wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 4


*** Iza ***


Gdy się obudziłam, aż podskoczyłam. Pierwszy raz przyśniły mi się moje własne wspomnienia.
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero piąta, ale wiedziałam, że na pewno już nie zasnę. Wzięłam misia z półki i słuchawki spod łóżka i usiadłam na parapecie. Zaczęłam przewijać listę utworów w mojej mp3 w poszukiwaniu czegoś, czego miałabym ochotę posłuchać. Na urządzeniu miałam ponad 1000 ut
worów, więc szybko poddałam się i wybrałam opcję ,,losuj”. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę, która niebawem miała zostać przerwana przez wybraną przez odtwarzacz piosenkę. Popłynęły pierwsze dźwięki. Od pierwszej nuty poznałam, czego słucham. Sięgnęłam po misia i wtuliłam się w niego. Po chwili pluszak miał mokre plamy na pyszczku. Plamy od moich łez. Wyrwałam sobie słuchawki z uszu i rzuciłam je razem z mp3 w drugi koniec pokoju. Nie obchodziło mnie, czy popsuję urządzenie, czy nie. Niech sobie tam leżą i gniją z wielkim napisem na wyświetlaczu




***Niall***
- Wstawaj, żołnierzu! - Louis ryknął mi do ucha – To nie wczasy na Majorce! To poważny obóz! Jednokierunkowy obóz!
- Lou, błagam, daj pospać – mruknąłem
- Nie! - myślałem, że chce rozwalić dom tym hałasem
- Powiesz chociaż, która jest godzina?
- Dziewiąta, trzeba było wczoraj wrócić wcześniej – wypomniał mi
- Byłem na meczu! Jak mogłem wcześniej wyjść z meczu?
- Żołnierz zawsze znajdzie sposób – krzyknął
Przywaliłem mu poduszką, raz a porządnie.
- Myślałem, że ci na mnie zależy! - zaskomlał i wybiegł z pokoju udając płacz
Wzruszyłem tylko ramionami. Sam był sobie winien. Po co budził mnie tak wcześnie? Miałem stawić się u Kelly dopiero o 14, miałem masę czasu na spanie. ,,Mówi się trudno” pomyślałem i chciałem udać się do łazienki, ale w połowie drogi brzuch przypomniał o sobie głośnym burczeniem. Zmieniłem plany z porannej toalety na śniadanie.
- Śpiący Królewicz się obudził – usłyszałem, gdy zszedłem na dół
- Dziękujcie za to panu Tomlinsonowi, który zerwał mnie z łóżka o dziewiątej. Kto normalny wstaje przed południem? - zapytałem, ale nie oczekiwałem odpowiedzi – Co na śniadanko?
- To, co sobie zrobisz – odpowiedział Zayn i wrócił do gapienia się w ekran telewizora
Zajrzałem do lodówki. Świeciła pustkami.
- Gdzie wcięło żarełko? Tym się nie najem - spojrzałem na chłopaków. Zgodnie poklepali się po brzuchach.
- Co ja z wami mam... - poddałem się i wziąłem ostatnie trzy bułki




***Iza***
Czemu ona nie otwiera?
Spojrzałam na zegarek. Była 8.30, a na dziewiątą miałam się stawić u mojej nowej szefowej.
Zapukałam jeszcze raz. Cisza. Nie ma jej w domu?
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Sam.
- Halo?
- Gdzie ty się do cholery podziewasz? - zezłościłam się
- Iza?
- A kto inny?
- Przepraszam, ale, wiesz... - zaczęła się tłumaczyć – coś mi wypadło i nie mogę zaprowadzić cię do mojej siostry
- Czyli mam iść sama? - spytałam
- Podać ci adres? - zaproponowała




***Liam***
- Gdzie wcięło żarełko? Tym się nie najem – cały Niall. Trzema bułkami się nie naje?
- Liam, skoczysz mi po telefon? Zostawiłem na górze – to Harry, jak zawsze leniwy
- No to rusz swoje cztery litery i idź po niego – odpowiedziałem
Nie posłuchał od razu. Wstał dopiero pa paru minutach, po drodze targając właśnie ułożoną fryzurę Louisa.
- Nie żyjesz! - krzyknął BooBear i rozpoczął pościg za kędzierzawym
- Nie latajcie mi przed telewizorem! Oglądam przecież! - oburzył się Zayn
Skierowali się do kuchni. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła
- Nawet człowiek nie może w spokoju zjeść we własnym domu!- żalił się Niall – Stłukliście mi talerz!

Nim się obejrzałem, wszyscy czterej leżeli na sobie, tłukąc się wzajemnie. Zupełnie jak dzieci.
- Ile wy macie lat? - spytałem
- Dwadzieścia – odpowiedział Zayn
- Dwadzieścia dwa – poprawił go Louis
- Nie masz jeszcze dwudziestu dwóch! Kłamca! - rzucił się na niego Niall
- Ej, chłopaki! Chłopaki! - krzyczał Harry
- Co? - odpowiedzieli chórem
Styles powiedział im coś cicho, za cicho, żebym cokolwiek usłyszał. Gdy skończył, wszyscy jak na komendę podnieśli się i usiedli koło mnie na kanapie. Spojrzałem się na nich dziwnie, ale nie miałem im nic do zarzucenia. Znakomicie udawali zainteresowanych reklamą proszku do prania.
- Na niego! - krzyknął Harry
Nagle znalazłem się w pozycji leżącej, przyciśnięty do kanapy ciałami 4/5 One Direction.
- Ała! - krzyknąłem – Gnieciecie waszą wielką gwiazdę!
- Trudno, trzeba się poświęcić – skomentował Louis
Czy tylko ja usłyszałem dzwonek do drzwi?
- Chłopaki, chyba mamy gościa – krzyknąłem Harremu prosto do ucha
Wstali ze mnie i usiedli na kanapie we właściwej pozycji.
- Niall, otwórz – rozkazał Louis
- Może spójrz na mnie? - odpowiedział blondyn – Jestem w samych bokserkach!
- Harry, idź – Tommo zwrócił się do chłopaka, który w odpowiedzi tylko pokiwał przecząco głową
- Ja otworzę, jeśli szanowni panowie mają z tym taki problem – powiedziałem i udałem się w stronę drzwi


***Iza***
Nacisnęłam dzwonek kolejny raz. Jak się okazało, niepotrzebnie. Drzwi otworzyły się i stanął w nich chłopak, na oko trochę starszy ode mnie, ubrany w koszulę w kratkę.
- Tak? - zapytał
- Czy dom państwa Summer?
- Nie, pomyłka – odpowiedział i już miał zamknąć drzwi, ale podłożyłam pod nie nogę
- A nie wiesz czasem, gdzie mogę ich znaleźć?
- Nie, ale zapytam chłopaków. Zaczekaj tu – zwrócił się do mnie

Podglądałam, jak odchodzi w stronę czterech facetów siedzących przed telewizorem, odwróconych do mnie tyłem. Chyba wszyscy mieli ciemne włosy. Jeden z nich bardzo dziwnie się zachowywał, chował się za kolegami. Wydawało mi się, że był bez koszulki.
- Nie kojarzy ktoś nazwiska Summer? - spytał się chłopak, który mi otworzył
Trzej ubrani zaprzeczyli, ale golas zaczął coś tłumaczyć. Mówił bardzo cicho, nie mogłam usłyszeć jego głosu.
- Chodź jej to wytłumacz, bo ja coś pokręcę – zaproponował ten w koszuli
- Nie chce mi się – wykręcił się ten nagi
Chłopak zrezygnował z dalszego namawiania kolegi i wrócił do mnie
- Zaraz za światłami w lewo, potem w drugą ulicę w prawo. To będzie pierwszy dom po lewej, kremowy – wyjaśnił
- Dzięki! - powiedziałam do niego, po czym odwróciłam się i pobiegłam we wskazanym kierunku najszybciej, jak potrafiłam



**************************
Wiem, krótkie, ale jutro egzamin mat-przyr
(matematyka - geografia, biologia, chemia, fizyka)
i muszę się trochę pouczyć ;P


Ten rozdział jest chyba najgorszy ze wszystkich, które 
wyszły z pod mojej ręki. Zupełnie mi się nie podoba, w ogóle
nic się w nim nie dziej, tylko Iza przychodzi do domu Nialla
a on traci szansę na spotkanie ze zwykłego lenistwa...


Hejtujcie, hejtujcie!

VVVVVVVVVVVVVV

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1 komentarz=1 motywujący kop w tyłek