sobota, 11 maja 2013

Rozdział 3 cz 1







Ankieta >>>>>>>>>>>>>>
Czytasz? Zaznacz!

====================
Czytasz = Komentujesz
====================



muzyczka

***Iza***
Od razu opadłam na łóżko i momentalnie zasnęłam.







Powrót do przeszłości.

Znowu byłam w trzeciej liceum. Od rana wszyscy byli jacyś poruszeni, nie mogli usiedzieć w miejscu. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Wycieczka szkolna? Może. Jeśli tak, to ja się piszę. Tylko ciekawe gdzie. Albo nie wycieczka? Chyba faktycznie nie o to chodziło. No to w takim razie o co? Tyle ludzi nie może być aż tak podekscytowanych bez powodu!
Na pierwszej lekcji zajęłam swoje miejsce w ławce, ale nie mogłam długo cieszyć się spokojem. Od razu dopadły mnie koleżanki, nie zważając nawet na to, że zaczęła się już lekcja.
- Iza! Ty znasz angielski, będziesz nam robiła za tłumacza.
- Ale o co...
- Prosimy! - przerwały mi - Wiesz że wszystkie jesteśmy nogi z angielskiego
- Dobra, ale powiecie mi o co chodzi?
- To ty nie wiesz? - zdziwiły się
- Gdybym wiedziała to bym nie pytała -zirytowałam się
- A wiesz co dzisiaj jest?
- Środa, 1 czerwca, Dzień Dziecka - podałam dokładną datę
- A przypomnij sobie kto miał występować w naszej szkole w Dzień Dziecka.
- Jakiś zespół, ale nie chcieli zdradzić kto. Ja stawiam na chórek z Domu Kultury, a wy?
- Dziewczyny, ona chyba nie jest z tej planety - powiedziała Dominika, moja najlepsza przyjaciółka, po czym spojrzała mi głęboko w oczy i wyraźnie powiedziała - W NA-SZEJ SZKO-LE SĄ ONE DI-REC-TION!
- Kto? - zdziwiłam się
- ONE DIRECTION! - krzyknęły wspólnie
- Wiem, nie jestem głucha. Chodzi o to, że nie wiem kto to.
- Nie mów, że nie znasz What Makes You Beautiful - Kasia zanuciła refren piosenki, którą słyszałam tylko wtedy, kiedy ktoś przy mnie ją puszczał
- Nie obraźcie się, ale znam tych One Coś-tam tylko z tej jednej piosenki, której, nawiasem mówiąc, nie za bardzo lubię - wyraziłam swoje niezainteresowanie
- To chyba jesteś jedyna w szkole - miały rację. Teraz, kiedy wiedziałam już o co chodzi, z rozmów dziewczyn często wyłapywałam nazwę zespołu, ale mnie nadal to nie ruszało
- No to jak? Bierzesz tę robotę? - wróciły do sedna
- Pod jednym warunkiem: dajcie mi spokój z tymi jak-im-tam chociaż do końca lekcji. Stoi? - poddałam się
- Oczywiście! - na twarzach ich wszystkich pojawiły się wielkie uśmiechy
Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Gdyby nie to, że cała szkoła o tym mówiła, pomyślałabym, że po prostu robią mi kawał. Ale nawet nauczycielka po kilku próbach uciszenia klasy powiedziała, że dzisiaj lekcji nie zrobi, bo się po prostu nie da. Wszyscy rozmawiali tylko o jednym, i w sumie mieli rację, bo było to wielkie wydarzenie. Światowe gwiazdy w naszym miasteczku? Gdyby ktoś powiedział mi dzień wcześniej, że takie coś się wydarzy, wyśmiałabym go. Tymczasem teraz stałam pod największą klasą w szkole, wśród piszczących dziewczyn, czekając, aż przyjdzie nasza kolej na wejście. Nie wiedziałyśmy, czy w środku zastaniemy wszystkich, czy żadnego, bo te dziewczyny, które dostały już autografy, wychodziły przez zaplecze.
Nadeszła nasza kolej. Weszły dziewczyny, w świetnym nastroju, a za mini ja, trochę znudzona. Gdy weszłyśmy, zaczął się pisk. Dziwię się, że przez cały tamten dzień nie zdążyły mi pęknąć bębenki w uszach. Mnie bardziej zainteresował wygląd pokoju, niż osoba w nim przebywająca. Cała ściana zapełniona była zdjęciami z One Direction, okna zasłonięte były zasłonami z wielkimi napisami ,,1D", a nad kanapą wisiał wielki plakat z napisem ,,MEETING ONE DIRECTION". Tak, była tam kanapa, i to jeszcze jaka! Czarna, skórzana, pomieściłaby z siedem osób.Na pewno musiała być strasznie droga. Obok sofy stał fotel, na którym siedział chłopak, na oko osiemnastoletni, w perfekcyjnie ułożonych włosach i koszulce z jednego z droższych sklepów. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam, ale nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie. Dziewczynom rozszyfrowanie jego tożsamości zajęło mniej czasu.
- ZAYN! Nie wieżę! Prawdziwy Zayn Malik! - krzyczały jedna przez drugą
Spojrzałam na chłopaka. Miał lekko zdziwioną minę, nie rozumiał przecież polskiego.
- Cieszą się, że cię widzą - podeszłam do niego i wyjaśniłam spokojnie
- Jak chyba wszystkie dziewczyny, które dzisiaj widziałem - zaśmiał się - W Polsce jest niesamowicie, tyle fanek w jednym miejscu nie spotkałem nigdzie indziej. Chociaż trochę denerwuje mnie, że tylko piszczą... wszystkie oprócz ciebie - posłał mi swój uśmiech nr 5
- Iza! Co on mówi?! - dziewczyny już oprzytomniały
- Mówi, że Polska mu się podoba - wyjaśniłam, ale zaraz zaczęłam tego żałować, znowu zaczęły piszczeć
- Co ty im zrobiłaś? - spytał Malik
- Nic, po prostu powiedziałam, że polubiłeś Polskę, tylko tyle.
- Aha. Naprawdę jesteś Polką? Twój angielski jest perfekcyjny - pochwalił mnie
- Nie przesadzajmy, mogłoby być lepiej
- Hej, co to ma być? - Dominika stuknęła mnie w ramię - Wy tu gadu-gadu, a czas leci. My też chcemy coś wiedzieć - zrobiła minę smutnego pieska
- Zapytaj, jak długo będzie w Polsce - wtrąciła Ela 
- Uh... Dziewczyny chcą wiedzieć, jak długo zostaniesz w Polsce - zwróciłam się do Zayna 
Przez kolejne parę minut robiłam za tłumacza. Nie zwracałam uwagi na całą sytuację ani na to, jaki sens mają wypowiadane przez nich zdania, tłumaczyłam po prostu suche wyrazy. Prawda była taka, że nie mogłam się skupić, dokuczał mi głód. Ale nie taki zwykły głód, kiedy czujesz, że musisz coś zjeść. Chciało mi się jarać. Musiałam, po prostu musiałam wyjść i zapalić, to było silniejsze ode mnie. Jakby nie patrzeć, było około dwunastej, czyli jakieś 5 godzin nie paliłam. Nienawidziłam tego uczucia bezsilności, kiedy przewyższa cię nałóg, coś, co stworzyłeś na własną prośbę i odpowiedzialność.
- Iza? Iza! - wołali wszyscy
Ocknęłam się z zamyślenia
- Dajcie mi wszyscy spokój! - krzyknęłam - I ty też! - zwróciłam się do Zayna, choć byłam pewna, że nie zrozumiał ani słowa
Wybiegłam z pomieszczenia złymi drzwiami, co spowodowało, że zwróciłam na siebie uwagę dziewczyn stojących w kolejce. Zaraz mnie otoczyły, chciały się dowiedzieć, jak jest w środku. Spławiłam je niezbyt kulturalną wiązanką i wybiegłam przed szkołę. Bez zastanowienia skierowałam się za śmietnik. Przykucnęłam opierając się o płot i wyjęłam z kieszeni ostatniego jointa. Pomyślałam, że będę musiała załatwić sobie nowy towar. Zanim zapaliłam, rozejrzałam się, czy na pewno nikt nie patrzy. Nigdy nie zauważałam tu nikogo, ale ostrożności nigdy za wiele.
Nie wiem dokładnie, ile tam siedziałam. Chyba dwie-trzy godziny. Wystarczająco długo, żeby Dominika zaczęła się o mnie martwić. Powinna się już przyzwyczaić, znikam tak przecież nie od wczoraj. Myśląc o niej, powoli podniosłam się, otrzepałam z ziemi i ruszyłam w stronę wejścia do szkoły. Nie uszłam daleko, kiedy znowu usłyszałam pisk. ,,Znowu?" pomyślałam. W tej właśnie chwili postanowiłam, że nigdy w życiu nie zostanę kimś sławnym, nie zniosłabym takiego hałasu przez cały czas. Dopiero teraz dotarło do mnie, że w klasie była tylko 1/5 zespołu, więc reszta musi ukrywać się w innych częściach szkoły. Na przykład... o, tu, na boisku. To stamtąd dobiegał pisk dziewczyn zebranych w trzech grupach, wokół trzech członków zespołu. Jednego już znałam, najwyraźniej wyrobił się już ze spotkaniami w klasie, więc przyszedł podpisać autografy. Dwóch pozostałych widziałam pierwszy raz w życiu. Jeden miał brązowe, kręcone włosy, drugi grzywkę. Pomyślałam, że zielone spodnie na szelkach średnio mu pasują, dlatego, że jest chłopakiem.
- Pedał, jak cała reszta - mruknęłam do siebie, uważając, żeby nie usłyszały tego fanki zespołu, których było dzisiaj pięć razy więcej niż zazwyczaj
Zastanawiałam się, gdzie pójść, żeby nie słyszeć cały czas ,,we love you, 1d!", ale jedyne miejsce, jakie przyszło mi na myśl, to jeden z moich czterech domów ciotek, do których mnie nie wypuszczą przed skończeniem lekcji. Wymknięcie się nie wchodziło w grę, wszystkie wyjścia obstawione były przez wielkich ochroniarzy, zapewne po to, żeby dziś wstęp na teren szkoły mieli tylko uczniowie. Z braku pomysłów postanowiłam po prostu wejść do budynku.
Weszłam na pierwszy schodek prowadzący do głównego wejścia, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się, i zobaczyłam Dominikę biegnącą w moją stronę.
- Iza! Zaczekaj! - dobiegła do mnie - Co to miało być? Wiesz, że nie znamy angielskiego i nie będziemy umiały wyjaśnić Zaynowi, co się z tobą stało. Nie rozumiesz? Dzisiaj jest niepowtarzalna szansa, żeby poznać chłopaków, spełnić nasze marzenia i...
- Wasze marzenia - przerwałam jej - Nie rozumiesz, że mnie to wszystko nie bawi? Do dzisiaj nie miałam pojęcia kim jest One Direction!
- Rozumiem, ale to nie wyjaśnia, dlaczego nas upokorzyłaś
- Że co? Niby kiedy? - zdziwiłam się
- Nie wpadłaś na to, jak my się niby mamy dogadać? Nie znamy swoich języków, a ty wybiegłaś bez słowa.
- Przepraszam...
- Dobra, a teraz może wyjaśnisz mi, gdzie poszłaś?
- Po co się pytasz, przecież dobrze wiesz! - zirytowałam się
- Właśnie w tym problem. Wolałabym nie wiedzieć i nie mieć tej świadomości, że moja przyjaciółka wpadła w nałogi. Nie widzisz przez kogo to? Zerwij z nim jak najszybciej!
- Będę robić co mi się podoba!
- To nie jest życie dla nikogo, a zwłaszcza dla ciebie! - krzyknęła ze łzami w oczach i odbiegła
Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Nienawidziłam kłótni, zawsze zaraz po nich beczałam jak dziecko, któremu zabrało się balonik. Nie zwracając uwagi, że jestem w pełnej ludzi szkole, usiadłam na schodach, podkuliłam kolana i schowałam twarz w dłonie. Łzy przelały się na moje policzki, rozmazując cały makijaż. Musiałam wyglądać okropnie.
- Hej, co jest? - ktoś zapytał po angielsku
- Idź stąd! Nie widzisz, że chcę być sama?
- Nie - odpowiedział stanowczo
Zdziwiła mnie odmowa. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć, kto do mnie mówi. Przede mną kucał nieznajomy mi blondyn, nawet przystojny, o ślicznych, niebieskich oczach.
- Cześć - przywitał się
Nie odpowiedziałam.
- Jestem Niall. - nie poddawał się - Horan. Powiesz mi, czemu płaczesz?
- Nie umiesz mówić po polsku? - spytałam
- Nie.
- Przyjechałeś tu dzisiaj, z tymi, jak oni się nazywają? - zastanowiłam się
- One Direction? Tak, przyjechałem z nimi. Nie siedź na schodach, to niezdrowo. - pouczył mnie
- Niby czemu niezdrowo? - zdziwiłam się
- Yy... Nie wiem, ale na pewno niezdrowo. No chodź, wstajemy!
- Nie chcę - zaprotestowałam
- Wiesz co, jesteś najbardziej upartą osobą, jaką spotkałem
- Nie znasz, nie oceniaj - pouczyłam go
- A dasz się poznać? - zrobił słodkie oczka
- Czego ty ode mnie chcesz? - zirytowałam się
- Hmmm... - zamyślił się - Dobre pytanie. A ty nie miałaś czasami wstać? - zmienił temat
- Nie, nie miałam. Kim ty jesteś żeby mówić co mam robić?
Nie zdążył odpowiedzieć. Nagle zapadła ciemność.



**************************************
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że mnie nie
było. Zabiegany tydzień, powrót do szkoły po majówce, czyli
masa testów i nauki. Ale jestem znowu!

Jak rozdział? Przeszłość Izy, poznanie Nialla...
A zdjęcia/gify? Pasują?

Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło
wiedzieć, że ktoś czyta to całe wielkie gówno, jakim jest to opowiadanie.

Pamiętajcie: 1 komentarz=1 motywujący kop w dupę!



 I wish I was in Berlin no

3 komentarze:

  1. Nominuje cie do Libster Awards :d Więcej informacji tutaj:
    http://one-meeting-another-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz super <3
    Nominowałam Cię do Libster Award:). Więcej informacji u mnie na blogu (www.ist-just-a-scar.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! To opowiadanie zdecydowanie nie jest "jednym, wielkim gównem" a wręcz przeciwnie. Zdjęcia/gify pasują idealnie ;) Fajne tło i ogólnie wygląd bloga. Zmieniłabym tylko jedno - czcionkę. Ale reszta jest super. Zabieram się za czytanie poprzednich rozdziałów ;)
    Zapraszam do siebie:
    http://the-free-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz=1 motywujący kop w tyłek