojkiem co z nią spał. Ale czemu? Dlatego, że dostał to, czego tak bardzo chciałem ja, dostał całą ją? Nie wiem, ale to chyba najbardziej słuszny powód, jaki przyszedł mi do głowy.
Byłem tak wykończony psychicznie, że oczy same mi się zamykały. Podłożyłem ręce pod głowę i zasnąłem, tak, jak leżałem, czyli na twardej ławce, jak jakiś bezdomny.

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 13

***Dominika***
Nigdy nie spodziewałabym się, jak może zmienić się moje życie w przeciągu paru godzin. Myślałam, że najszczęśliwszy dzień przeżyłam, kiedy chłopcy przyjechali do mojej szkoły promować nową trasę koncertową. Dzisiaj okazało się, że może być jeszcze lepiej. Ciągle czułam smak jego ust, jakby to wszystko stało się przed chwilą, a nie kilka godzin temu. Był taki namiętny, nic nie mówił, tylko całował. Nie wiem ile to trwało, nie interesowałam się wtedy zegarkiem, ale napewno minęły ponad dwie minuty, zanim rozłączyliśmy nasze usta. Ale to nie był jeszcze koniec. Chłopak popchnął mnie, a ja upadłam na łóżko. Położył się na mnie i zaczął całować moją szyję, powoli zmierzając w kierunku ucha. Zadrżałam lekko, kiedy szepcząc mi słodkie słówka, zapytał, czy wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.

Spojrzałam na zegarek. Była piąta rano. Przez całą noc nie zmrużyłam oka, byłam zbyt roztrzęsiona wieczorymi wydarzeniami. Wiedziałam, że będę rano wyglądać jak zjawa, z bladą twarzą i podkrążonymi oczami, ale nawet to nie działało na mnie usypiająco. Postanowiłam zrobić sobie z nudów mały spacer po moim tymczsowym mieszkaniu. Jak na razie, wiedziałam tylko, gdzie znajduje się salon i moja sypialnia. Najciszej, jak potrafiłam, wygramoliam się z łóżka i wyszłam na korytarz. Bez zapalania światła znalazłam schody i zeszłam po nich do salonu. Chciałam zwiedzić resztę pomieszczeń, ale moją uwagę przykuło światło wydobywające się zza drzwi na zewnątrz, a dokładniej z ogrodowej altanki. Na palcach podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Usłyszałam głos Zayna. To pewnie on był na dworze. Wyszłam na mokrą od rosy trawę. Starając się nie narobić hałasu, podeszłam do chłopaka od tyłu. Z tej odległości mogłam już rozróżnić wymawiane przez niego wyrazy, a właściwie słowa piosenki.

Baby I, I wanna know,
What you think when you’re alone,
Is it me? Yeah, are you thinking of me?

We’ve been friends just for a while,
Wanna know, that when you smile,
Is it me? Yeah, are you thinking of me?

Girl, what would you do,
Would you wanna stay?
If I were to say

I wanna be last, yeah,
Baby let me be your,
Let me be your last first kiss,
I wanna be first,
Wanna be the first to take it all the way like this,
And if you only knew,
I wanna be last,
Baby let me be your last,
Your last first kiss

Baby tell me what to change,
I’m afraid you’ll run away,
If I tell you, what I’ve wanted to tell you

Maybe I just gotta wait,
Maybe this is a mistake,
I’m a fool
Baby I’m just a fool

Girl, what would you do,
Would you wanna stay?
If I were to say

I wanna be last, yeah,
Baby let me be your,
Let me be your last first kiss,
I wanna be first,
Wanna be the first to take it all the way like this,
And if you only knew,
I wanna be last,
Baby let me be your last,
Your last first kiss

Gdy to słyszałam, łzy napłynęły mi do oczu. Jeśli okazałoby się, że chodziło o mnie, byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zapanowała taka cisza, że bałam się oddychać, żeby nie narobić hałasu i nie wydać się. Dopiero teraz zauważyłam, że Zayn miał ze sobą świecę. Wstał i dmuchnął w jej stronę. Płomień pochylił się i zniknął. Ogród pochłonęły takie ciemności, że nie widziałam nawet czubka własnego nosa. Wytężyłam słuch. Usłyszałam, że Malik udaje się do domu. Słyszałam jego kroki coraz bliżej mnie, wydawało mi się, że zaraz mnie nadepnie. Pomimo wszystko postanowiłam się nie ruszać. Wydawało się trwać wieczność czekanie, aż chłopak mnie ominie. W końcu jednak zniknął w budynku. Odczekałam chwilę i również wślizgnęłam się do domu. Nie wiem dlaczego, ale nagle zrobiłam się wyjątkowo senna. Ledwo trzymałam się na nogach ze zmęczenia. Z trudem wdrapałam się po schodach na górę, potykając się na każdym schodku. Nie znałam jeszcze dobrze planu tego domu, więc nie byłam pewna, czy wchodzę do swojego pokoju, ale te drzwi wydawały mi się prawidłowe. Zresztą nie dbałam o to, czułam, że zaraz zasnę na stojąco. Kiedy uderzyłam nogą w drewnianą ramę łóżka, wpadło mi do głowy, że może to być dobre miejsce do spędzenia reszty nocy. Upadłam na materac. Zasnęłam w tej samej sekundzie, co moja głowa dotknęła poduszki.
Jednak nie dane mi było porządnie się wyspać. Już niecałą godzinę później obudził mnie krzyk Zayna.

***
- Ty chuju! Co robisz z nią w jednym łóżku?! - wydarł sie Zayn
Spojrzałam na Malika. Czy on do reszty zgłupiał? Drzeć się tak o szóstej rano i budzić niewinnych ludzi! Stał w progu pokoju i przyglądał mi się wściekłym wzrokiem. Za jego plecami natychmiast pojawiła się reszta zespołu, najwyraźniej też dopiero co obudzonych. Ich miny wyrażały zdziwienie lub wielkie zaskoczenie. Zupełnie ich nie rozumiałam.
- O co chodzi? - spytałam zaspana i przeciągnęłam się
Zayn otwierał usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Louis mu przerwał.
- Tylko nie krzycz, łeb mi pęka - powiedział
Rozejrzałam się po pokoju. Doszłam do wniosku, że to napewno nie były moje żółte śniany, szafki są innego koloru, a fotel stoi nie tam, gdzie powinien.
- Czemu nie jestem w swoim pokoju? - zwróciłam się do chłopaków
- Dobre pytanie! - krzyknął Malik
Miałam wyjść z łóżka i spróbować wyjaśnić całą sprawę, ale poczułam czyjąś rękę na brzuchu. Podskoczyłam zaskoczona i spojrzałam się na resztę ciała. Zobaczyłam brązowe loczki i zielone oczy. Nie potrzebne było mi nic więcej. Zrozumiałam, o co chodziło Zaynowi. Spałam z Harrym pod jedną kołdrą! Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, ale okazało się, że źle.oceniłam odległość między mną a brzegiem łóżka. Upadłam na ziemię, zachaczając głową o róg szafki nocnej. Odbiłam się od niej i moja głowa z hukiem wylądowała na podłodze. Otworzyłam z trudem oczy, ale nie widziałam za dużo wszędzie latały ciemne plamy, rozmazując pokój. Przed moją twarzą pojawiła się jeszcze jedna, kolorowa. Rozpoznałam w niej twarz Zayna. Spodziewałam się, że poda mi rękę i pomoże wstać, ale zamiast tego poczułam mocne uderzenie w policzek. Odrzuciło mnie na bok. Teraz leżałam nosem w posadzce. Przed oczami pojawiła się ciemność. Myślałam, że zemdlałam, ale myliłam się. Byłam jakby sparaliżowana. Słyszałam wszystko, ale nie mogłam się ruszyć. Wszystko mnie bolało, ale największy i najgorszy był ból psychiczny.
- Ty puszczalska kurwo! - wrzasnął Malik - Ilu chciałaś zaliczyć w jedną noc?!
Gdybym mogła rozpłakać się w tym stanie, zrobiłabym to. Czułam, jak drze się moje serce z każdym słowem chłopaka. Koledzy zaczęli go uspakajać, ale nie dało to upustu jego złości. Słyszałam, jak ktoś trzaska drzwiami. Później ktoś inny wziął mnie na ręce. Nie wiem, gdzie mnie zaniósł, bo zemdlałam w jego ramionach.

sobota, 1 czerwca 2013

Zmiany, zmiany!

Jak chyba większość zauważyła, zmieniłam wygląd bloga, bo od początku narzekałyście, że ciężko się czyta. A poza tym tamten jakoś przestał mi się podobać. I baaardzo spodobało mi się zdjęcia Zayna z nowego szablonu. Takie wiosenne porządki. W czerwcu ;).


Następny rozdział dodam jutro rano.